Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Raj finansowy, szczodrość czy rozrzutność Prawa i Sprawiedliwości

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Wikimedia Commons
Wybitny dramaturg francuski Jean Baptiste Racine stwierdził, że honor bez pieniędzy może być tylko chorobą. Dziś honorem polityków jest mieć pieniądze, bo tkwi w nich czarodziejska moc. Siłą tej mocy mogą wyjść z partii i trafić do prezesa.

Podczas, gdy kryzys finansowy ściska za gardło przeciętnego Polaka, w partii Jarosława Kaczyńskiego nie brakuje pieniędzy. Ponad milion złotych na ochronę prezesa PiS i milion dla firmy zaprzyjaźnionej oraz 180 tysięcy złotych dla wydawcy książki prezesa Kaczyńskiego, u którego "prezes zarobił na książce". To kwoty zeszłorocznych wydatków – według tygodnika "Newsweek" – Prawa i Sprawiedliwości.

Skąd PiS ma pieniądze? W zeszłym roku partia dostała z budżetu państwa 47 mln złotych na działalność statutową. Choć mogłoby się wydawać, że to duża kwota, dla PiS – dużo za mała, gdyż partia miała tak wiele wydatków, że głowa boli. Wydała, więc całą subwencję budżetową i "jeszcze musiała podebrać z kupki", którą zdołała zaoszczędzić w minionych latach. Dociekliwy "Newsweek" postanowił sprawdzić, na co, kiedy i jak rozeszły się pieniądze PiS. Jak się okazuje, w partyjnym biurze przy ul. Nowogrodzkiej w stolicy (patrz zdjęcie w artykule), "mają do pieniędzy lekką rękę".

Książka miała być przebojem PiS

Z finansowej analizy dokumentacji PiS za 2012 rok, na pierwszy rzut oka wychodzi od razu wątek książki "Polska naszych marzeń", pisarza politycznego o znanym imieniu i nazwisku Jarosław Kaczyński, wydanej w drugiej połowie 2011 roku. Gdy trafiła do księgarń, w kraju trwała kampania wyborcza do parlamentu. Miała być przebojem PiS, który swoją muzyką i poetyką, tak silnie urzeknie Polaków, że z zamkniętymi oczami wybiorą partię i jej prezesa do roli rządzenia umęczonym krajem.

Politycy PiS także dziś nie ukrywają, że "Polska naszych marzeń" miała nie tylko dobrze się sprzedać, ale i dać wyborcze zwycięstwo. Reklamujące książkę billboardy, z których spoglądała sympatyczna, lekko uśmiechnięta twarz prezesa, w okresie zaledwie paru dni zalały i zakleiły cały kraj.

Książka jednak nie pomogła. Bo prezes uderzył w niej w Niemców. Napisał, że Angela Merkel została kanclerzem Niemiec, nie przez przypadek. Rozgorzała fala dyskusji i dociekań. Dziennikarze zaczęli dopytywać, co miał na myśli. Prezes Kaczyński nie zaprzeczał, że chodzi mu o udział NRD-owskiej bezpieki, Stasi. Kiedy sprawa robi się coraz głośniejsza - puszczają mu nerwy. PiS przegrywa szóste z kolei wybory.

Zobacz zdjęcie - Jarosław Kaczyński w tłumie zwolenników i ochroniarzy. (Fot. PAP/Tomasz Gzell) -Kasa i sprawiedliwość

Książka ma również dobre strony. W ostatnim oświadczeniu majątkowym prezes Kaczyński podał, że w 2012 roku, na książce "Polska naszych marzeń" zarobił około 160 tys. złotych. Ale niedawno "Newsweek" przypadkiem odkrył, że w styczniu 2012 roku, PiS przelało z konta partyjnego, wydawcy "Polski naszych marzeń", 186 tys. złotych, czyli kwotę zbliżoną do tej, którą otrzymał prezes. Wydawcą był znajomym senatora PiS, Grzegorza Czeleja, który to senator jest akurat dobrym kolegą rzecznika PiS, Adama Hofmana, jednego z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego.

Spółka Grom Group ochrania prezesa

Książka "Polska naszych marzeń" to jednorazowy wydatek PiS. Partia ma też stałe wydatki. Należy do nich ochrona prezesa Kaczyńskiego. PiS korzysta z usług firmy-spółki Grom Group. Spółkę założyło i prowadzi dwóch snajperów-emerytów, znanej w świecie jednostki specjalnej Grom. W ofercie Grom Group są usługi ochrony byłych komandosów, oficerów specsłużb i funkcjonariuszy BOR.

Zobacz zdjęcia - Jarosław Kaczyński z ochroną. (Fot. PAP/Tomasz Gzell) -polska.newsweek.pl

Obstawa Jarosława Kaczyńskiego to bardzo poważna sprawa. Musi być szczelnie chroniony, bo czyha na niego w każdym miejscu i czasie, wróg. W terenie i na imprezach w Warszawie pracuje w niej "nawet do dwudziestu funkcjonariuszy" – strzegą prezesa szczelnie wszędzie. "Jeżdżą z nim po Polsce, zabezpieczają spotkania z sympatykami, są na wyborczych konwencjach i pilnują jego domu" – podkreśla "Newsweek". Wzięli za to od PiS w 2012 roku, według ustaleń tygodnika, prawie 1,1 mln zł, czyli średnio daje to około 90 tys. złotych miesięcznie.

Kancelaria Kosmus i Partnerzy

W dokumentacji PiS "Newsweek" znalazł i inne wydatki. Są m.in. informacje o regularnych przelewach z głównego konta partii, na rzecz gdańskiej kancelarii "Kosmus Sobina i Partnerzy Radcy Prawni". W 2012 roku dokonano co najmniej trzech przelewów, każdy na kwotę 36,9 tys. złotych. Ponadto w ostatniej kampanii wyborczej do parlamentu RP, kancelaria Kosmus i Partnerzy wystawiła PiS fakturę, za "zryczałtowaną obsługę prawną" na dodatkowe 20 tysięcy zł.

Dziennikarze ustalili, że częstym jej klientem jest prezes Kaczyński. Kancelaria Kosmus i Partnerzy reprezentowała go w procesach, które wytoczyli prezesowi: Janusz Kaczmarek i Roman Giertych, a także w sprawach, które do kierował sądu sam Jarosław Kaczyński, m.in. przeciw gazecie "Super Express" i Januszowi Palikotowi.

Porządku w partyjnych finansach i papierach PiS, pilnuje od lat przy Nowogrodzkiej w stolicy, ten sam człowiek - prawa ręka prezesa, skarbnik Stanisław Kostrzewski. Skąd ma tak wielkie zaufanie u prezesa? Przed 1989 rokiem był członkiem PZPR, nigdy nie należał do Porozumienia Centrum (PC) i nie jest członkiem PiS. Wiadomo, że jest człowiekiem majętnym, o czym nie chce rozmawiać. W prywatnych rozmowach ujawnił, że jego majątek pochodzi z czasu rządów AWS i PiS, gdy "zasiadał w zarządzie Banku Ochrony Środowiska".

Tajemnicza fundacja "Nowy Kierunek"

Prezes głęboko ufa skarbnikowi, toleruje jego pełną samodzielność i przymyka oko na różne wyskoki. W 2011 roku, pod bokiem PiS, nagle wyrosła fundacja "Nowy Kierunek". W jej Radzie Nadzorczej zasiedli: skarbnik PiS Stanisław Kostrzewski i Tomasz Pierzchalski, dyrektor biura europosłów PiS. Prezesem fundacji został "Bartłomiej Rajchert, młody dyrektor zarządzający PiS i jeden z najbliższych współpracowników Kostrzewskiego" – podaje "Newsweek". Pod biuro partii Bartłomiej Rajchert zajeżdżał luksusowym volkswagenem phaetonem, a pracownikami dyrygował w pozycji lekceważącej, z nogami na stole i "popalając cygaretki".

Fundacja Nowy Kierunek wynajęła niewielki pokoik, w budynku należącym do powiązanej z prezesem Kaczyńskim, spółką Srebrna – i podczas ostatniej kampanii parlamentarnej, zaczęła "zdobywać od PiS lukratywne zlecenia". W okresie paru miesięcy skasowała 800 tys. złotych. Rola Stanisława Kostrzewskiego była w fundacji dwuznaczna: "z jednej strony jako skarbnik i pełnomocnik finansowy PiS akceptował faktury fundacji Nowy Kierunek, a z drugiej – działał w jej radzie".

Bartłomiej Rajchert, po tekście w "Newsweeku", pożegnał się z funkcją prezesa fundacji. Zarabiał, jak wynika z dokumentów - od 7,9 tys. zł do 46 tys. zł. Nie stracił kontaktu ze skarbnikiem Kostrzewskim. Wprawdzie oficjalnie informowano tygodnik "Newsweek", że fundacja Nowy Kierunek, w ostatnich dwunastu miesiącach nie organizowała dla PiS żadnych imprez, kongresów ani eventów, jednak gazeta ustaliła, że partia przelała w 2012 roku na konto Nowego Kierunku, którym kieruje nadal Rajchert, 89 tys. zł. Niestety, nie wiadomo za co.

Milion złotych? O, Jezu...

Pieniądze PiS dla Nowego Kierunku to nie wszystkie wydatki partii. "Newsweek" wynalazł w dokumentacji ślady pięciu wypłat, na łączną kwotę około 1,2 mln złotych. Wszystkie przelewy poszły na konto spółki MTML. Jej prezesem i współwłaścicielem jest Tomasz Pierzchalski. Ten sam, który zasiada w radzie Nowego Kierunku i kieruje biurem europosłów PiS.

Spółka MTML istnieje od 2003 roku, zajmuje się działalnością sportowo-rekreacyjną i świadczy usługi marketingowe. Do zeszłego roku firma nie wykazywała żadnej aktywności i przynosiła straty. Zaczęła mieć ruch w interesie dopiero w 2012 roku, po nawiązaniu współpracy z PiS. Nie wiadomo, za co partia prezesa Kaczyńskiego przelała firmie MTML (swojego współpracownika) przeszło milion złotych. Milczą o tym: Tomasz Pierzchalski i Stanisław Kostrzewski.

Tomasz Pierzchalski kręcił się w 2012 roku przy obsłudze debat kandydata PiS na premiera prof. Piotra Glińskiego. Miał się chwalić, że PiS wynajmuje od niego plazmę potrzebną na konferencje polityków tej partii. Czyżby za zorganizowanie kilku debat i wypożyczenie ekranu plazmy, PiS zapłaciło Pierzchalskiemu ponad milion złotych? Europoseł Tomasz Poręba, szef kampanii PiS w 2011 roku, który zna Pierzchalskiego, pytany o sprawę wynajmowania plazmy i zapłatę za to, gdy usłyszał o milionie złotych przelanym na konto jego spółki, tylko jęknął: O, Jezu!...

H2O Media wzięła 92 tys. zł i rozpłynęła się

W radzie fundacji Nowy Kierunek zasiada od niedawna Michał Lewandowski. Ten 26-latek, który jeszcze niedawno biegał z kamerą i nagrywał polityków PiS, dla jednego z partyjnych portali, stał się od niedawna współpracownikiem partii. Od 2010 roku prowadził działalność gospodarczą pod rozwodnioną nazwą H2O Media. Rok temu PiS wypłaciło jego firmie 60 tys. złotych, a w czasie ostatniej kampanii parlamentarnej – 32 tysiące zł. To w ramach wynagrodzenia za prowadzenie przed wyborami, fan page’u Komitetu Wyborczego (KW) PiS na Facebooku i utworzenie oficjalnego konta PiS na Twitterze.

Ponadto, po słynnym spotkaniu premiera Donalda Tuska, z głośnym hodowcą papryki, firma H2O Media dostała zlecenie PiS, na uruchomienie serwisu Paprykowo.pl. Efekty pracy Michała Lewandowskiego nie były piorunujące, ani nawet zwyczajne: jedyny profil KW PiS na Facebooku, jaki udało dziennikarzom "Newsweeka" odnaleźć, odwiedziło aż… dziewięć osób. Obecnie H2O Media rozpłynęła się i nie ma po niej śladu.

Stanisław Cybruch

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto