Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przed zaduszkami: umarły upomniał się o świeczkę

Redakcja
Jestem starszym człowiekiem. Do zrozumienia świata nie jest mi potrzebna wiara w bogów, duchy, demony i wszekie inne moce nadprzyrodzone. Od wczesnej młodości przejawiałem agnostycyzm.

Nie zmieniłem swojego przekonania nawet pod wpływem zastanawiającego zbiegu przypadków, jaki poniżej opiszę.

Pracując nad pewną książką, potrzebowałem wglądu do roczników specjalistycznego tytułu prasowego z lat 2001- 2010. Zamieściłem więc w owym tytule prośbę o nieodpłatne przekazanie mi przez czytelników, niepotrzebnych im numerów. Odpowiedzi napłynęło wiele z całej Polski, bo ludzie są życzliwi. Wybierałem jednak zgłoszenia blisko Górnego Śląska, abym mógł sam odebrać czasopisma, bez narażania kogokolwiek na ciężar opłaty przesyłki.

Zadzwoniła wszak pewna pani z Podkarpacia. Powiedziała, że chętnie przyśle mi kompletne roczniki pisma, nie dbając o koszty, ma jednak pewną prośbę. Czy nie zechciałbym zapalić świeczki na grobie jej znajomego, który został skremowany i pochowany w Parku Pamięci w Kochłowicach, w Rudzie Śląskiej. Oczywiście obiecałem, że tak uczynię.

Przesyłkę otrzymałem, a wraz z nią karteczkę informującą, że zmarły Roman W. (tu data śmierci) jest pochowany, gdzieś na kochłowickim cmentarzu. Kupiłem cztery znicze, wrzuciłem je do bagażnika i zamierzałem rzetelnie wypełnić przyrzeczenie. Na drodze stanął problem – karteczka zniknęła! Gdybym zapamiętał nazwisko, odlazłbym je w rejestrach cmentarza. Niestety nie zapamiętałem.

Przeleciało kilka miesięcy. Znicze ciągle woziłem w samochodzie. Mogłem w jakiś sposób wybrnąć z kłopotu i zapalić je pod krzyżem cmentarnym. Ale, nie wiedzieć czemu, zwlekałem.

Przyszedł dzień 21 stycznia 2011 roku. Sięgnąłem po jeden z wielu moich notatników, rozrzuconych na moim wiecznie zabałaganionym biurku. I wtedy dostrzegłem tę karteczkę. I zapisek: Roman W. zmarł 21 stycznia 2010 roku.
Oczywiście natychmiast pojechałem na kochłowicki cmentarz, dowiedziałem się w biurze, gdzie leży mogiła Romana W. W słoneczny i mroźny styczniowy ranek, zapaliłem wszystkie znicze. Poczułem ulgę, ba nawet przyjemność, że mogłem wreszcie spełnić dane słowo.

Dokładnie rok po własnej śmierci, umarły jakby upominał się o obiecaną świeczkę. I przypomniał o sobie. Dobrze, że tak się stało! Ot, taki zbieg przypadkowych okolicznosci.

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto