Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prawda o sytuacji w Tybecie

Mariusz Orłowski
Mariusz Orłowski
Tybet to region położony powyżej 4 tys. km nad poziomem morza, ubogi w roślinność i często nawiedzany przez klęski żywiołowe.
Tybet to region położony powyżej 4 tys. km nad poziomem morza, ubogi w roślinność i często nawiedzany przez klęski żywiołowe. http://foto.otwarty.pl/
Zachodnie rządy, media i przeróżne organizacje, wszędzie i przy każdej okazji potępiają Chiny za działania w Tybecie. Polska, podążając za modą, przyłączyła się do tego litościwego wycia.

Namnożyło się organizacji „walczących o wolność” Tybetu, krzykaczy wśród polityków, społeczników, „ekologów”, a nawet podupadających gwiazd filmu i muzyki. Tybet stał się modny, „sprawa Tybetu” stała się powszechną sprawą „wszystkich wolnych ludzi”. Wystarczy wpisać hasło „Tybet” w wyszukiwarce – dziesiątki linków organizacji, polityków, gwiazd i akcji na rzecz „wolnego Tybetu”... o samej historii, geografii czy obyczajowości Dachu Świata trudno znaleźć rzeczowe i obiektywne informacje.

Historia

Tybet leży na południu Chin, jest nazywany Dachem Świata gdyż, jest położony powyżej 4 km nad poziomem morza. Na Wyżynie Tybetańskiej w V w. osiedliły się plemiona koczownicze wyznające szamanizm. Już w VII w. państwo tybetańskie, ze stolicą w Lhasie, krwawo podbijało i podporządkowywało sobie okoliczne plemiona i narody, zagrażając Chinom, Indiom i Nepalowi. W IX w., w wyniku nieposkromionych dążeń do władzy arystokratów tybetańskich, Tybet rozpadł się na księstwa. Skłócony wewnętrznie kraj podbili Mongołowie, pod wodzą Kubilaj Chana. Dążąc do utrzymania jedności krainy, popełnił on znaczący historycznie błąd, nadając władzę świecką tybetańskim klasztorom buddyjskim.

Na przełomie wieku XIV i XV Cong-k'a-Py – przywódca sekty Żółtych Czapek – rozbudował sieć klasztorów buddyjskich w Tybecie i nadał im kompletną władzę świecką w tej krainie. Stworzył lamaizm, czyli tybetańską odmianę buddyzmu, teokrację, opartą na władzy Dalajlamy i Panczenlamy – dwóch kolejnych wcieleń Buddy. Ten podwójny i odrodzony po setkach lat Budda, miał przydawać znaczenia i autorytetu władzy oraz krainie. Kiedy jedno z kolejnych wcieleń Buddy konało, mnisi rozesłani po wioskach szukali jego reinkarnacji; gdy znajdowali „kolejne wcielenie” - ciemnego lecz nie upośledzonego kilkuletniego wieśniaka – zabierali go do klasztoru i rozpoczynali intensywną indoktrynację.

W XVIII w. do Tybetu dotarli misjonarze chrześcijańscy. Byli wstrząśnięci tym, co tam zastali. Ok. 90 proc. populacji stanowili przymierający głodem chłopi, żyjący w lichych chatach, nie znający nawet koła, wykorzystywani i izolowani od innych nacji przez buddyjskich mnichów i kapłanów. System feudalny teokracji zapewniał zaś klasie rządzącej – czyli buddyjskim duchownym – dowolny wyzysk reszty mieszkańców, życie darmozjadów w luksusach, wznoszenie coraz to nowszych, większych i bogatszych klasztorów. A najbardziej poruszyły kapucynów i jezuitów kary wydawane przez buddyjskich mnichów podległym im chłopom, np. publiczne chłosty na placu Lhasy.

Na początku XX w., dążący do imperializmu i kolonializmu, Brytyjczycy wysłali swoją armię do podbicia Tybetu. 3 tys. żołnierzy brytyjskich, pod wodzą spirytysty sir Francis`a Younghusband`a, z karabinów maszynowych rozwaliło kilka tysięcy Tybetańczyków. Wówczas duchowne władze Tybetu, z obawy przed swoją detronizacją, podpisały umowę z rządem brytyjskim, stanowiącą o otwarciu krainy dla Brytyjczyków i handlu z nimi. W 1906 r. Brytyjczycy (okupujący już Indie, Birmę, Hongkong, Singapur, Cejlon, kraje arabskie, itd.) zmusili Chiny do podpisania traktatu o „utrzymaniu jedności w Tybecie”. W efekcie czego Chiny, aby dotrzymać deklaracji, zajęły Tybet w 1910 r.

W 1911 r. upadło Cesarstwo Chińskie, do Lhasy powrócił XIII Dalajlama i proklamował niepodległość krainy, przywracając wyzysk chłopów przez duchownych buddyjskich oraz izolację Tybetu, która zapewniała tenże stan rzeczy. XIII Dalajlamie zawdzięczamy również niewiedzę o tym co się działo w Tybecie do połowy XX w., gdyż mnisi buddyjscy, dążący do nirwany poprzez wyzysk chłopów, nie prowadzili kronik i zakazywali wjazdu do krainy wszystkim obcokrajowcom.

W 1950 r. Chińska Republika Ludowa zajęła Tybet. Politycy i media na Zachodzie nazywają tą aneksję „zbrojną inwazją”, Chiny zaś - „pokojowym wyzwoleniem Tybetu”. Zachód, jak i polskie władze oraz organizacje, bezkrytycznie przyjmujące zawsze punkt widzenia oszołomów z USA, uzasadniając swoją nazwę aneksji twierdzą, że Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza wymordowała wówczas w Tybecie 1,2 mln mieszkańców. Chiny temu zaprzeczają, ale nikt ich na Zachodzie nie słucha. Oskarżycielom nie przeszkadza nawet fakt, że według nich wymordowano więcej Tybetańczyków niż ich w ogóle było według spisów ludności. Zaś za tezą Chińczyków o „pokojowym wyzwoleniu” Tybetu przemawia wiele faktów.

19 października 1950 r. armia Tybetu poddała się. Chińczycy skonfiskowali jej broń, urządzili żołnierzom tybetańskim pogadanki o równości w socjalizmie, rozdali im pieniądze i pozwolili wrócić do domów. Jak twierdzi sam Dalajlama (np. w wywiadzie z Thomas`em Laird`em pt. „The Story of Tibet”), armia chińska bardzo dobrze traktowała ludność, była bardzo zdyscyplinowana, budowała drogi, płaciła zatrudnionym Tybetańczykom a biednym rozdawała pieniądze. Chińczycy oswobodzili też więźniów politycznych, zamkniętych przez duchownych buddyjskich. Nawet ONZ nie protestowało, nie mając się czego uczepić. Tylko mnisi i kapłani buddyjscy protestowali, gdyż 90 proc. tych darmozjadów wygnano z klasztorów i kazano im wziąć się w końcu do pracy.
Dzięki interwencji Chin, wyzwolono tybetańskich chłopów spod pańszczyzny względem buddyjskich duchownych i arystokracji. Zlikwidowano też szeroko rozpowszechnioną barbarzyńską poliandrie – czyli wielomęstwo, gdzie kilku tybetańskich mężczyzn posiadało jedną żonę (często tą samą żonę miał ojciec i syn).

Poliandria powstała w Tybecie z powodu bardzo wysokiej śmiertelności kobiet podczas połogu (tak jak u Arabów poligamia od wysokiej śmiertelności mężczyzn w boju). Ale i ten problem zlikwidowały Chiny – dzięki zapewnieniu środków i opieki medycznej zmniejszyły kilkukrotnie liczbę śmierci kobiet podczas porodu i śmierci noworodków. Według raportu UNICEF'u z 2009 r., w samych latach 1990-2007 liczba takich zgonów zmalała o 59 proc.

