Wspomniana czkawka otóż, bez względu na stopień zakwaszenia soków żołądkowych pojawia się najczęściej u ludzi, którzy pochłaniając posiłek zbyt zachłannie, zapowietrzają się jak jakiś - pardon - kaloryfer. Co szkodliwe jest niesłychanie dla ich komfortu fizycznego i fizycznego.
Odmiana psychiczna czkawki jest o tyle groźniejsza, że ani jej zapić z odwrotnej strony szklanki się nie da, ani metodą nagłego przestraszenia wyeliminować; no bo jakże nieszczęsnego delikwenta wirtualnie basem zza pleców huhu! przestraszyć? Na tę odmianę czkawki cierpi tu kilka osób, które po szybkim i zachłannym przełknięciu tekstu pani Agnieszki W., do tej pory nieodmiennie wypominają Jej "Historię ohydy" utożsamiając z ową ohydą - z przyczyn nieznanych, samych siebie.
Tymczasem recenzja nigdy nie napisanej książki jest zabiegiem stosowanym w literaturze tak samo, jak nowatorskie słowotwórstwo, nie zawsze dla czytelnika zrozumiałe (vide S. Lem).
Zdumiewa zaciekłość w potępianiu Agnieszki W. za stworzenie niekonwencjonalnej klasyfikacji szczególnych typów męskich, którą to klasyfikację nie wiadomo dlaczego pewna
poetka przykleiła w całości pewnemu poecie, a poeta sam sobie - co dało asumpt do śmiertelnej obrazy osobom uwielbiający się obrażać. Stan permanentnego obrażenia (nie mylić z okaleczeniem) uznają widać za najwyższy stopień nobilitacji duchowej.
Tymczasem określenia zastosowane przez AW w rzeczonej recenzji zaczerpnięte zostały - o czym przekonałam się dopiero po jej obejrzeniu - z pewnej reklamy. Buszujące w telewizyjnym wychodku glutowate, eunuchowate śmierdziele w zielonkawych wdziankach, oraz im podobne płazińce bezzasadowe, panosza się na ekranie bez żadnych protestów ze strony osób wrażliwych estetycznie i uduchowionych; które zamiast obrazić się na telewizję za puszczanie obrazów wywołujących odruch wymiotny - dostają regularnej czkawki na temat osoby, która z tych obrazów zaczerpnęła nazewnictwo adekwatne do recenzowanej książki.
Osoba posługująca się twórczo językiem ojczystym, stanęła kołkiem w gardle zacietrzewieńcom czkawkowatym, stając się przy każdej okazji obiektem ataków ze strony osób, które na co dzień żrą coś, co normalnemu człowiekowi przypomina małego zasmarkańca z gilem u nosa: gluta-minian…
Smacznego.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?