Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poznaj moje miasto. Refleksje o fotografowaniu

YanBi
YanBi
Most Tumski. W głębi katedra, najbardziej rozpoznawalny obiekt Wrocławia. Fot. Janina Bieleńko
Most Tumski. W głębi katedra, najbardziej rozpoznawalny obiekt Wrocławia. Fot. Janina Bieleńko Janina Bieleńko
Powszechna dostępność aparatów cyfrowych wpłynęła na lawinowy wzrost fanów fotografowania. Zaroiło się w sieci od mniej lub lepiej wykonanych obrazków z naszego podwórka, z naszego pięknego świata.

Do napisania tego tekstu skłonił mnie komentarz pod artykułem Zostań koneserem.
Damian Mosz napisał: Jak zwykle u Ciebie. Piękny ten Twój Wrocław.
I w tym krótkim, sympatycznym komentarzu, poruszył dwa, bardzo istotne zagadnienia dotyczące fotografii, którą amatorsko zajmuję się od czasu, kiedy aparaty cyfrowe stały się powszechnie dostępne.

Piękny ten Twój Wrocław

Wrocław, jak każde miasto w kraju ma swoje piękne i brzydkie miejsca. I nie jestem na nie ślepa. Powiem więcej. Dopiero patrząc przez obiektyw zauważyłam wcześniej nie dostrzegane
elementy krajobrazu. Na przykład to, jak brzydka i nieuporządkowana jest sieć przewodów elektrycznych trakcji tramwajowych, która tworzy nad ulicami prawdziwą (nie obrażając pająka) pajęczynę. Ale nie taką misterną, regularną i symetryczną, jaką potrafi upleść pająk, ale byle jaką, chaotyczną, przecinającą stalowymi liniami kadrowane niebo czy zabytkowy budynek.
Patrząc pod nogi, widzę dziury w chodniku, wyrwy w świeżo położonej nawierzchni ronda, puszki po piwie, które nie trafiły do kosza. Wiadomo. Alkohol psuje koncentrację i celność. Jednak, jeżeli ten industrialny śmietnik nie jest specjalnym tematem moich zdjęć, patrzę na moje miasto tak, jak patrzy zakochany chłopak na dziewczynę. I nie jest dla niego ważne, że kumple mówią mu: "Co ty w niej widzisz? Ona jest jak tysiące innych?" Dla chłopca i tak jego ukochana jest najpiękniejszą dziewczyną świata.

Ale krytyczne uwagi zapadają w podświadomość chłopca i jego umysł odruchowo nastawiony jest na wyłapywanie pozytywnych opinii, które by potwierdziły te własne, "skażone" emocjami widzenie.

A mnie czasem niepokoją pozytywne komentarze, takie, jak ten od Damiana. Zastanawiam się, czy nie wprowadzam ludzi w błąd ... Przyjadą do mojego miasta. Potkną się na wystającym kocim łbie i idąc dalej nie będą już patrzeć na koronkowe wieże gotyckiego ratusza, bo całą uwagę skupią na bezpiecznym dotarciu do celu.

Dla uspokojenia sumienia lubię oglądać zdjęcia mojego miasta wykonane przez gości, wpadających tu na jeden, bądź kilka dni. Co przykuwa ich uwagę? Jakie obiekty i miejsca utrwalają na swojej fotografii?

W galerii Artura Ziembaczewskiego moje miasto prezentuje się wyjątkowo ciekawie. I w detalach i w planach ogólnych. Architektura, pomniki, malownicze zakątki nad Odrą. Zdjęcia robione o świcie i o zmierzchu. W turystycznie popularnych miejscach i w tych rzadziej odwiedzanych.

W galerii internauty o nickuMillotaurus, mieszkańca Łodzi, Wrocław jawi się zmysłowo.
W każdej roślince, ślimaczku na murze, czy kamyczku nad brzegiem rzeki.

Wracam zatem do moich "pocztówek", uspokojona myślą, że inni też dostrzegają urok i urodę Wrocławia. To miasto jest wyjątkowo fotogeniczne. Wystarczy pozwolić się oczarować.

Jak zwykle u Ciebie

Druga myśl w komentarzu wywołuje inną refleksję. Słowo "zwykle" ma dwa oblicza.

Po pierwsze sugeruje, że kolejne zdjęcia będą podobne do poprzednich i na niespodzianki nie ma co liczyć. Po drugie, że będą to tylko urocze pocztówki, na których miasto będzie ślicznie podane, puszki po piwie "wydelejtowane" i trakcja elektryczna zdjęta na czas zdjęcia. I obie refleksje będą zgodne z prawdą.

Na początkowym etapie fotoedukacji, według mnie, najbezpieczniej robić zdjęcia, trzymając się klasyki kadrowania. Ona gwarantuje przynajmniej gładki i przeważnie pozytywny odbiór. A ten, jak wiadomo, pomaga w dalszej edukacji. Tu ewidentnie marchewka jest lepsza od kija. A batów nie żałują polscy Internauci, nastawieni głównie na wyłapywanie i wytykanie błędów.

O konstruktywnej krytyce, czyli takiej, która nie tylko pokazuje dobre i złe strony zdjęcia, ale także kończy się radą, jak te złe elementy wyeliminować, można tylko pomarzyć. Internauci często także zarzucają, że zdjęcie było edytowane w komputerowym programie obróbki fotografii. Zarzut ten może miałby sens, gdyby celem autora - fotografa była dokumentacja fotograficzna miejsca, obiektu, zdarzenia i każde przekłamanie rzutowałoby na wiarygodność zdjęcia jako dokumentu.

Natomiast zupełnie absurdalne jest atakowanie autorów zdjęć, którzy nie mają ani takiej potrzeby, ani żadnego umiłowania do tworzenia fotografii dokumentalnej. Co więcej, którzy, patrząc przez obiektyw, kierują się pięknym mottem, inaugurującym galerię Oliviera Faugerasa - Balades en Provence

Ne photographie pas ce que tu vois, mais plutôt ce que tu ressens - co w wolnym tłumaczeniu znaczy: Nie fotografuj tego, co widzisz, ale raczej to, co czujesz.

To od fotografującego zależy, jaki obraz zechce pokazać odbiorcy. Czy opublikuje krajobraz morski z krzywym horyzontem, czy wcześniej użyje funkcji "Custom rotation", pozwalającej wypoziomować tę magiczną linię styku morza z niebem.

Wrocławski fotograf, który pracuje dla znanych wydawców albumów fotograficznych w kraju i za granicą, na pytanie słuchacza wykładu czy to właściwe, że usunął ze zdjęcia zabytkowego gmachu Politechniki blaszany kosz na śmieci, który stoi przed wejściem, odpowiedział: - Kosz dzisiaj jest, za rok może go tutaj nie być, a Politechnika przetrwała sto lat i przetrwa pewnie drugie tyle i jej wizerunek w albumie także.

Poddawanie zdjęć obróbce nie jest niczym nowym. Od początku istnienia fotografii eksperymentowano. Teraz jest tylko łatwiej, gdyż zamiast mieszania w odczynnikach chemicznych używa się opcji dostępnych już na poziomie aparatu albo narzędzi edycyjnych, których rozmaitość oferują programy komputerowe. I dlaczego z nich nie korzystać, żeby poprawić kadr, jasność, kontrast czy nasycenie koloru. Zdjęcie to nasze dzieło i to my decydujemy o jego ostatecznym wyglądzie. Tu kłania się popularne powiedzenie, że to człowiek a nie aparat robi zdjęcie.

Można mieć najlepszy aparat i robić kiepskie zdjęcia albo takie, które się zwyczajnie nie podobają, bo nie wiadomo, jaki jest temat zdjęcia, bo kompozycja nie do zaakceptowania, bo śmieci włażą w kadr i psują efekt.
Sztuka autoselekcji zdjęć przeznaczonych do publikacji, według mnie, polega na umiejętności spojrzenia na zdjęcie oczami odbiorcy.

Często zapominamy o takiej drobnostce, że kiedy autor patrzy na swoje zdjęcie, pamięta wszystko, co się wtedy działo. Pamięta atrakcyjne otoczenie, pamięta emocje, jakie mu towarzyszyły przy wyborze do sfotografowania tego, a nie innego fragmencika rzeczywistości. Odbiorca widzi to, co widzi. Kawałek ulicy, jakąś lampę, wypłowiałe niebo nad kościołem i pisze beeee… I trudno mu się dziwić. Zdjęcie w oczach widza jest odarte z tych pozytywnych emocji, które ciągle wywołuje w umyśle i psychice autora.

Oczywiście powyższe uwagi dotyczą robienia zdjęć, które mają się podobać. Chcemy otrzymać parę głasków i miłych słów. Fotografujemy niejako "pod publiczkę". A jak robić zdjęcia dobre i zarazem ciekawe, nawet jeśli kontrowersyjne? Jak wypracować własny styl, żeby być rozpoznawalnym? Jak odejść od pocztówkowej sztampy? Jak nie bać się szukać własnych ścieżek w tym fascynującym zajęciu, jakim jest fotografowanie? To jest już temat na inne opowiadanie ...
Jak osiągnę ten etap samoedukacji, niechybnie napiszę ciąg dalszy. A tymczasem zapraszam do dyskusji i do mojego pocztówkowego Wrocławia.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto