Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przeszkody wPiSane w rządzenie

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Trudno w tak krótkim czasie wróżyć, jak rząd zrealizuje obietnice złożone przez premiera Tuska, ale dość rozpaczliwe początki wskazują na determinację równie wielką, co pozostawione przez poprzednią władzę przeszkody.

Największą wydaje się (z punktu widzenia zwykłej obywatelki) budżet, ponieważ sprytną manipulacją został skrócony czas pozostawiony nowemu rządowi do jego uchwalenia, teraz natomiast ilość poprawek, wniesionych głównie przez samych autorów budżetu, daje opozycji nadzieję, że Sejm nie zdąży się z nimi uporać. I o to chodzi: jak nie uchwalą, to prezydent... itd., itd.

Kolejną przeszkodą wydaje się być realizacja obiecanych świadczeń i płac dla kilku grup zawodowych z lekarzami i nauczycielami na czele. "Słowo się rzekło, kobyłka u płota" - mówi ludowe przysłowie, a obserwując wysiłki rządu zmierzające do ich spełnienia, można od samej obserwacji spocić się z wysiłku. Na ten rząd przypadło bowiem spełnienie tego, co obiecywały poprzednie. Osobiście podejrzewam, że świadomość niemożności spełnienia tych obietnic była jednym z powodów oddania władzy. Między innymi.

Następną kłodą pod nogami nowego rządu widzę w absorbowaniu czasu jego funkcjonariuszy na udowadnianie, że nie są wielbłądami. Mam na myśli przede wszystkim prof. Ćwiąkalskiego, którego adwokacka przeszłość miałaby być argumentem eliminującym go ze stanowiska ministra. Ponieważ na ogół raczej rozumiem po polsku, wnoszę z tego co słyszę – reasumując za i przeciw, że dla opozycji najlepszym ministrem był człowiek nie sięgający obecnie desygnowanemu do pięt ani pod względem wiedzy, ani pod względem praktyki. Zajmuje się on zresztą obecnie działalnością podziemną z błogosławieństwem dyrektora Rydzyka ("...Ziobro wywołany przez dyrektora Radia Maryja wstał, odwrócił się i pomachał ręką do wiernych w kościele..."), podczas gdy jego była zastępczyni bije medialnie w rząd, a w ramach wolności słowa nawet w satyryków rzutem ciała na estradę.
Cokolwiek by – przy najlepszej woli uznania praw opozycji do opozycji – nie powiedzieć, widać gołym okiem grę nieuczciwą.

Znana ze swoich antykaczystowskich poglądów wyrażam tu swoją osobistą opinię, ale przecież wystarczyło kilka powszechnie znanych wydarzeń na terenie PiS, aby jeden z filarów tej partii nagle ”dał głos”, upubliczniając już nie akceptowalne stosunki wewnątrzpartyjne: ...wiele nieprawdziwych informacji na temat trzech b. wiceprezesów PiS bierze się stąd, że "w otoczeniu prezesa Kaczyńskiego są osoby bardzo sprawne w kłamaniu, manipulowaniu dziennikarzami poprzez kłamstwa". Tako rzecze Dorn. Szczególnie wzruszające właśnie w jego ustach.

Szerzej ujmuje sprawę kłamstw i manipulacji w działalności tej partii prof. Staniszkis, która w obszernej (już wtedy!) wypowiedzi dla "Dziennika" z 20 sierpnia 2007 stwierdza m.in.: "Zamiast częściej patrzeć w przyszłość, ekipa braci Kaczyńskich pozwala sobie na kłamliwe i selektywne oglądanie się wstecz, podkreślając jedne fakty, a zatajając inne, niewygodne - takie jak pezetpeerowska przeszłość współpracowników. Już mniej mnie razi choćby Jerzy Szmajdziński, który był szefem koła wojskowego Związku Młodzieży Socjalistycznej w latach 80. - kiedy PZPR szykowała się do oddania władzy - niż mały oportunista Łopiński, który w latach 70. chciał zrobić karierę zapisując się do PZPR. Opowiadanie, że tamto jest postkomuna, a to IV Rzeczpospolita, jest chore."

W świetle tych wypowiedzi brzmiałyby niewczesnym żartem stwierdzenia Jarosława K. na Kongresie:
"Polska demokracja jest niepewna, dlatego musimy jej bronić". Oraz - "Zagrożona jest wolność słowa". Niestety, te i inne wypowiedzi żartem nie są i zostały skomentowane przez słynącego z tzw. niewyparzonej gęby Niesiołowskiego, którego osobiście uważam za o wiele bardziej inteligentnego od obu Kaczyńskich razem wziętych.

Oto fragmenty jego wypowiedzi: "Właściwie dobrze jest tylko wtedy, kiedy on jest u władzy - taka teza jest absurdalna, typowa dla dyktatorów i despotów, dla ludzi ograniczonych, o ciasnych horyzontach". Według niego, opis Jarosława Kaczyńskiego Polski po roku 90. jest mniej więcej taki: "wszystko było złe dopóki ja i mój brat nie doszliśmy do władzy, ale ja już nie rządzę, więc zło znowu podnosi głowę".

Kończąc moje z natury rzeczy dość powierzchowne rozmyślania, przyznam szczerze: niechże to zło podniesie głowę, niech ten rząd dokona chociażby połowy tego, co obiecał. A żeby trochę rozładować nastrój, cytuję za przyzwoleniem naszego kolegi R.D. jego własny dowcip: Dlaczego Donek postanowił w dwa lata wybudować 2.999.950 mieszkań? Bo poprzednia ekipa wybudowała 50.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto