Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przesada w elegancji…

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Dla tych, co pamiętają jak działała poczta i tych, którzy nie znają świata bez telefonu, o internecie i komórce nie wspominając.

Spały obie jak zawsze, w jednym łóżku, bo to i cieplej i pościel jedna do prania. Najpierw matka wkładała butelkę z ciepłą wodą, by trochę siennik ogrzać, potem szła spać mała, a na końcu matka, jak już wszystko co zamierzała zrobić – zrobiła. Był początek marca, chłody jeszcze solidne, w pokoju gdzie nie paliło się w piecu nigdy, spały opatulone w ciepłej norze i przykryte pierzyną po czubek głowy.

Coś jednak zaczęło sen matce zakłócać. Przelatywały przez głowę twarde głosy i sceny nocnych wizyt wszelkiego autoramentu leśnych ludzi zahaczających o gajówkę a to dla wypoczynku, a to po przewodnika po okolicznych lasach, a to po kawałek chleba, a to po miód w środku zimy, bo tak im się zachciało.
Jakieś uparte licho przywołało wreszcie i to ostatnie nocne walenie do drzwi, po którym zostały w oczach granatowe mundury policji, żałoba po najbliższych i ciężkie ataki nerwowe, na które lekarstwa nie było. Bywały i potem, już po ich śmierci, nie raz jakieś wizyty, rewizje, przeszukania – wszystko nocami, wszystko zaczynające się waleniem pięścią w drzwi. Tylko najstarsza się z tego uratowała, ale i jej przy matce nie było.

Wojna się skończyła, minęły prawie trzy lata i matka powoli przywykła do spokojnie przespanych nocy.
A teraz znowu coś łomotało w drzwi, ktoś naprawdę wyrwał ją ze snu, walił pięścią i pokrzykiwał:
- Pani N. otwierać, otwierać!
Obudziła małą i obie, trzęsąc się z zimna i strachu podeszły do drzwi w sieni.
- Kto tam - milicja? Zapytała matka zdławionym głosem.
- Pani, nie żadna milicja, to ja, listonosz, niechże pani otworzy
- Jaki listonosz, o tej porze?
- Pani, depesza z Warszawy przyszła, pokwitować trzeba.

Jak świat światem żadnej depeszy matka w życiu nie dostała i tyle tylko wiedziała, że depeszami to się najprędzej o pogrzebach zawiadamia.
- Jezus Maria, Józefie Święty, a cóż się tam stało! – jęknęła otwierając drzwi i odbierając kopertę z telegramem.

Była druga w nocy, matce nogi podcięło, klapnęła na stołek i obracając nieszczęsną kopertę w trzęsących się rękach, zdecydowała: - Ty otwórz i przeczytaj najpierw po cichu, a potem mi powiesz.

Mała otwarła kopertę, wydobyła z niej biały, złożony kartonik, obejrzała na kartoniku kwiatki, rozłożyła go i na naklejonym pasku przeczytała:
- Wszystkiego najlepszego kochanej mamusi w dniu imienin zasyła kochająca córka S.

Matka osłupiała. Powoli docierał do niej sens tego, co usłyszała, a wreszcie świadomość jakiegoś dziwnego i nieznanego obyczaju, którego źródłem było to dalekie, wielkie miasto, gdzie żyła teraz jej najstarsza. Poczerwieniała, zbladła i bezradnym gestem trzasnęła rękami w stół.
- Zimno mamusiu – przypomniała o swym istnieniu mała.
- Tak, tak dziecko - matka powoli wracała do siebie – zimno, trzeba wrócić do łóżka, bo się przeziębisz.

Powróciły pod nie całkiem wystygłą pierzyną, opatuliły szczelnie i mała odpływając w sen usłyszała ciche mamrotanie: - …się już całkiem we łbie przewróciło, żeby tak rodzoną matkę w środku nocy…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak Disney wzbogacił przez lata swoje portfolio?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto