Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Premier popełnił przestępstwo w sprawie Amber Gold?

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Premier Donald Tusk powinien tłumaczyć się przed prokuraturą, a nawet Trybunałem Stanu, za tajną notatkę z ABW, którą rzekomo wykorzystał dla ostrzeżenia syna o tym, że praca w firmie Marcina P. może być niebezpieczna. Tak twierdzi PiS.

Nie ma jeszcze sejmowej komisji śledczej, a już mamy pokaz "musztry" politycznej pod komendą posła Przemysława Wiplera, w celu wyuczenia właściwej postawy premiera. Premier wiedział, nie powiedział, a to było tak… Premier kłamał - rzecze poseł PiS, Wipler i domaga się od szefa rządu wyjaśnień w sprawie notatki ABW o aferze Amber Gold. Liderzy PiS i Solidarnej Polski (partyjnej córki prezesa), ze znanym sobie hałasem wytoczyli działa i poczęli strzelać groźbami o doniesieniu na Donalda Tuska do prokuratury a nawet Trybunału Stanu.

Obie partie złożyły ponownie wnioski o powołanie komisji śledczej. Bo afera Amber Gold to świetna okazja do rozwałkowania i zadeptania premiera i Platformy. Nie dziwi reakcja PiS w tej sprawie, gdyż mieści się to w podjętej ofensywie politycznej, obliczonej na obalenie PO i przejęcie przez prezesa władzy w kraju. Po drodze do celu lub po jego osiągnięciu, PiS chce złożyć zawiadomienie do prokuratury o możliwości "popełnienia przestępstwa przez Tuska", w związku z Amber Gold i pracą syna w OTL Ekspress.

Szef klubu parlamentarnego Mariusz Błaszczak, mówił we wtorek na konferencji prasowej w Sejmie, że PiS złoży takie zawiadomienie, bo - według niego - premier "nie dopełnił obowiązków", w związku z wyjaśnianiem sprawy Amber Gold. Jednocześnie - jego zdaniem - premier kłamał na konferencji prasowej 14 sierpnia, mówiąc, że odradzał synowi współpracę z Marcinem P. nie dlatego, że kierował się informacjami z tajnych źródeł na ten temat, lecz mając informacje z doniesień mediów.

Premier mówił wtedy, że nie "uzyskał ze strony służb państwowych żadnych informacji, których celem było ostrzeżenie jego syna" - podkreślił Mariusz Błaszczak. Przytoczył sierpniową wypowiedź premiera: "Sugestia, że mogłem mieć tajne informacje i uprzedzałem syna - jest, delikatnie mówiąc, niemądra, a nawet nieprzyzwoita" - zaznaczył Tusk. "W czasie, o którym rozmawiamy, a więc późną wiosną, wczesnym latem, żadna z informacji, jakie otrzymywałem, nie wykraczała poza to, o czym media informowały dość szeroko" - mówił wówczas szef rządu. To dowód w ocenie posła Błaszczaka, że "prezes Rady Ministrów oszczędnie gospodaruje prawdą".

PiS będzie żądał od Prokuratora Generalnego wyjaśnienia tego, jakie informacje zawierała notatka Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, z 24 maja 2012 roku, skierowana m.in. do prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska, i czy reakcja jego na te informacje "była poważna i właściwa" - podkreślił Błaszczak - czytamy w serwisie rp.pl.

Według posła Błaszczaka, premier Tusk nie poinformował Polaków o swojej wiedzy o Amber Gold, i "nie podjął działań, jakie powinien podjąć, jako prezes Rady Ministrów". Natomiast poseł PiS, Marcin Mastalerek wystąpił do premiera, o "doprowadzenie do odtajnienia i upublicznienia notatki ABW".

Dobrze wiedzą posłowie PiS: Mariusz Błaszczak, Przemysław Wipler i Marcin Mastalerek, że prezes Rady Ministrów jest zobowiązany chronić wszelkie informacje tajne, zamiast je upubliczniać. Wiedzą też, co grozi premierowi, gdyby robił odwrotnie. Czyżby trzej dziarscy panowie posłowie chcieli skłonić, bądź zmusić szefa rządu do publicznego przestępstwa? Wiemy, że to pytanie zbyt odważne i zbyteczne. Jednak zastanawiać musi, dlaczego opozycyjni politycy, największej opozycyjnej partii, nie dążą do zdobycia władzy legalnie a drogą podstępu.

To prawda, że premier dostał w maju 2012 roku z ABW, tajną notatkę o Amber Gold. Ale nikt nie wie, czy ją czytał i podpisał. Teoretycznie powinien. Praktycznie - różnie bywa. Mógł w natłoku wielu pism różnych przeoczyć. Tak czy inaczej nie miał prawa pod żadnym pozorem ogłaszać o istnieniu tajnej notatki Polakom i mówić, że "coś wie", ani wzywać, aby przestali wpłacać pieniądze do niebezpiecznej spółki Marcina P. Mógł nie wiedzieć tego, co teraz każdy wie, skoro syn ostrzegany przez ojca, nie przerwał pracy u Marcina P.

Kwestie te - miejmy nadzieję - zbadają odpowiednie służby instytucji państwowych, ale na pewno nie będzie badać ich, polityczna komisja sejmowa. Bo przecież nie jest ona od tego. Nie łudźmy się - nigdy politycy nie będą w takich czy podobnych sytuacjach, działać niezależnie i obiektywnie. Politycy zawsze w każdej politycznej grze, mają swoje cele polityczne, które chcą wygrać i dobić nimi przeciwnika. To przecież naturalne. To zresztą prawo polityków, aby gonić króliczka, a najlepiej złapać. I ukatrupić.

Czy to przypadek, że właśnie wczoraj, w dniu napięcia wokół tajnej notatki o Marcinie P. i Amber Gold, nagle wyrasta spod ziemi tajemniczy raport posła PiS, Maksa Kraczkowskiego, który rzekomo dowodzi, że rosyjskie służby mogły wpłynąć na wynik wyborów w Polsce?

"Z raportu wynika, że serwery PKW znajdowały się na terenie Federacji Rosyjskiej i w niejasnych okolicznościach został wybrany "usługodawca" - mówi Gazecie.pl poseł Kraczkowski. Wyciszony na czas ofensywy przez prezesa PiS, Antoni Macierewicz, nagle zostaje zastąpiony w rozgrywaniu "rosyjskiej karty", innym ekspertem od spraw walki z obozem rządzącym, posłem Maksem Kraczkowskim.

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto