Właścicieli lecznicy weterynaryjnej "Psia Kość" poznałam przed kilkoma laty w dramatycznych dla mnie okolicznościach. Ewidentne zaniedbania i zlekceważenie objawów cukrzycy u mojej suni Buby przez pewnego weterynarza spowodowały konieczność podjęcia próby ratowania psa w innej lecznicy, czyli w "Psiej Kości". Mimo wysiłków weterynarzy z tej placówki psa nie udało się już uratować, ponieważ choroba poczyniła w organizmie Buby ogromne spustoszenia.
Moja sunia odeszła za Tęczowy Most, ale z "Psią Kością" z racji opiekowania się gromadką kotów kontakty utrzymuję do dzisiaj. Dlaczego? Ano dlatego, że w ciągu sześciu lat mojej z tą lecznicą znajomości nigdy nie zdarzyło się, by moje futrzaki zostały tam potraktowane w sposób lekceważący i nieprofesjonalny. Po prostu w tej lecznicy nie patrzy się na zwierzęta, które potrzebują pomocy weterynaryjnej, jako na źródło sporej na ogół kasy, ale się je leczy i diagnozuje przy zastosowaniu nowoczesnej aparatury medycznej. Załoga "Psiej Kości" to czworo młodych ale doświadczonych lekarzy, dla których zawód weterynarza to nie tylko sposób na zarabianie pieniędzy, ale także, a może przede wszystkim, pasja ratowania chorych zwierząt; nieraz zwierząt bardzo chorych.
Gdyby nie upór tych lekarzy w ratowaniu znanej czytelnikom Nurki vel Ślepotki, czy choćby mojej innej kotki, Głucholki, pewnie futrzaków tych już dawno nie byłoby na świecie. Gdyby nie świadczona bezpłatnie opieka tych lekarzy nad kotami z działek, prawdopodobnie populacja działkowych kotów spadłaby do zera.
Poznaj historię Nurki vel Ślepotki:
Nurka z podwórka i inne koty
Nurka vel Ślepotka poznaje świat i najbliższe otoczenie
W "Psiej Kości" bywam dosyć często, a te wizyty nie zawsze i niekonieczne związane są li tylko z chorobami moich kotów. Po prostu lekarze w tej lecznicy, mimo ogromnej liczby pacjentów na czterech łapach, zawsze znajdą chwilę czasu, by porozmawiać o sprawach odnoszących się do - najogólniej rzecz ujmując - stosunku społeczeństwa do naszych braci mniejszych w rozmaitych tego stosunku przejawach; również takich, które świadczą, że z tą miłością do czworonożnych przyjaciół bywa różnie. I poprzecznie, i podłużnie - jak zwykł mawiać pewien domorosły filozof.
Ktoś może zadać pytanie - dlaczego napisałam tę "laurkę" na temat "Psiej Kości"? Pretekstem do jej napisania była moja wczorajsza wizyta z Nurką w tej lecznicy. O przyjaznej atmosferze, panującej w przychodni dla zwierząt państwa Agaty i Marcina Klimczaków, niech zaświadczą te zdjęcia, wykonane przeze mnie komórką w trakcie wspomnianej wizyty. Wynika z nich niezbicie, że nie tylko lekarz weterynarii był z niej zadowolony, ale także kocia pacjentka - czyli Nurka.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?