- Katastrofa! - tak zaraz po wejściu do polskiej szatni określił wynik swoich zawodników Łukasz Kruczek. - Dostaliśmy po tyłku! - grzmiał Stefan Hula. Nie tak polska drużyna wyobrażała sobie pierwszy akt nowego sezonu w skokach narciarskich. Co prawda w dzisiejszych zawodach Polacy musieli sobie radzić bez Kamila Stocha, ale chyba nikt nie spodziewał się, że ukończą zawody poza czołową ósemką. Zwłaszcza że od feralnych zawodów w Kuusamo w sezonie 2012/13, gdzie zajęli ostatnie miejsce, w każdym następnym konkursie awansowali do finałowej serii. - Czegoś takiego się chyba nikt nie spodziewał. Nic na to nie wskazywało - mówił zaraz po konkursie trener polskich skoczków.
Konkurs zaczął się dla Polski najlepiej jak tylko mógł. Rozpoczynający skakanie w naszej reprezentacji Piotr Żyła zaliczył aż 135 metrów, co dało nam prowadzenie po pierwszej grupie. Niestety, z każdym następnym skokiem biało-czerwoni spadali w klasyfikacji. Punktem zwrotnym rywalizacji Polaków w Klingenthal był skok Dawida Kubackiego, który wylądował na 121 metrze. Losy awansu miały zostać rozstrzygnięte po skoku Jana Ziobro.
23-latek skoczył jednak zaledwie o pół metra dalej od Kubackiego, co postawiło reprezentację w sytuacji prawie bez wyjścia. Nadzieję Polakom na awans do ósemki mógł niespodziewanie dać Gregor Schlierenzauer, którego drużyna w Klingenthal również nie radzi sobie najlepiej. Skoczył przeciętnie, ale w ostatecznym rozrachunku to podopieczni Heinza Kuttina znaleźli się przed Polską - o zaledwie 0,1 punktu. Co ciekawe, w pierwszej ósemce znaleźli się również Szwajcarzy, którzy zawody ukończyli właśnie przed reprezentacją Austrii.
- Skoki Piotrka były takie, jakich oczekiwaliśmy. Te Stefana też były w porządku. Jasno można powiedzieć, że zawiedli Dawid i Jasiek - skomentował postawę swoich zawodników Kruczek, który podkreślił, że z tej porażki drużyna musi wyciągnąć wnioski. - Dla nas dobre otwarcie jest istotne. Daje ono taki spokój, a tak znowu mamy lekki ból głowy. Teraz trzeba dojść do tego, w którym momencie w te tryby wpadł kamyczek - powiedział szkoleniowiec.
Niezadowoleni byli, rzecz jasna, nasi reprezentanci w konkursie drużynowym. - Na pewno nie jest fajnie doświadczyć takiego zimnego prysznica już na początku sezonu. Bywały jednak już takie sezony. Dlatego myślę, że z czasem się rozkręcimy i będzie tylko coraz lepiej - podkreśla Żyła. Nadzieję na lepsze konkursy ma również Jan Ziobro: - Mogę potwierdzić słowa trenera - nie tak miało być. Na szczęście sezon się dopiero zaczyna i jeszcze wiele konkursów przed nami.
To jednak nie koniec złych wieści dla biało-czerwonych. Bardzo prawdopodobne, że jutro w konkursie indywidualnym zabraknie Kamila Stocha. Mistrz olimpijski w rozmowie z dziennikarzami ujawnił, że kontuzja, jakiej nabawił się podczas wczorajszej rozgrzewki to uraz stawu skokowego. - Nie mogę mocno zgiąć nogi. Czuję się trochę sfrustrowany - mówił zasmucony Stoch. Jeżeli sytuacja do jutra się nie poprawi, skoczek nie wystartuje. Zaraz po powrocie do kraju zostaną przeprowadzone badania.
Konkurs zgodnie z przewidywaniami padł łupem gospodarzy. Niemcy co prawda na półmetku przegrywali nieznacznie z Japonią, ale od tej pory mistrzowie olimpijscy byli nie do zatrzymania, radując kilkudziesięciotysięczną publiczność zgromadzoną pod Vogtland Arena. Podium uzupełnili Norwegowie, a na czwartym miejscu niespodziewanie znalazła się drużyna fińska.
Wyniki konkursu drużynowego:
1. Niemcy - 1098 pkt
2. Japonia - 1068,9 pkt
3. Norwegia - 1061,2 pkt
4. Finlandia - 1018,3 pkt
5. Słowenia - 1015,6 pkt
6. Czechy - 1012,5 pkt
7. Szwajcaria - 973,4 pkt
8. Austria - 968 pkt
9. Polska - 477,2 pkt
Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?