Chiny wyciągnęły Tybet ze średniowiecza, budując bezpłatne szkoły i zapewniając darmową opiekę medyczną, stwarzając sieci elektryczne i wodociągowe, zakładając drogi do transportu samochodowego. Na budowę autostrady w Tybecie, w samym roku 2009 Chiny przeznaczyły 857 mln dolarów, gdy autostrada docierała już do 95 proc. hrabstw. Chińczycy pobudowali w Tybecie także najwyżej położoną na Ziemi sieć kolejową, o długości blisko 2 tys. km.

Nawet, w celu likwidacji choroby wysokogórskiej, Tybetańczycy otrzymali od Chin specjalne hermetyczne wagony, w których utrzymywane jest ciśnienie powietrza jak na nizinach i posiadające gabinet lekarski. W sumie, na kolej tybetańską Chiny wydały ok. 4 mld dolarów – pociągi jeżdżą tam z prędkością 110 km/h, a podróż z Lhasy do Pekinu trwa tylko 47,5 godziny. Chiny również otworzyły Tybet dla obcokrajowców i turystów, dzięki czemu dochody krainy wzrosły i poprawił się status materialny Tybetańczyków.

W 1959 r. kler buddyjski, niechętny utracie władzy i przywilejów, zorganizował powstanie w Tybecie. Ta antydemokratyczna rewolta była inspirowana i sponsorowana przez USA, w ramach „walki z komunizmem”. Agenci CIA dostarczali broń i pieniądze, oraz szkolili rebeliantów tybetańskich w obozie Hale. Potem USA analogicznie postąpiło z Kubą w Zatoce Świń i Irakiem, podburzając Kurdów. Operacja CIA w Tybecie, mająca na celu wszczęcie wojny, która z zewnątrz wyglądałaby mylnie na narodowowyzwoleńczą, nosiła kryptonim ST Circus. W efekcie walk, Dalajlama uciekł do Indii, zakładając tam, przy pomocy USA, Tybetański Rząd na Uchodźstwie.

Teraźniejszość

Kłamliwą wizję Tybetu rozpowszechniło Hollywood – największa machina propagandowa na Ziemi. Np. w filmie „Siedem lat w Tybecie” z Bradem Pittem w roli głównej, grającego Heinricha Harrera. Film czyni z Harrera wybawcę poczciwego Dalajlamy, pomijając istotne fakty. Otóż Harrer był aresztowany przez Brytyjczyków za szpiegostwo na rzecz faszystów, należał do partii NSDAP, był członkiem SS i gorliwym wyznawcą doktryny hitlerowskiej. W filmie jest pozytywnym bohaterem, gdyż „Siedem lat w Tybecie” jest adaptacją jego książki pod tym samym tytułem, w której sam pisze o sobie. Harrer aż do 1997 r. kłamał, że nie ma nic wspólnego z niemieckim faszyzmem, wyjawił prawdę dopiero mając 85 lat.
Ale to powszechne na Zachodzie. Sam papież Benedykt XVI walczył w Wehrmachcie, zanim został przewodniczącym Kongregacji Nauki Wiary – oksymoronu, którym zastąpiono nazwę Święte Biuro ds Inkwizycji. Oskar Schindler nie sporządził listy Żydów do uratowania, jak chce tego Spielberg, a bracia Bielscy z filmu „Opór” nie byli bohaterskimi Żydami, tylko mordowali polskie kobiety i dzieci na Kresach.
Jednak wspieranie akcji typu „wolny Tybet”, nie jest tylko przeciw Tybetańczykom i antypolskie, jest także antykatolickie. Otóż XIV Dalajlama – o pełnym imieniu: Najczcigodniejszy, Doskonałej Chwały, Elokwentny, Inteligentny Dzierżawca Nauk, Ocean Mądrości – uważa Jezusa Chrystusa za Bodhisattwę. Czyli za gościa, którego celem była nirwana, ale spowolnił swoją podróż ku niej, aby skłonić do dążenia ku nirwanie innych. Najczcigodniejszy mówi tak: „Jezus Chrystus również żył kilka razy. A więc, widzicie, osiągnął wyższy stan jako Bodhisattwa lub osoba oświecona, przez praktykę buddyjską lub coś podobnego.” Kiedyś przewodniczący ds. Inkwizycji spaliłby Dalajlamę za taką herezję na stosie, a teraz polscy katolicy popierają heretyka w imię wypaczonej przez USA idei wolności.

Może dla Polaków większym autorytetem jest aktor Richard Gere, który, gdy zmniejszyła się jego popularność, został przewodniczącym Światowej Akcji na Rzecz Tybetu. Po tym jak oficjalnie „przekopulował” panią dyrektor wytwórni Columbia Pictures (dzięki czemu w ogóle zaczął grać), 7 aktorek, 6 modelek i malarkę. Pozostałych nieformalnych związków nie liczę, to i tak nieźle jak na zdeklarowanego buddystę dążącego przez wyrzeczenia do nirwany.

Konkluzja

Jak 27 marca 2009 r. w Nowym Jorku, na sympozjum Stowarzyszenia Emigrantów Chińskich, twierdzili emigranci z Tybetu, Tybetańczykom żyje się coraz lepiej. Gwiazdy na Zachodzie krzyczą o „wolnym Tybecie”, by powiększyć sobie popularność. Organizacje, by zdobyć pieniądze – mamy na ich portalach zbieranie 1 proc. z podatku, mamy nawet sklepy z gadgetami niby z Tybetu. Politycy „troszczą się” o Tybetańczyków, aby ukryć własne zbrodnie, odwrócić uwagę od własnych przestępstw. Bo jakie kompetencje moralne do krytyki Chin ma człowiek, który sam wysłał wojsko aby podbić suwerenne kraje takie jak Irak i Afganistan, człowiek z którego rozkazu wybito dziesiątki tysięcy cywili i okupuje się wolny naród? Chiny uwolniły chłopów pańszczyźnianych i zurbanizowały Tybet oraz znacznie poprawiły stopę życiową Tybetańczyków, a USA, Wielka Brytania i Polska od niczego Arabów nie uwolniły, tylko zniszczyły im infrastrukturę i doprowadziły do licznych śmierci z braku zdatnej wody, elektryczności, jedzenia oraz leków.
I nie dajcie się omamiać propagandowym filmikom. Gdzie policja bije gwałciciela, a podpis angielski głosi, że znęca się nad Tybetańczykiem walczącym o „wolny Tybet”. Nikt nie znęca się nad podbitymi tak jak USA, to USA prowadzi Guantanamo gdzie więźniowie nie mają żadnych praw, to żołnierze z USA upokarzali irackich jeńców i to fotografowali w więzieniu pod Bagdadem, to Amerykanie mają prawo stanowiące iż nie można sądzić żołnierzy USA za zbrodnie dokonane na polu walki. To Polacy pozabijali cywili w Nangar Khell i teraz umarzają kolejne postępowania w tej sprawie. A spreparowane przez CIA filmy o niczym nie świadczą, poza tym że CIA nas okłamuje i próbuje nami manipulować. Tak jak wówczas gdy pokazywano cieszących się z obalenia Saddam ibn Husajna Irakijczyków na placu w Bagdadzie – a żaden z tych Arabów nie krzyczał z irackim akcentem. Jak wówczas gdy pokazywano norę z której wyprowadzono ibn Husajna – a na drzewie obok wisiały dojrzałe daktyle, których okres owocowania minął pół roku wcześniej.

28 marca w Tybecie obchodzony jest Dzień Wyzwolenia Miliona Chłopów Pańszczyźnianych. Komu zależy na Tybetańczykach niech go obchodzi, zamiast 10 marca Dzień Tybetańskiego Powstania Narodowego, w rocznicę akcji CIA mającej na celu przywrócenie feudalnego zniewolenia.

***
Niektóre źródła informacji wykorzystanych w tekściehttp://www.receprecz-odtybetu.pl/historia-tybetu/
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Prawdziwa-historia-listy-Schindlera,wid,10965941,wiadomosc_prasa.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tybet_(region)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Richard_Gere
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dzia%C5%82ania_zbrojne_chi%C5%84skiej_Armii_Ludowo-Wyzwole%C5%84czej_w_Tybecie_(1950-1951)#cite_note-Laird-2

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto