Zanim cokolwiek powiem więcej, na samym wstępie zawołam donośnym głosem: Gdyby wszyscy pracownicy Służby Zdrowia zachowywali się jak Pani Janina Sztama i Pan Tomasz Gardasiewicz, pokazani na fotografii, to niezadowolenie i złorzeczenia pod adresem Służby Zdrowia - na skali Celsjusza - spadłoby poniżej zera.
A było to tak!
Mój długoletni, starszy przyjaciel, gwałtem podupadł na zdrowiu. Niemal z dnia na dzień, stał się niedołężnym. Domownicy wezwali Pogotowie Ratunkowe. Te zawiozło go do szpitala w Szczecinie Zdrojach. Tam go trochę podreperowali i 27.01 br. w niedzielę odwieźli z powrotem do domu, z zaleceniem opieki domowej.
Jednak domownicy nie byli w stanie, z nim sobie poradzić, bo on wymagał fachowej opieki pielęgniarskiej, a nie ludzi, którzy o obejściu chorych obłożnie nie mają, ani wiedzy, ani jakiegoś doświadczenia
Jako że sam, zaraz po przywiezieniu chorego ze szpitala, będąc u niego zaoferowałem domownikom swoją pomoc, więc oni, nie wiedząc co dalej począć, poprosili mnie o wsparcie. Jedynie, co mi przyszło do głowy to wezwanie Pogotowia Ratunkowego. W poniedziałek 28.01 br. wieczorem zadzwoniłem na Pogotowie Ratunkowe i przedstawiłem dyżurnej rzeczywistą sytuację i stan chorego. Przyjechali zabrali, zawieźli do szpitala w Zdrojach, ale szpital nie chciał go leczyć i we wtorek 29.01 br. rano odesłał karetką z powrotem do domu.
Domownicy byli tym "faktem" przerażeni. Z chorym nie można było nawiązać kontaktu, nie chciał jeść, ani pić. Znowu do mnie zadzwonili prosząc o pomoc. Dzwońcie po pogotowie - powiedziałem. Odpowiedzieli - dzwoniliśmy, ale już nie chcą przyjeżdżać. Z tego co mi mówili, to i lekarz rodzinny, też się chorym nie chciał zająć, mówiąc żeby wezwali pogotowie. W końcu obiecałem im, że jutro tj. w środę pójdę do Ośrodka Opiekuńczo Leczniczego, znajdującego się na terenie szpitala w Zdrojach i poproszę o umieszczenie w nim chorego. Tu muszę się przyznać, że sam nie wiedziałem, do czego się biorę. Bo jak się okazało, ulokowanie osoby obłożnie chorej w ośrodku jest niemożliwe.
Ale tu, w Oddziale Opiekuńczo Leczniczym spotkałem owych - ze zdjęcia - Ludzi Dobrej Woli - Panią Janinę Sztama i Pana Tomasza Gardasiewicza. To Oni mi pomogli. To Oni wsparli radą i znajomością rzeczy. To Oni podpowiedzieli gdzie mam zadzwonić i widząc moją bezradność sami zabrali mi telefon i rozmawiali z pracownikiem MOPR-u dotąd, aż ten się ugiął i obiecał zajęcie się sprawą.
Gdyby nie Oni to, kto wie? Być może mojego starszego, 87-mio letniego przyjaciela, nie byłoby wśród żywych. Teraz jest w pod opieką fachową w szpitalu. Nie powiem którym, żeby nie zapeszyć. Pracownik MOPR-u, młoda, sympatyczna Pani, spełniła swoją obietnicę. Z tego co się dowiedziałem, to podobno już złożyli wniosek do Ośrodka Opiekuńczego o wzięcie go pod opiekę. Oby te perypetie ze starością miały dobre zakończenie, umożliwiające godne opuszczenie tego „Łez padołu” człowiekowi, którego los nie pieścił.
Przebywał w czasach Drugiej Wojny Światowej, w obozie jenieckim w Niemczech i jak opowiadał, codziennie ocierał się o śmierć. Jeszcze raz, tym razem na piśmie i przy wszystkich składam Serdeczne Podziękowania Ludziom, tym ze zdjęcia i Wszystkim, którzy już się przyczynili i tym, którzy się przyczynią do umieszczenia mojego, starszego przyjaciela w Zakładzie Opiekuńczym. Złożę też wszystkim życzenia. Niech Wam los zawsze sprzyja, a nieszczęście z dala omija. Dóbr wszelkich, niech Wam przybędzie. Przyjaznych ludzi spotykajcie wszędzie.
I dopowiem.
Niech życzliwość wśród ludzi zawsze rozkwita, żebyśmy jej nie pragnęli, lecz mieli na co dzień do syta.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?