Przed II rocznicą katastrofy smoleńskiej zaczęły narastać w PiS nastroje antyrządowe związane z tematyką smoleńską. W przeddzień i w dzień obchodów rocznicy, prezes Jarosław Kaczyński otworzył ogień z grubych dział armatnich, przeciwko konkretnym ludziom ekipy rządzącej. Wskazał odpowiedzialnych za "zdradę o świcie" i za zamach na prezydenta. Wymieniał przy tym funkcje odpowiedzialnych, m.in. prezydenta RP, premiera, ministra spraw zagranicznych. Przyklejał etykiety odpowiednich zarzutów.
Apogeum zarzutów, podejrzeń i oskarżeń głównie wobec premiera, osiągnięto w dniu II rocznicy obchodów katastrofy smoleńskiej, na dziedzińcu przy Pałacu Prezydenckim w Warszawie. Wtedy jazgot polityczny, zmieszany z treściami kościelnymi, mszami, modlitwami, egzorcyzmami - nie miał końca. Jarosław Kaczyński godzinami przemawiał do tłumu swoich miłośników, działaczy PiS i przypadkowych słuchaczy, a księża odbywali modły za Chrystusa na krzyżu, który miał symbolizować Polskę ukrzyżowaną przez bezbożną i wrogą Platformę.
Zagorzali zwolennicy prezesa, dzierżyli w rękach krzyże i szubienice, na których ma kiedyś zawisnąć premier Tusk. Wrogim okrzykom nie było końca. Na transparentach widniały treści karalne, wymierzone w premiera i prezydenta.
Wkrótce prezes przyznał w TVP Info, że najprawdziwszą teorią rozbicia się samolotu w lesie smoleńskim, a właściwie "jedyną teorią jest teoria wybuchu i zamachu". Wcześniej, nim objawił tajemnicę "teorii wybuchu i zamachu", uderzył w jego zdaniem największego wroga o znamionach tajnego zamachowca, premiera Donalda Tuska.
Były premier Jarosław Kaczyński, celując w urzędującego premiera, miał na uwadze w rozmowie w TVP Info słowa wygłoszone z trybuny sejmowej w piątek, 13 kwietnia. Wtedy premier Donald Tusk wystrzelił podobno złowrogie i nieczyste moralnie oświadczenie: "Wolałbym się nie urodzić, niż na grobach budować swoją karierę".
Ugodzony tymi słowami, niczym kulą zamachowca, prezes Kaczyński nie wytrzymał i wypalił: "Trzeba mieć mentalność knajacką, by powiedzieć, że tańczę na grobie własnego brata". Miała to być odpowiedź szczera, z głębi serca i duszy – w domyśle - niech się Tusk poruszy. Potem prezes Jarosław Kaczyński, gość programu "Minęła Dwudziesta" w TVP Info, powiedział to, co nabrało szczególnego rozmachu medialnego, że "w tej chwili jedyną teorią jest teoria wybuchu i teoria zamachu".
Długo by tu wymieniać kolejne zarzuty kryminalne, moralne i polityczne, stawiane publicznie przez prezesa PiS, pod adresem premiera i innych polityków rządu. Premier milczał. Inni z ekipy rządzącej – także. W końcu prezes i jego ludzie z pierwszych szeregów partyjnej armii stwierdzili, że premier milczy, bo oczywiście ma dużo na sumieniu w sprawie smoleńskiej, a więc i dużo do ukrycia.
Wreszcie premier pękł. Zaczął mówić. Powiedział wczoraj, 19 kwietnia, że w Polsce powstaje nowy front "zimnej wojny wewnętrznej". A to już nie są żarty. Jeżeli idzie front a na horyzoncie rośnie klimat wojenny – trzeba działać. Dlatego premier traktuje trzy słowa o "zimnej wojnie wewnętrznej" bardzo poważnie. Oświadczył – czytamy w "Gazecie", że celem jego rządu będzie "zapewnienie poczucia bezpieczeństwa wszystkim Polakom".
Zaznaczył, że chodzi o bezpieczeństwo nie tylko wobec kryzysu ekonomicznego, ale także wobec kryzysu politycznego, którego jesteśmy świadkami. I mocno zaakcentował: "Żarty się skończyły". Te słowa padły nie na konferencji prasowej, ani w wywiadzie radiowym czy telewizyjnym. Padły podczas imprezy o charakterze kulturalnym – przy okazji odbioru nagrody, jaką został obdarowany przez prestiżowy tygodnik "The Warsaw Voice".
Powtórzmy, premier Donald Tusk otrzymał nagrodę "Krzesło Roku" przyznaną przez tygodnik "The Warsaw Voice". Redaktor naczelny tygodnika, Andrzej Jonas, powiedział, że premier Tusk otrzymał nagrodę "za danie Polakom poczucia spokoju i bezpieczeństwa". Wówczas premier, dziękując za wyróżnienie przyznał – pisze "Gazeta", że "dziś, kiedy przygotowujemy się do kolejnej odsłony tej wielkiej konfrontacji z kryzysem (...), równocześnie powstaje nowy front, takiej na razie ciągle zimnej, wojny wewnętrznej".
Rozwijając myśl – mówił, że słowa, które padają w ostatnich dniach w kraju, mogą mieć swoje konsekwencje (...) a "ci, którzy je dzisiaj wypowiadają, mówię o tych twardych słowach czasami pełnych nienawiści i agresji, słowa, które godzą bezpośrednio w serce Polski, w taki jednoznaczny interes narodowy Polski i Polaków, te słowa mogą mieć także niestety swoje praktyczne konsekwencje" - stwierdził szef rządu.
Stanisław Cybruch
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?