Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przeklęte nazwisko

gaja162
gaja162
"Co byś wolał: lekarza trzymającego cię za rękę kiedy umierasz, czy lekarza, który przestaje się tobą interesować, kiedy zdrowiejesz?" Dr Gregory House.

Urazy kolana prześladują mnie chyba z powodu nazwiska. Wszystko zaczęło się dość niewinnie. W gimnazjum na lekcji wychowania fizycznego źle odbiłam się z podwójnej odskoczni i doznałam lekkiego urazu kolana. Nauczyciel stwierdził, że dopóki nie przyniosę jakiegoś zaświadczenia od lekarza, nie pozwoli mi ćwiczyć. O tym warunku pamiętał całe dwa tygodnie. Nie przepadam za lekarzami, więc przeczekałam i wróciłam do ćwiczeń, starając się nie myśleć o bólu, który co jakiś czas powracał.

Białe szaleństwo

Parę lat po urazie na lekcji w-f, pojechałam z tatą na narty do Zwardonia, niewielkiej mieściny na granicy ze Słowacją w okolicach Żywca. Było świetnie. Do czasu... Nawet przy niezbyt ekstremalnej jeździe na nartach nietrudno o wypadek. Nie wiem jak to się stało, po prostu nagle znalazłam się na śniegu z jedną nartą wbitą w zaspę. Druga spokojnie posuwała się naprzód bez mojej pomocy. Wstałam, dogoniłam zjeżdżającą swobodnie nartę i wróciłam na stok. Wydawało się, że wszystko w porządku. Później zdjęłam buty narciarskie... Nie mogłam wyprostować nogi. Na nartach, kolana są cały czas ugięte, wymusza to nie tylko technika zjazdu ale również dość sztywne, wyprofilowane buty. Okazało się, że jeździć mogę, ale chodzić już nie za bardzo.

Diagnoza

Przez dłuższy czas myślałam, że to rozchodzę. Niestety, po kilku tygodniach dotarło do mnie, że z każdym dniem jest coraz gorzej. Nawet spać musiałam z poduszką pod kolanem, ponieważ była to jedyna pozycja pozwalająca na chwilę zapomnieć o bólu. W końcu pojechałam do lekarza. Bardzo znanego ortopedy. 120 zł za wizytę. Znany ortopeda właśnie wybierał się na narty, więc kazał mi łykać jakieś tabletki z glukozaminą, smarować kolano maścią i czekać na jego powrót. Przez ten czas mogłam zająć się zbieraniem dwóch tysięcy złotych na operację. Sama nie mogłam już wtedy chodzić. Nie czekałam. Wybrałam się do mniej znanego lekarza (przynajmniej tak wtedy myślałam). Bardzo duży, jak na chirurga ortopedę przystało, pan doktor obejrzał moje kolano, rentgen, usg i stwierdził, że skoro dziś jest poniedziałek, to w środę mam się stawić w szpitalu na operację. Okazało się, że przy urazie na lekcji wychowania fizycznego uszkodziłam chrząstkę stawową i po upadku na nartach jej fragment odłamał się i wbił pod wiązanie kolanowe, a teraz blokuje cały staw.

Szpital

W szpitalu dość szybko mnie przyjęli, przydzielili łóżko, które w tym momencie zajmowała jeszcze jakaś dziewczyna i kazali nic nie jeść przed operacją, która miała się odbyć tego samego dnia. Na salę operacyjną jechałam z uśmiechem na ustach, myśląc tylko o tym, że w końcu przestanie boleć. Z mojego punktu widzenia (dostałam znieczulenie zewnątrzoponowe) operacja przebiegała szybko i sprawnie. Dla mojego taty siedzącego przed salą, dłużyła się niemiłosiernie. Zaczynał się już niepokoić. Nagle z sali operacyjnej wyszła pielęgniarka i bez żadnych wstępów zaczęła się dopytywać o moje rzeczy. Tata strasznie się zdenerwował, bo pomyślał o najgorszym... Pani chyba w końcu zrozumiała, że nie najlepiej zaczęła i szybko wyjaśniła, że chodzi tylko o zdjęcie rentgenowskie. Zabieg był przeprowadzany metodą laparoskopową i muszę przyznać, że dość dziwnie ogląda się swoje kolano od środka. Operacja szczęśliwie dobiegła końca. W szpitalu zostałam jeszcze przez kilka dni, ale poza potwornym bólem pleców po znieczuleniu (podziękowania dla wspaniałej pani pielęgniarki, która pamiętając ten ból po swoim porodzie, masowała mi plecy), nic specjalnego się nie działo. W ostatni dzień, pielęgniarka oznajmiła mi, że muszę wstać z łóżka o godzinie 9, ponieważ przyjmują nowych pacjentów. Byłam bardzo osłabiona, nie mogłam się sama podnieść a co dopiero ubrać, a tata miał przyjechać po mnie dopiero o 12. Pomogły mi panie z sali, w której leżałam. W ciągu tych trzech godzin zemdlałam dwa razy i w końcu znaleźli mi jakieś łóżko. Pielęgniarka wyjęła mi dren, po czym przeciwbólowo podała polopirynę. Gdybym wtedy wiedziała jakie będą konsekwencję połknięcia tych tabletek, pewnie wyrzuciłabym je przez okno i zapomniała o bólu.

Dr Niewrażliwy

Leki, które dostałam po operacji były tak mocne, że prawie ciągle spałam. Schudłam do tego stopnia, że skórę z pleców mogłabym nawinąć na wałek. Po kilku tygodniach zaczęłam jeździć na rehabilitację, która niestety nie przynosiła żadnych efektów. Kolano nadal mnie bolało i nie mogłam zginać nogi. W końcu wybrałam się do tego samego ortopedy, który wysłał mnie na operację. Okazało się, że podanie polopiryny rozrzedzającej krew zaraz po zabiegu operacyjnym, było fatalnym pomysłem. Zrobił się krwiak. Duży krwiak. Dlatego do jego usunięcia potrzebna była ogromna strzykawka. Przerażona zapytałam czy to będzie bolało? Na co pan doktor spokojnym tonem odpowiedział: "Mnie nie". Pierwsze podejście nie było zbyt udane, ponieważ igła była za mała. Za drugim razem poszło już zdecydowanie lepiej. I faktycznie wyglądało na to, że lekarza nic a nic nie bolało...

Epilog

Mniej więcej rok po operacji próbowałam wrócić do domu ze szkoły, ale autobus nie przyjeżdżał. Był ogromny korek, w którym wypatrzyłam dwoje starszych państwa z psem. Podeszłam do samochodu, zastukałam w szybę i zapytałam czy mogliby mnie podwieźć. Widać nie mieli sumienia zostawić dziecka (nawet teraz momentami wyglądam na szesnastolatkę) na mrozie, bo nawet dość chętnie zabrali mnie ze sobą. W drodze wywiązała się rozmowa na tematy zdrowotne i nagle okazało się, że mój wielki chirurg ortopeda jednak jest znany. Starsza pani nie mogła się go nachwalić. Przyznała, że może nie ma w sobie wiele empatii ale jest za to wspaniałym lekarzem. Mądrym, uczciwym i konkretnym. Chyba jednak wolę niewrażliwego lekarza, który patrzy chłodnym okiem jak zdrowieję...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto