Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powrót z niebytu

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
W najczarniejszej z czarnych, niewyobrażalnej, nieogarnionej, miękkiej jak puchowa poduszka – pojawiła się maleńka iskierka, budząca się kropelka mojego mnie.

Bo to byłam ja. Szukałam reszty, ale była tylko ta maleńka myśl – że myślę. Byłam, istniałam, zawieszona w tej najczarniejszej z czarnych, niewyobrażalnej, miękkiej jak puchowa poduszka ciemności. Potem pojawiło się drugie zaczepienie o byt poza niebytem: gdzieś, strasznie daleko od iskierki świadomości dawało nieokreśloną dolegliwość. Przeszkadzało. A potem zwyczajnie piekło skórę tam, gdzie powinno być moje biodro.

Ciemność zszarzała, pusta przestrzeń między myślą a tym piekącym miejscem wypełniła się moim ciałem (o kurczę, spirytus ją na biodrze odparzył), jakaś siła odwracała mnie na zmaterializowane plecy, jakaś odczuwalna ręka klepała po twarzy:
- Proszę otworzyć oczy, już po wszystkim, proszę dać znak, że pani słyszy.
Jak się daje znak bezwładnym wszystkim? Trzeba ruszyć głową albo otworzyć oczy, albo coś powiedzieć.
- Mmm - powiadam i mrugam z wysiłkiem.
- No wspaniale, proszę popatrzeć, to jest ten pani zmiażdżony dysk.

Wydaje mi się że otwieram oczy i chyba tak jest, bo widzę jakieś metalowe szczypce, a w nich dyndający, bury strzępek czegoś, co było moje, a teraz już nie jest, bo wisi w tych szczypcach.

Dają mi spokój, jestem wybudzona z narkozy, mogę poddać się rytmowi wózka wiozącego mnie na salę. Huśtawka w głowie, ułożenie na brzuchu, chłodna kostka wilgotnego prześcieradła pod policzkiem, jedna noga zgięta w kolanie, jedna ręka nad głowa, druga wzdłuż tułowia, w pozycji żaby najwygodniej. Odpływam, przysypiam, ktoś mi rękę obmywa i przez mgłę rozpoznaję głos pani, która już chodzi z balkonikiem:
- O rany, ale ją skłuli.

Leżę, przeciągam głowę z policzka na policzek, głowa porusza coraz większe partie mięśni, każdy ruch okupiony coraz wyraźniejszym bólem, aż wreszcie pozostaje jeden, dominujący: w okolicy krzyża jestem przybita wielkim gwoździem do łóżka. Dalej nie ma nic. Zanikają majaki, coraz bardziej dominuje ból.

Wieczorem – obchód lekarski, nóg jeszcze nie mam, dostaję rutynowo zastrzyk przeciwbólowy, żeby noc była znośniejsza. Niestety – w miejsce przytłumionej świadomości bólu zjawiam się druga ja.
Ja druga unoszę się nad łóżkiem, pływam sama nad sobą pod sufitem, ale odpłynąć dalej nie mogę, bo obie jesteśmy przebite wspólnym gwoździem. Tym moim. Ja druga czasem znikam i jestem tylko ja pierwsza, czasem jesteśmy obie, wreszcie nadchodzi świt i zaczynam drzemać bez żadnej asysty z powietrza.
Poranny obchód.

- Co pani czuje, pani Jadwigo?
- Coś mi pan doktor przy nogach robi, ale ja nóg nie mam.
- Ale coś tam robię? Tak? No to chyba wracamy do czucia. Jak tam noc?
- Było nas dwie i ja już tak nie chcę. Niech boli mnie jedną, nie chcę cierpieć za ludzkość, bo może jeszcze ktoś się podczepi?
- Siostro, proszę na noc podać pani Jadwidze pyralginę, morfinę odstawiamy.
- To nie jest materiał na ćpuna, żartuje ordynator i wiedzie swój dwór do kolejnej pooperacyjnej.

Racja. Nie chciałabym tego doświadczenia powtórzyć nawet za dopłatą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto