Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powstańcy warszawscy mówią o powstaniu - Prof. Witold Kieżun

Barbara Figurniak
Barbara Figurniak
Zdjęcie Witolda Kieżuna ps. Wypad  na okładce książki pt. Powstanie warszawskie Gloria Victis
Zdjęcie Witolda Kieżuna ps. Wypad na okładce książki pt. Powstanie warszawskie Gloria Victis Nieznany
Ludzie, z którymi spędziliśmy na rozmowach w sumie setki godzin. Niezwykle skromni, każdy z nich ma swoją własną historię, walczyli w różnych oddziałach, o konieczności podjęcia walki mówią jednym głosem. Opowiedzą o wybuchu powstania.

Profesor Witold Kieżun ps. "Wypad". Walczył w zgrupowaniu "Harnaś", następnie w Odziale Specjalnym "Gustaw"-"Harnaś". Uczestniczył m.in. w ataku na Komendę Policji i kościół św. Krzyża. Podczas tej akcji wziął do niewoli 14 jeńców. Zdobył przy tym niezwykle cenną broń i amunicję. W sierpniu został odznaczony Krzyżem Walecznych, a 23 września 1944 r. Krzyżem Virtuti Militari V klasy. Wraz z ludnością cywilną wyszedł z Warszawy. Uciekł z transportu, dostał się do Krakowa i tam kontynuował działalność konspiracyjną. W marcu 1945 r. został aresztowany przez NKWD i przesłuchiwany w więzieniu przy ul. Montelupich. 23 maja 1945 r. wywieziono go z innymi żołnierzami Armii Krajowej oraz z jeńcami niemieckimi do ZSRR. Wywózka miała celowo upokarzający charakter : w każdym wagonie stłoczono żołnierzy AK i SS - Rosjanie traktowali ich jednakowo. Przez Syberię trafił do gułagu Krasnowodsk na Pustyni Kara Kum. Trzykrotnie otarł się o śmierć, a w obozie, chorego i wycieńczonego pracą ponad siły, uratowała myśl o wybuchu Powstania. Był właśnie dzień 1 sierpnia. Umierający rozpoczął walkę ze śmiercią i pokonał ją. Teraz wspomina:

"...to był okres fantastycznego, jednolitego zrywu. On udowodnił, że społeczeństwo, które jest podzielone, skłócone, bardzo zróżnicowane, może się złączyć wtenczas gdy chodzi o ideały wyższego stopnia w strukturze wartości – wolność, o którą walczyliśmy, zniszczenie okupanta, zlikwidowanie totalitaryzmu niemieckiego. A potem totalitaryzmu również radzieckiego. To jest wielka wartość i to musi w naszej świadomości zostać. Następne pokolenie musi być w taki sposób wychowywane, żeby miało świadomość rangi tego zrywu. Istnieje skala wartości, są wartości, za które trzeba – co daje kolosalną satysfakcję osobistą – poświęcić swój indywidualny interes, łącznie nawet ze swoim życiem. Na tym polega kwintesencja całego procesu Powstania, pamięci Powstania, historii Powstania. "

1 czerwca 2014 r. odbyliśmy wielogodzinne spotkanie z Profesorem. Dzięki jego wspaniałej pamięci i pięknej, płynnej mowie, przenieśliśmy się w tamten czas, do okupowanej Warszawy. Ponieważ z roku na rok rośnie zainteresowanie powstaniem oraz mnożą się dyskusje na temat jego wybuchu, z uwagą słuchaliśmy każdego słowa, aby móc się nimi dzielić.
Profesor wyszedł od stwierdzenia, że Powstanie Warszawskie było historycznym i największym na świecie buntem ludności przeciwko niewolniczemu okrucieństwu.
Milionowe miasto rozpoczęło walkę o jedną z największych wartości - walkę o wolność. Polska podziemna armia składała się w większości z ochotników i była słabo wyposażona, a jednak walczyła aż przez 63 dni i to z jedną z najlepszych armii świata. Był to jak sam określił " historyczny fenomen ". Żeby to zrozumieć trzeba przeżyć tak straszne traktowanie i niesamowite okrucieństwo wobec ludności Warszawy mówił profesor.

Opowiadał nam jak wyglądało życie warszawiaków w czasie okupacji, a jego wypowiedzi pokrywały się z wykładem, który dał przy okazji pobytu w Krakowie otrzymując tytuł honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Byliśmy na tym wykładzie, zatem przedstawiamy jego fragment pochodzący z naszego nagrania :

"Myśmy się w Warszawie przez pięć lat przygotowywali do powstania. W Warszawie okupacja była dwa razy gorsza niż w Krakowie. Warszawa było traktowana jako wrogie miasto. Co rusz były łapanki, gdy ktoś wyszedł na miasto to nie wiedział czy wróci. Poza tym publiczne rozstrzeliwania. Idę ulicą, raptem przejeżdżają dwa duże samochody. Wyskakuje żandarmeria, wszyscy na bok !, na bok !, pusta prawa strona i wyprowadzają sześciu skazańców ze skrępowanymi rękoma. Stają, wyskakuje oddział żołnierzy, broń szykują i tego nigdy nie zapomnę : jednym, wielkim głosem, jeden okrzyk : " niech żyje Polska ! "... i strzały. Potem już tych okrzyków nie było - zalepiano usta.(..) To tego aresztowali, to tamtego, stale rewizje. W moim domu było pięć rewizji. Przychodzą, otaczają całą dzielnicę. O piątej rano do każdego domu wchodzą, rewidują, przeglądają dokumenty..Warszawa była traktowana w sposób..no tragicznie było."

Profesor opowiadał także o powszechnej nędzy. Ludzie głodowali i w zasadzie mogli liczyć jedynie na bardzo małe przydziały żywności na kartki. W teatrach i kinach odbywały się tylko programy niemieckie, dlatego je bojkotowano : „Tylko świnie siedzą w kinie” albo odpalano w kinie pociski ze żrącym dymem. Warszawiacy nie mieli żywności, nauki, hymnu, flagi, nie wspominając o deptanej ludzkiej godności. Nie wolno było im się kąpać w Wiśle, choć lato było nadzwyczaj gorące. Dokuczały im straszliwe upały. Wisła wtedy była bardzo czysta. Kiedy nosili wodę, Niemcy strzelali im do wiader. Robili sobie z tego świetną zabawę. Na tę wodę czekały rozgorączkowane dzieci, chorzy i ranni. Takie traktowanie coraz bardziej budziło w tych ludziach chęć zrzucenia niewolniczego jarzma.

Długo słuchaliśmy o tym, jak tragiczne było życie ludności Warszawy, ale dobitnie i skrótowo oddadzą to słowa Marii Pajzderskiej, która była sanitariuszką w tym samym batalionie „Gustaw-Harnaś” - kompania "Grażyna". Pani Maria wspomina, że " ..Witek był pierwszym, któremu zakładałam opatrunek. Miał skaleczoną rękę... "

" Witku (..) pamiętasz ? My wszyscy mieliśmy dość obozów, łapanek, rozstrzeliwań, przemocy i niewoli, strasznej niewoli, której już nie mogliśmy znieść, dlatego WALCZYLIŚMY."

Co działo się w Warszawie 21 i 22 lipca po zamachu na Hitlera i klęsce armii niemieckiej pod Warszawą ? Profesor wspomina :

"Wspaniały dla nas widok : tłumy Niemców ubrudzonych, mało tego, na wózkach ciągniętych przez konie. Taki mały wózek i dwunastu stłoczonych Niemców, w brudnych , podartych mundurach, większość już bez broni, wszyscy się wycofują. My jesteśmy szalenie szczęśliwi. Tłum ludzi stoi, "patrzcie uciekają !" Ja jestem wtenczas - jak to się mówiło "zasypany". Nie nazywam się Kieżun, nazywam się Jezierza i mieszkam w opuszczonym mieszkaniu, które jest składem broni. Mam całą broń oddziału specjalnego. Pistolety maszynowe, karabiny, granaty, naboje itd."

W napięciu czekali na rozkaz rozpoczęcia walki, tym bardziej, że słyszeli już komunikaty radiowe wzywające do powstania. Oto fragment przedmowy Prof. Witolda Kieżuna do książki pt. „Powstanie Warszawskie 1944 GLORIA VICTIS”
"... radio Moskwa i polskie komunistyczne radio Kościuszko ze Związku Radzieckiego zaczęły nadawać apele gorąco wzywające do rozpoczęcia walki w Warszawie. „Armia Czerwona jest już tuż, tuż i trzeba szybko jej pomóc zająć bez walki Warszawę.” 25 lipca ukazały się też ulotki Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z Lublina z podobnie gorącym apelem i zapewnieniem, że Polska Armia, razem z Armią Czerwoną liczą na pomoc wszystkich mieszkańców Warszawy we wspólnej walce w Niemcami.

(...)Dnia 27 lipca ogłoszono przez megafony komunikat gubernatora Fischera, że Warszawa zostaje ogłoszona fortecą, „Festung Warschau”, to znaczy, że będzie się bronić do ostatniego żołnierza i dlatego rozkazuje stawiennictwo dnia 28 lipca o godzinie 8 rano na wymienionych placach 100 tys. mężczyzn od 16 do 65 roku życia, do robót fortyfikacyjnych.
Niewykonanie rozkazu będzie karane – oczywiście karą śmierci. Warszawiacy nie wykonali tego wojennego rozkazu, zgłosiło się tylko kilkadziesiąt osób.
Był to jedyny przypadek w całej historii okupowanej Europy zbiorowego niewykonania niemieckiego rozkazu wojennego. Dowództwo AK w tej sytuacji wydaje rozkaz: 28 lipca godzina 20 mobilizacja, wszyscy akowcy meldują się w zaplanowanych wcześniej lokalach kontaktowych, gdzie będzie przygotowana broń. Czekamy z bronią całą noc, rano rozkaz: „Broń ukryć w punktach zbiórki, wracać do domu i czekać na rozkazy”. Okazało się, że jeszcze nie wszystkie służby niemieckie wróciły, że nie mają jeszcze siły do wykonania wyroku śmierci na 100 000 Warszawiaków, a Armia Czerwona jeszcze nie wkroczyła na przedmieścia Pragi, prawobrzeżnej Warszawy.

Premier polskiego rządu w Londynie, Stanisław Mikołajczyk, mający ustalić w Moskwie ze Stalinem formy współpracy z polskimi komunistami, dopiero odlatuje do Moskwy. 30 lipca nasz wywiad dowiaduje się, że 2 sierpnia jest zarządzona ewakuacja niemieckiej cywilnej służby, mają mieć żywność na dwa dni. Sprawa jest już jasna, akcja likwidacji już zdemaskowanej AK ma nastąpić prawdopodobnie 3 sierpnia, zaraz potem ma być zarządzona ewakuacja całej polskiej ludności, tak jak to już zrobiono w twierdzy Mińsk Litewski (miasto zostało zniszczone w 92 %, a 40 % jego mieszkańców zginęło w czasie ewakuacji). 31 lipca okazuje się, że patrole czołgowe Czerwonej Armii zbliżają się do Pragi.

Tak więc początek Powstania to 28 lipca – i to nie na rozkaz dowództwa AK, lecz decyzją ludu Warszawy, niewykonania pod grozą kary śmierci rozkazu gubernatora Fischera. Ciąg dalszy to już logiczna konsekwencja – z poważnymi pozytywnymi perspektywami – porozumienia w Moskwie: Mikołajczyk – Stalin – Bierut, Wasilewska, Osóbka-Morawski, z okresu 1-7 sierpnia 1944 r. w Moskwie. Wizyta premiera Mikołajczyka została zaaranżowana przez Churchilla. Już wtedy padła jednoznaczna, okrutna odpowiedź polskich komunistów rezydujących w Moskwie: „Nie, żadnych porozumień z Londynem, żadnej pomocy dla ‘awantury’ w Warszawie. Tak więc niech ginie Warszawa w nierównej walce, niech ginie 200 000 Warszawiaków, ale dla nas ważniejsza jest nasza pełna komunistyczna władza. Można było liczyć, że Wasilewska, której przyjaźń ze Stalinem była powszechnie znana, zasugeruje Stalinowi pomoc, bo i tak Armia Czerwona w Warszawie to pewna władza komuny. Warto to zapamiętać, także dla zrozumienia faktu dlaczego wszyscy postkomunistyczni autorzy tak krytycznie oceniają Powstanie Warszawskie. Premier Mikołajczyk jak zmyty wraca 7 sierpnia do Londynu. Niestety, Mikołajczyk nie wiedział wówczas o zdradzie Roosevelta, który w tajemnicy zawarł ze Stalinem w 1943 roku w Teheranie umowę, że Polska odda Stalinowi całe Kresy z Lwowem i Borysławiem, ale z zastrzeżeniem że Stalin nie ujawni tej umowy, żeby Polacy w Ameryce nie przeszkodzili w wyborze Roosevelta na trzecią kadencję. Nie wiedzieliśmy też, że Roosevelt planuje po wojnie zlikwidowanie światowego systemu kolonialnego w porozumieniu z ZSRR. Dlatego po pokonaniu niemieckiej armii gen. Rommla w Afryce, kategorycznie nie zgodził się na plan Churchilla, zakładający zaatakowanie Niemiec przez Grecję, Jugosławię, Węgry i w ten sposób w ciągu kilku miesięcy wyzwolenie Polski z okupacji niemieckiej. ZSRR bez całej Europy Środkowej i połowy Niemiec nie byłby wystarczająco potężny jako partner do likwidacji Imperium Brytyjskiego i innych państw kolonialnych.

Roosevelt ujawnił swoją koncepcję amerykańskiemu kardynałowi, arcybiskupowi Nowego Yorku, Francisowi Josephowi Spellmanowi w 1941 roku, po podpisaniu umowy pomocy dla ZSRR, z zastrzeżeniem utrzymania jej w tajemnicy przez 25 lat po jego śmierci. Wyjaśnił mu też, że Stalin pozwolił prawosławnym popom dołączyć do oddziałów wojska i dał możliwość kształcenia nowych popów, obiecując wprowadzić po wojnie system demokratyczny. Roosevelt z wielkim zaangażowaniem emocjonalnym stwierdził, że likwidacja kolonializmu jest moralnym obowiązkiem Stanów Zjednoczonych, jako pierwszego kraju, który w 1775 roku rozpoczął walkę o wolność przeciwko Imperium Brytyjskiemu.

Tak więc Powstanie 1944 roku to przykład typowej dla greckiego dramatu sytuacji tragicznej – każda decyzja doprowadza do tragicznego efektu, zniszczenia miasta i jego zabytków, olbrzymiej liczby ofiar. Jednak to wszystko, począwszy od 1939 roku, rodzi się ze zdrady aliantów, którzy wykorzystali nasz potencjał ideowy, naszą bojową postawę, a ostatecznie zgodzili się na pozbawienie nas niepodległości. Uzależnienie Związku Sowieckiego od dostaw broni i wszelkiego rodzaju sprzętu wojennego ze Stanów Zjednoczonych było tak olbrzymie, że np. doprowadzenie do zgody na lądowanie na lotniskach radzieckich 104 samolotów amerykańskich z zaopatrzeniem bojowym w dniu 18 września mogłoby być wymuszone na początku Powstania. Autorka książki cytuje tu opinię generała Bora, który twierdził , że przy tak wielkim „zastrzyku” broni były szanse na zdobycie i utrzymanie całego miasta. Podobnie ogłoszenie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii (w końcu naszych sojuszników) dotyczące praw kombatanckich dla nas, Akowców, z konsekwencją restrykcji w przypadku ich nie uwzględnienia, miało miejsce dopiero 30 sierpnia, a nie na przykład 2 sierpnia. Ilu naszych jeńców by ocalało, a być może ocalałaby Wola i Ochota. Była to walka Polskiej Armii, a nie „rewolucjonistów”. Doskonale widać, jak znowu zostaliśmy zdradzeni przez wiarołomnych aliantów...."

W kolejnych materiałach przedstawimy postacie innych powstańców i ich wypowiedzi dotyczące Powstania Warszawskiego.

Współautor artykułu:

  • Mateusz Jarosz
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto