Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przewoził na statku prymasa Wyszyńskiego, Bieruta i Cyrankiewicza

Grażyna Wosińska
Grażyna Wosińska
Witold Cichoń, były kapitan statku Świtezianka
Witold Cichoń, były kapitan statku Świtezianka Grażyna Wosińska
Witold Cichoń był sybirakiem, żołnierzem AK, kapitanem żeglugi i komendantem Szkoły Szturmanów w Elblągu. Na statku, którym dowodził gościł wiele znanych osób: prymasa Wyszyńskiego, Bieruta i Cyrankiewicza. Pan Witold ma dziś 85 lat.

Woda była żywiołem Witolda Cichonia od dzieciństwa. Spędził je przed wojną nad jeziorem Narocz w województwie wileńskim. - To niezwykłe miejsce ze wspaniałą historią - opowiada pan Witold. - Nasze jezioro w przedwojennej Polsce było największe w kraju. Było tam ponad dwadzieścia gatunków ryb. W Naroczy rybak Klimowicz złowił 2,5 metrowego suma. Mam jego zdjęcie w książce poświęconej Naroczy i okolicom.

Cichoń jeszcze przed wybuchem wojny zdobył patent sternika. Po 1 września 1939 roku musiał zapomnieć o swoich marzeniach o kapitańskim mundurze.

Śmierć zaglądała w oczy

Może to się widać dziwne, ale ojciec Witolda Cichonia wciągnął syna do konspiracji już w grudniu 1939 roku. Miał wtedy niecałe 14 lat. - Pierwszym moim zadaniem był zapisywanie szyfrem nazwisk Polaków z gminy Kobylnik wywożonych na Syberię i represjonowanych
wspomina. - Byłem też łącznikiem pomiędzy dowódcami: Sulimą i Kmicicem. Brałem udział w akcjach zbrojnych, wykonywaniu wyroków śmierci na konfidentach oraz w akcji Ostra Brama. Śmierć kilka razy zaglądała mi w oczy. W czerwcu 1944 roku panu Witoldowi i jego kolegom z oddziału wydawało się, że zwycięstwo jest bliskie. - Myśleliśmy naiwnie, że z Sowietami wypędzimy Niemców - opowiada. - W lipcu 1944 roku nasza IV Wileńska Brygada Narocz wpadła w sowiecką zasadzkę w okolicy Puszczy Rudnickiej. Zostaliśmy rozbrojeni. Nie mieliśmy szans, bo wróg miał broń pancerną i samoloty. Uwięziono nas w zamku w Miednikach Królewskich. Tam Jerzy Putrament, oficer polityczny namawiał nas do wstąpienia do Armii Berlinga. Krzyczałem wraz z kolegami uwolnić Wilka. Wiedzieliśmy, że nasz dowódca okręgu wileńskiego został wcześniej aresztowany przez Sowietów.

Komendant i kapitan

Witold Cichoń został wywieziony przez Sowietów do Kaługi. Głód, ciężka praca nie załamały go. Koniec wojny witał w sowieckim szpitalu, gdzie znalazł się po wypadku podczas pracy przy wyrębie lasu. W 1946 roku wrócił do kraju. Musiał starannie ukrywać swoją Akowską przeszłość, bo komunistyczne władze prześladowały żołnierzy Armii Krajowej. Witold Cichoń mimo przeszkód ukończył Wyższą Szkołę Morską w Gdyni oraz Państwową Szkołę Żeglugi Śródlądowej w Warszawie. Potem tę placówkę przeniesiono do Elbląga i w 1951 roku został jej wykładowcą, a później komendantem.

Zaraz po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w Giżycku. Został kapitanem statku Świtezianka. Była to poniemiecka jednostka zbudowana w 1932 roku w Królewcu (obecnie Kaliningrad). Władzy nazwa Świtezianka nie bardzo się podobała i około 1952 zmieniła nazwę na Marcelego Nowotkę, działacza komunistycznego.

Kwiaty na pokładzie

Witold Cichoń woził nie tylko zwykłych turystów. Z pokładu podziwiali piękne widoki: prymas Wyszyński, prezydent Bierut i premier Cyrankiewicz. - Najbardziej miło wspominam wizytę prymasa Stefana Wyszyńskiego opowiada pan Witold. - Statek wydzierżawił ksiądz, który był chyba dziekanem z Giżycka. Zapytał czy może powiesić krzyż w salonce. Oczywiście zgodziłem się. Wreszcie przyszedł umówiony dzień. Na brzegu stały tłumy ludzi. Wszyscy chcieli zobaczyć niezwykłego gościa. Nie byli tylko widzami przynieśli mnóstwo kwiatów i rzucali je na pokład.
- Był on chyba na pół metra zasłany kwiatami. Można było w nich brodzić - wspomina Witold Cichoń. - Przywitałem prymasa galą banderową. Gdy wchodził na pokład zasalutowałem. Dostojny gość podał mi rękę, a ja ucałowałem go w pierścień. Tak samo postąpili członkowie załogi.

Kto towarzyszył prymasowi pan Witold nie pamięta dokładnie. - Był biskup, ale z jakiego miasta nie wiem. Nie znam nawet nazwiska przyznaje. - Byli też klerycy. Jeden z nich podarował mi obrazek św. Krzysztofa. Z tym obrazkiem podszedłem do Prymasa i poprosiłem o autograf. Przy okazji zamieniłem z hierarchą kilka słów o zwyczajnych ludzkich sprawach.

Z krzesłem na ubeka

Wizytę obserwował oczywiście przedstawiciel Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego i doniósł potem komu trzeba. - Wiedziałem, że był to personalny - wspomina. - Podczas zebrania zarzucił mi zdradę tajemnicy państwowej, potajemne rozmowy z prymasem i zachowanie niegodne kapitana. Dodał jeszcze, co się dziwić, skoro to Akowiec. Byłem wtedy w gorącej wodzie kąpany i chwyciłem za krzesło by uderzyć niegodziwca. Dyrektor miał niezły refleks. Złapał mnie za rękę i przestrzegł, że nie wyjdę z więzienia. Usłuchałem.

Na tym sprawa się nie skończyła. - Na całe szczęście, to że byłem w AK nie udało się dowieść
wspomina pan Cichoń. - Skończyło się na przeniesieniu do Elbląga. Od 1 stycznia 1951 roku rozpocząłem pracę w Szkole Sztormanów Żeglugi Śródlądowej jako wychowawca i wykładowca, a potem byłem kierownikiem internatu oraz komendantem szkoły.

Pierwszy oficer

Praca w szkole nie wystarczała panu Witoldowi chciał znów być marynarzem. Dopiął swego. Pływał jako porucznik żeglugi wielkiej na statkach szkoleniowych Wyższej Szkoły Morskiej: Horyzont, Zenit, Turlejski i Dar Pomorza. Odszedł na emeryturę, gdy był pierwszym oficerem na statku naukowo-badawczym Hydrometr. Do dziś przechowuje list pożegnalny od naukowców pisany wierszem.

Hydrometr pewną ręką Cichonia wiedziony,wchodzi do portu na czas określony. Podczas emerytury Witold Cichoń działa w Związku Inwalidów Wojennych w Elblągu. Przez wiele lat był wiceprezesem, a od ponad roku jest jego prezesem.
Grażyna Wosińska

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto