Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Puszczański matecznik Mickiewicza. Żadna puszcza tak nie wyglądała

Redakcja
Rysunek piórkiem i tuszem. Lata 50. XX wieku. Autor nieznany. Ze zbiorów autorów.
Rysunek piórkiem i tuszem. Lata 50. XX wieku. Autor nieznany. Ze zbiorów autorów. Adam K. Podgórski
Mistrzowskie poetyckie opisy litewskiego krajobrazu, bogactwa przyrody, uroków życia w łączności z naturą, polowań, szlacheckich obyczajów staropolskich, to powszechnie uznawane walory poematu "Pan Tadeusz".

Mistrzowskie poetyckie opisy litewskiego krajobrazu, bogactwa przyrody, uroków życia w łączności z naturą, polowań, szlacheckich obyczajów staropolskich, to powszechnie uznawane walory poematu "Pan Tadeusz". Niestety, epopeja ta często nawet dla zagorzałych zwolenników jest nie do końca przeniknioną. Sam sięgałem po urzekające strofy Pana Tadeusza wielokrotnie, jako uczeń podstawówki, potem człowiek dojrzały i zawsze fascynowały mnie te właśnie kwestie, bowiem z fabułą, czyli ze zrozumieniem o co właściwie chodzi w dwunastu księgach, do dziś nie potrafię sobie poradzić.

Matecznik nielitewski i nie Mickiewicza

W księdze IV, w liczącym 86 wersów ustępie, zatytułowanym przez autora "Matecznikiem", a poprzedzającym "Łowy na niedźwiedzia", znajdujemy pasjonujący opis odwiecznej puszczy litewskiej, długo uznawany przez rzesze estetów literatury za przepyszny, nieomal doskonały jej wizerunek. Tymczasem, jak słusznie, i z niejakim przekąsem stwierdza znakomity krakowski botanik, z przełomu XIX i XX stulecia, Józef Rostafiński, którego zasługą jest ponadto przywrócenie narodowej kulturze ważnych rozpraw staropolskich o łowiectwie, "Żadna puszcza tak nie wyglądała i nie mogła tak wyglądać".

Co ciekawsze, pomysł do podjęcia tematu matecznika, poddał Mickiewiczowi Stefan Witwicki, drugorzędny, nieomal zapomniany poeta romantyczny ze skłonnościami do grafomaństwa, syn dyrektora liceum krzemienieckiego, i on właśnie napisał pierwotne strofy, co wieszcz uczciwie ujawnia w pierwszym paryskim wydaniu [1834] epopei.

Nota bene Mickiewicz strofy owe czterokrotnie przerabiał, ze znakomitym zresztą skutkiem, który wcale nie jest rzeczą oczywistą, pamiętając oczywistą w końcu rzecz, że lepsze jest z reguły wrogiem dobrego.

Stefan Witwicki nie doznał osobistej iluminacji. Jego wyobrażenia o wyglądzie i naturze jądra puszczy - matecznika, są przekazem starszych baśni, legend, przesłań wierzeniowych, nawet nielitewskich wcale, ale białoruskich zwłaszcza. Witwicki, a potem Mickiewicz, gładząc kunsztownie pierwotny pomysł powiada, iż:

Myśliwiec krąży koło puszcz litewskich loża,
Zna je ledwie po wierzchu, ich postać, ich lice,
Lecz obce mu ich wnętrzne serca tajemnice;
Wieść tylko, albo bajka wie, co się w nich dzieje.
Bo gdybyś przeszedł bory i podszyte knieje,
Trafisz w głębi na wielki wał, pniów, kłód, korzeni,
Obronny trzęsawicą, tysiącem strumieni
I siecią zielsk zarosłych i kopcami mrowisk,
Gniazdami os, szerszeniów, kłębami wężowisk.

Trzeba przyznać: opis przejmujący, choć niewiele mający do czynienia z realiami przyrodniczymi. Kolejne wersy przynoszą barwne relacje o rojstach czyli torfowiskach, zwanych mszarnikami, mszarami, a na Podhalu po prostu borami, od czego zresztą biorą pierwowzór słowa: bór (drzewostan sosnowy), borowina (torf), borowiec (demon leśny) i wreszcie najznamienitszy z polskich diabłów – Boruta.

Trzy puszczańskie żywioły

„Zapory” te można pokonać tylko „nadludzkim męstwem”, czyli trudem – przekonuje Mickiewicz i podaje kolejne, większe niebezpieczeństwa, budzące trwogę. Wytłuszczenie przez nas tych dwóch słów, a niebawem jeszcze trzeciego, stanie się wkrótce zrozumiałe.

Dalej, co krok czyhają, niby wilcze doły,
Małe jeziorka, trawą zarosłe na poły,
Tak głębokie, że ludzie dna ich nie dośledzą,
(Wielkie jest podobieństwo, że diabły tam siedzą).
Woda z tych studni sklni się, plamista rdzą krwawą,
A z wnętrza ciągle dymi zionąc woń plugawą.

Mistrz polskiej poezji nie jest oryginalny zarówno w przedstawieniu bagnisk, jak w przywoływaniu istot demonicznych zasiedlających odwiecznie owe obszary. Wiadomo przecież powszechnie, iż diabły i inne postaci z kręgu tradycyjnej demonologii ludowej: błędne ognie, świetliki, zwodziasze, ogniany, szyszymory, z ochotą bytowały na podmokłych pustkowiach i uroczyskach. Do tych wyobrażeń chętnie odwołuje się Adam Mickiewicz, pisząc w dalszym ciągu:

... drzewa w koło tracą liść i korę;
Łyse, skarłowaciałe, robaczliwe, chore,
Pochyliwszy konary mchem kołtunowate,
I pnie garbiąc brzydkimi grzybami brodate,
Siedzą wokoło wody, jak czarownic kupa
Grzejąca się nad kotłem, w którym warzą trupa.
Scena nieomal jak z Makbeta!

Po kolejnych wersach dotyczących fantastycznego „królestwa zwierząt i roślin stolicy” następuje opisanie domeny śmierci. Zwierzęta mają bowiem

... swój smentarz, kędy bliscy śmierci,
Ptaki składają pióra, czworonogi sierści,
Niedźwiedź, gdy zjadłszy zęby strawy nie przeżuwa,
Jeleń zgrzybiały, gdy już ledwie nogi suwa,
Zając sędziwy, gdy mu już krew w żyłach krzepnie,
Kruk, gdy już posiwieje, sokół gdy oślepnie,
Orzeł, gdy mu dziób stary tak się w kabłąk skrzywi,
Że zamknięty na wieki już gardła nie żywi,
Idą na cmentarz. Nawet mniejszy zwierz, raniony
Lub chory, bieży umrzeć w swe ojczyste strony.
Stąd to w miejscach dostępnych, kędy człowiek gości,
Nie znajdują się nigdy martwych zwierząt kości.

Teraz następuje fragment sławiący niebiańskie nieomal życie zwierząt w mateczniku, gdzie bytują rządząc się samodzielnie, zachowując dobre obyczaje:
Jeszcze cywilizacją ludzką nie popsuci,
Nie znają praw własności, która świat nasz kłóci,
Nie znają pojedynków, ni wojennej sztuki,
Jak ojce żyły w raju, tak dziś żyją wnuki,
Dzikie i swojskie razem, w miłości i zgodzie,
Nawet jeden drugiego nie kąsa, nie bodzie.
Dzieje się tak dlatego, iż:
Szczęściem, człowiek nie zbłądzi do tego ostępu,
Bo Trud, i Trwoga, i Śmierć bronią mu przystępu.

Wszystko staje się jasne

Penetrację przez człowieka dzikiego „jądra puszczy” uniemożliwiają trzy personifikowane żywioły: Trud, Trwoga i Śmierć. Wypada w tym miejscu podkreślić magiczność liczby „3” zawartej w wielu mitach, sagach, klechdach najrozmaitszych narodów, np. o trzech parkach greckich, rzymskich mojrach, trzech słowiańskich zorzach dziewiczych, o trzech zaklęciach, o trzech braciach mądrych albo głupich, o trzykrotnych zmaganiach się przeciwnościami losu (‘do trzech razy sztuka’), itp.

Rostafiński miał zatem rację! Osławiony matecznik, to nie realia litewskiej puszczy, nie przyrodnicza rzeczywistość, nie dzika natura, lecz całkowicie fikcyjny, fantasmagoryczny świat, zrodzony w głowach Witwickiego i Mickiewicza pospołu, świat romantycznych i idealistycznych wyobrażeń. To piękna, przejmująca i trwożąca zarazem bajka, korzeniami osadzona w podaniu białoruskim, co ujawnił, jako pierwszy S. Zdziarski [Pierwiastek ludowy w poezji polskiej XX wieku, Warszawa 1901].

Także wyraz "matecznik" ma pochodzenie białoruskie. Lud tak nazywał miejsca wiecznego spoczynku zwierząt dzikich, zupełnie nieosiągalne dla zwykłego śmiertelnika. Dodajmy do tego słowiańskie, pogańskie jeszcze przekonania o lasach, puszczach, kniejach, jako miejscach bytowania dusz ludzi zmarłych, siedliska „dziadów” – protoplastów rodów, a Mickiewiczowska koncepcja leśnych ostępów, jako mitycznej krainy, stanie się całkowicie zrozumiałą w ujęciu koncepcyjnym, lecz trudną do zaakceptowania w obliczu powszechnego przekonania, że Pan Tadeusz to „najprawdziwsza prawda” o kulturze polskiej na Litwie.

Współautor artykułu:

  • Barbara Podgórska
od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto