Figura przedstawia radzieckiego żołnierza gwałcącego ciężarną kobietę, co ma być wyrazem dramatycznych rozterek studenta ASP, cierpiącego wyraźnie na bliżej nieznany w medycynie syndrom seksualno-polityczny.
Gipsowy, obsceniczny gniot został chyłkiem-cichcem ustawiony w przestrzeni publicznej i natychmiast przez dziennikarzy został nazwany pomnikiem.
Jest to więc pierwszy w historii pomnik gwałciciela, co samo w sobie kłóci się ostro z ideą stawiania pomników jako takich i stawia wojennego żołdaka w jednym szeregu z niezliczonymi Janamipawłamidrugimi, Najwiekszymijezusaminaświecie, Piłsudskim, Mickiewiczem i innymi upamiętnionymi przez wdzięcznych rodaków, wielkimi postaciami historii.
Ponieważ wojna, każda wojna, uzewnętrznia i pozwala realizować najokrutniejsze i najbardziej prymitywne instynkty żołnierzy, należy mieć nadzieję, że szalenie wrażliwy artysta, obiecujący student ASP w Gdańsku pójdzie za ciosem i stworzy kolejne dzieła:
- pomnik esesmana „czyszczącego” piwnice zrujnowanej Warszawy po upadku powstania
- pomnik żołnierza Hutu rozpruwającego ciężarne brzuchy kobiet Tutsi
- pomnik gwałcicieli Bakiry Hasečić, która „…jest Bośniaczką z Wiszegradu, miasta we wschodniej części Bośni i Hercegowiny. W 1992, podczas czystek etnicznych w Wiszegradzie, które miały miejsce w początkowych dniach wojny domowej w Bośni została zgwałcona na posterunku policji w rodzinnym mieście przez żołnierzy armii Republiki Serbskiej Krajiny, a następnie została przewieziona w inne miejsce, gdzie była gwałcona przez żołnierzy sił serbskich.
- pomniki zwyrodnialców gwałcących współcześnie irackie kobiety.
W ten sposób powstałby rzeźbiarski odpowiednik Guerniki, czyli dzieło antywojenne światowej klasy i formatu.
W przeciwnym razie gipsowy gniot pozostanie gipsowym, ćwiczebnym gniotem, a jego twórca jednostronnie nakręconym politycznie facetem.
W brzęku i dźwięku wokół tego dzieła nie obeszło się bez publicystyki wyższych lotów, czyli rozmowy w „Tak Jest” (środa, TVN) gdzie kilka wyważonych słów zdołał powiedzieć rosyjski dziennikarz, zakrzyczany ostatecznie przez posła Czarneckiego, który z niespotykanym dotychczas zacietrzewieniem i chamstwem bronił „pomnika”.
Cały program pana Morozowskiego stał się zresztą również swego rodzaju pomnikiem – pomnikiem podłego dziennikarstwa; gospodarz programu z premedytacją dopuścił do napadu furii i chamskiego bełkotu pod adresem zagranicznego dziennikarza po to, aby zakończyć program z uśmieszkiem typu "hihi ,dał ruskowi popalić , ale co ja mogę".
Nawiasem mówiąc, nie wiem ile samozaparcia wymaga od pana Czarneckiego przebywanie w kręgu rodzinnym, którego najwybitniejszą postacią jest senior, wysoki oficer byłego Wojska Polskiego, wyszkolony w sowieckiej akademii wojskowej – teść, jedyny polski kosmonauta, relikt czasów najgłębszej sowieckiej dominacji i Układu Warszawskiego. Tego Układu, który powstał w ostatecznym wyniku wojny i przyjacielskiego porozumienia zachodnich aliantów ze Stalinem.
Porzucając jednak głębsze dygresje rzec można, że wyłaniający się z niebytu artystycznego student, sprytnie i "na fali" wystawił pomnik sobie samemu, stając się „gwiazdą” kamerowaną na równi z pierwszym drużbą w trakcie obleśnych przyśpiewek z przytupem.
Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?