Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pomoc nie czeka, ale warto mieć odwagę o nią prosić

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
w24
W języku polskim jest takie słowo, które brzmi: pomoc. Wyraża ono działanie (działania) podjęte dla dobra innej osoby. Określamy nim również osobę lub grupę osób pomagających komuś w konkretnej sprawie czy sprawach. Ale też pomoc oznacza coś, co pomaga w trudnej sytuacji, czyni ją mniej uciążliwą. To coś powinno mieć wymiary konkretne. I zapewne ma.

Ludzie w trudnych sytuacjach życiowych bardzo często potrzebują pomocy. Potrzebują, ale jej nie szukają. Nie potrafią lub się wstydzą. Skromność i wstyd oraz dziwny, trudno wytłumaczalny opór wewnętrzny powstrzymuje od prób szukania czyjegoś wsparcia. U jednych wynika to z charakteru, u innych z ambicji, u jeszcze innych z honoru, który nie powala chodzić po prośbie. Ale jak żyć bez pieniędzy, bez pracy, bez wsparcia rodziny czy znajomych? To wprost niepojęte. Człowiek jest wśród ludzi, a tak jakby sam. Nigdy nikogo o nic nie prosił, zawsze radził sobie w kłopotach, żył może nie najlepiej, ale nie musiał żebrać. Problemy rozwiązywał godnie i samodzielnie. Aż tu nagle przyszedł krach. Przyszedł dzień dramatu, klęski, tragedii.

Kilka dni przed końcem roku 2011, w pożarze domu socjalnego w Białej Podlaskiej zginęło 8 osób, w tym troje dwu- i trzy-letnich dzieci. Rodziny zostały dotknięte straszliwym dramatem. Wcześniej w Malborku rodzina straciła w pożarze cały dorobek życia. Dwudziestokilkuletnia matka z dzieckiem z Pieniężna (woj. warmińsko-mazurskie) nagle dowiedziała się o swojej śmiertelnej chorobie, wściekle rozsiewającym się po organizmie – czerniaku złośliwym. Żadne próby walki z rakiem złośliwym nie dają rezultatu. Kobieta nie ma pieniędzy ani sił do skutecznej walki z chorobą. 21-letnia matka z dzieckiem, studentka wpadła w stany depresyjne, z których nie może się wymotać. Tacy i podobni ludzie oczekują ludzkiego zrozumienia ich potrzeb. Pragną i potrzebują pomocy, lecz nie wiedzą skąd i do kogo oraz jak się o nią zwrócić.

Pani Teresa z Miętkich, gmina Dźwierzuty k/Szczytna, doznała szoku, gdy jej 42-letni mąż nagle 10 grudnia 2011 roku, zmarł. Po 10-ciu miesiącach bezskutecznej walki z rakiem żuchwy, nie miał szans. Żadna z kilku stosowanych metod leczenia nie dała rezultatu. Stracili wszystkie pieniądze na lekarzy i medyczne zabiegi. Pani Teresa z dwójką dzieci pozostała bez środków do życia. Została też z długiem bankowym i wielką pustką w domu. Jedyny żywiciel - Kazik, który zarabiał na rodzinę – odszedł na zawsze. Na szczęście znaleźli się tacy, którzy pomogli. Z pomocą przyszli znajomi i nieznajomi, sąsiedzi i obcy. Pomógł przewodniczący rady gminy, radna, pani Urszula i ksiądz.

Szef rady gminy dał wsparcie finansowe, radna Joanna załatwiła węgiel na zimę, Urszula nazywana przez panią Teresę "nieocenionym przyjacielem", pomogła zamknąć kredyt, a ksiądz i organista nie wzięli ani grosza za pogrzeb Kazia. Pierwszy wkład w dzieło pomocy wniósł ksiądz proboszcz. Zachęcił i przekonał załamaną panią wdowę do napisania listu do mediów z prośbą o pomoc. Media natychmiast podjęły sprawę. Pani Teresa wstydziła się, bardzo się wstydziła pisać i prosić o pomoc. Nigdy wszak o nic nie prosiła. Powiada: "bałam się reakcji ludzi. Zastrzega: Nie miałam łatwego życia. Ale teraz spotkało mnie tyle dobra. Od ludzi, od wspaniałych ludzi. Och, gdyby Kazio mógł to zobaczyć" - mówi wzruszonym głosem, ze łzami w oczach.

Nie ma tylko stałej pracy. Oszem, udało się pani Teresie dorywczo zatrudnić przy rozładunku drobiu. Podkreśla, że nie boi się żadnej, potrafi ciężko pracować. Jest do takiej przyzwyczajona. Nie chce żyć z pomocy innych. Chce sama zarabiać i utrzymywać rodzinę. Lepiej się czuje, kiedy ma coś do zrobienia; wtedy zapomina, nie myśli i nie wspomina o swoim Kaziu. I znowu łzy ociera.

Nie wie, dlaczego spotkała tak wielu dobrych ludzi? Dziwi się - wzruszona.
Żałuje, że Kazik nie może tego zobaczyć. O jej trudnej sytuacji mówili wszyscy - w sąsiedztwie i parafii, w Miętkich i gminie Szczytno. Pisały gazety codzienne i magazyny. Szybko znaleźli się tacy, którzy nie pozostali obojętni na trudną sytuację matki i rodziny. Na skrzynkę mailową oddziału "Gazety Olsztyńskiej" płynęły maile od osób chętnych przyjścia z pomocą. Zaskoczona rozmiarem dobrych chęci ludzi dobrej woli, pani Teresa nie wie, jak i komu dziękować. Szczerze wszystkim dziękuje przez łzy.

Jak widać, w każdej trudnej sytuacji, można dziś znaleźć oczekiwaną niezbędną pomoc. Ofiarodawców nie brakuje. Nie brakuje chętnych niesienia pomocy ludziom potrzebującym. Problem tylko w tym, żeby znaleźć drogę do gorących serc ludzkich. I żeby znaleźć poparcie społeczne różnych środowisk opiniotwórczych. Trzeba też pamiętać, żeby nawet w najtrudniejszych sytuacjach nie tracić nadziei i mieć odwagę mówić, o swoich skomplikowanych problemach.

Stanisław Cybruch

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto