Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Praktyka zagraniczna czy studencki obóz pracy?

michalmazik
michalmazik
Rolnictwo, ogrodnictwo to najpopularniejsze branże obierane przez studentów
Rolnictwo, ogrodnictwo to najpopularniejsze branże obierane przez studentów
Nasi studenci w przerwie międzysemestralnej chętnie decydują się na pracę na farmie, czy gospodarstwie rolnym gdzieś w zachodniej Europie. Łatwo dostać pracę, a do zbioru truskawek czy plewienia roślin nie potrzeba poligloty.

Praca za najniższą stawkę, brak płatnych nadgodzin, wyścig szczurów przy pracy na akord. Praca w deszczu, czy w błocie, brnąc po kolana. Niewielu jest zadowolonych z traktowania i warunków pracy. Dlaczego godzą się na brak szacunku i mieszkanie w rozwalających się, zimnych karawanach przypominających puszki konserw?

Dlaczego praca za granicą?

Praca w Anglii, Niemczech czy Hiszpanii to duża szansa na zarobienie świetnych pieniędzy. W Polsce ciężko jest znaleźć dorywczą pracę na trzy miesiące, a na Zachodzie latem jest najwięcej ofert (głównie sezonowy zbiór owoców). Czasem kilka tygodni wystarczy, by odłożyć gotówkę na rok życia w kraju, zakup samochodu czy atrakcyjną podróż. Szkoda nie wykorzystać okazji, w dodatku wyjazd to szansa na zwiedzenie innych krajów, naukę języka obcego, wyrwanie się z domu.
Adam Partyka, były manager Home Farm w Anglii stwierdza: - Przyjeżdżający liczą na wielki zarobek, a jak to często bywa, czeka ich wielkie rozczarowanie. Są jednak studenci, którzy jadą za granice, aby poszerzyć horyzonty, zobaczyć nowe technologie, nabyć doświadczenia, złapać kontakty.

Czy na farmie można nauczyć się czegoś i zobaczyć nowe technologie? Duża grupa studentów kierunków rolniczych jedzie tam w celach edukacyjnych. Dla nich to praktyki, po powrocie na studia są egzaminowani. Zdobywając praktykę w gospodarstwach rolniczych otwierają przed sobą nowe perspektywy pracy. Mają szansę stać się fachowcami w swoich zawodach, wykorzystać nabytą wiedzę w przyszłości. Jak jest w praktyce?

Wyjazd na próbę

Roman, student IV roku ogrodnictwa na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie pierwszy raz na farmę wyjechał w celach zarobkowych. Praktykę półroczną za granicą miał odbywać w następnym roku, postanowił rok wcześniej skorzystać z 3-miesięcznej oferty pracy, którą znalazł w dziekanacie. Sił próbował przy zbiorze truskawek w Anglii. Wyjechał z kolegą, zadowolony, że zażegna kryzys finansowy. Na farmie natrafił na zatrważające warunki. Bezlitosna, nieludzko ciężka praca, traktowanie studentów jak śmieci, karawany z dziurami w podłodze, brak ciepłej wody. Postanowił zmienić pracę. Po powrocie do Polski dowiedział się, że z tej farmy uciekły już rzesze studentów, a uczelnia wciąż wysyła tam kolejnych.

Roman błąkając się w poszukiwaniu pracy, załapał się na kolejną farmę. Nie chciał wracać bez grosza do Polski. Zainwestował dużo pieniędzy w ten wyjazd. Warunki pracy były lepsze niż na poprzedniej farmie, ale na odłożenie dużej sumy pieniędzy nie było szans. Praca na farmie jest zależna od pogody. A to było deszczowe lato. - Nieurodzaj, psuły się owoce, a obrywali studenci, bo ich praca nie przynosiła oczekiwanych efektów. Często wymagano od nas więcej niż było możliwe i wyrzucano ludzi z roboty. Szefowie zrobili wyścig szczurów - wspomina.

Pracował przy zbiorze czereśni, jabłek, gruszek, śliwek. Praca na akord. Warunki mieszkalne były znośne. Spotkał się jednak z złym traktowaniem przez brygadzistów. - O ile właściciel farmy był dla Polaków bardzo dobry to jego managerowie na zbierających wyładowywali swoje niepowodzenia. Pojawiły się durne zasady, jak zakaz przebywania poza barakiem po godzinie 22. Za złamanie tego zakazu dostawało się pięć dni wolnego, zakaz możliwości organizowania imprez w dni powszednie – opowiada.

Inny świat?

Studenci byli źle traktowani, nie mieli praw, musieli podlegać czasem niezrozumiałym regułom narzucanym przez brygadzistów. W przeciwnym przypadku byli karani. Wyrzucano słabszych pracowników, a na ich miejsce pojawiali się nowi. To powszechne na farmach. Gdy jest gorszy sezon, a ma się zbyt wielu pracowników, część z nich wyrzuca się po tygodniu. Farmy mają podpisane umowy z programami zajmującymi się pośrednictwem pracy dla studentów. Muszą dla takich osób zwolnić miejsce. Gdy osoby z programów już zadomowiły się, traktowano je tak samo przedmiotowo, jak resztę. Pracownik sezonowy to pracownik, z którego trzeba jak najwięcej wycisnąć.
Ekspert w kwiaciarstwie

Roman niedawno wrócił do Polski z półrocznych obowiązkowych praktyk studenckich. Był w Belgii. Pracował w branży kwiaciarskiej. - Pracowałem w gospodarstwie doświadczalnym uprawy azalii japońskiej przy biurze. Praca doskonała, lekka, urozmaicona i cały czas w szklarni. Płatne pięć euro za godzinę w praktyce, na umowie widniała suma ośmiu. Bardzo luźne godziny pracy – stwierdza.

Oprócz pracy w szklarni zajmował się pobieraniem próbek gleby, które były analizowane w laboratorium in vitro w Gent. Z pobytu w Belgii jest zadowolony. - Pobyt był dla mnie wielkim doświadczeniem, w dziedzinie azalii stałem się prawdziwym ekspertem – mówi. Nie ma zastrzeżeń do sposobu traktowania pracowników przez szefa. - Szef bardzo mnie szanował i był zadowolony z mojej pracy, nawet teraz pisze do mnie maile i zapewnia, że na lato mi może zapewnić pracę - kończy.

Ucieczka z piekła

Bartosz, student ogrodnictwa III roku Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie pierwszy swój wyjazd na farmę traktował jako okazję do poznania innego kraju, zobaczenia Anglii. To była jego pierwsza praca. Wyjechał korzystając z oferty uczelni i już po tygodniu uciekał z farmy. Pracował przy zbiorze truskawek. Praca ciężka, pieniądze niewielkie, warunki mieszkaniowe tragiczne. Po kryjomu opuścił farmę, pieniędzy za tydzień pracy nie odzyskał.

Dosyć szybko znalazł pracę przy zbiorze czereśni. Praca również na akord, słaby sezon, niewielkie pieniądze. Szef był bardzo miły, pracowników traktował z szacunkiem. Gorzej było z brygadzistami. Ci potrafili być niegrzeczni i pokazywać swoje uprzedzenia w stosunku do innych nacji. Tygodniowe wypłaty na farmie drzew owocowych nie należały do najwyższych. Pracowali tam również inni Polacy, którzy nie byli zadowoleni z pensji, ale zostali. Bartosz postanowił szukać szczęścia w innym miejscu. - Długość pracy, a co za tym idzie, zarobki, były uzależnione od pogody - stwierdza. Nie po to uczył się mnóstwa rzeczy o roślinach by być tanią siłą roboczą. Bardzo kulturalnie zachował się szef Bartosza, który wiedząc, że jego pracownik odchodzi z pracy, odwiózł go na dworzec.
Świnie lepsze od zbioru owoców

Bartosz zatrudnił się w gospodarstwie, zajmującym się chowem świń (około siedmiu tysięcy świń). Firma znajdowała się niedaleko Oksfordu. Chociaż w miejscu pracy panował straszny smród, a praca była ciężkie, dawała mu satysfakcję. Często sprzątał odchody, ale to nie był największy problem z jakim się borykał. - Trzeba było przyzwyczaić się do dość specyficznego zapachu, ale największe zagrożenie stanowiły maciory, które podczas porodów były agresywne i trzeba było być ostrożnym.

Bartosz był szanowany zarówno przez pracowników, jak i szefa. Większość osób, które tam pracowały to Anglicy. Pracował też Włoch, z którym Bartosz zaprzyjaźnił się i Rumun. Traktowano go jak legalnego pracownika zatrudnionego w Wielkiej Brytanii, czego nie można powiedzieć o poprzednich farmach. Miał płacone za nadgodziny, nie był zmuszany do pracy dodatkowej, sam decydował, kiedy chce zostać. Anglicy byli wyrozumiali i uprzejmi. Czasem zdarzały się problemy z komunikacją, ale nie zetknął się z szyderstwem czy rasizmem. Wrócił do Polski zadowolony z wyjazdu. Większość wolnego czasu spędził na podróżach do Birmingham, Oksfordu czy Londynu.

OD REDAKCJI. Czy masz na koncie takie przykre doświadczenia? Podziel się z innymi...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto