Na działkę latam codziennie, ponieważ bezdomniaki przy takich mrozach ratują tylko kalorie zawarte w suchej karmie. O podawaniu im karmy z puszek nawet nie ma mowy. Kocie jedzonko natychmiast zamarza na kość i żaden z niego pożytek. Oczywiście targam też ze sobą na działki gorące mleko i ciepłą wodę. Przy podawaniu "brykietów" koty muszą dużo pić. Cała kocia ferajna siedzi w altanie, mimo że temperatura jest tam także minusowa. Styropianowe budki, które wstawiłam do pomieszczenia, chronią jednak koty przed nadmiarem zimna. Stary, góralski kożuch, który miałam już dawno wyrzucić na śmietnik, też swoją rolę spełnia. Jednym słowem - bezdomne koty z działek czują się całkiem nieźle i mam nadzieję, że w takim stanie przetrwają do wiosny.
Są jednak i złe wiadomości. Niektórzy działkowcy bardzo protestują przeciwko "zamykaniu" kotów w mojej altanie, o czym dowiedziałam się dzisiaj. I nie chodzi tu o to, że koty są "zamykane", bo nie są, ale o to, że w ogóle na działkach są. A dlaczego? Ano dlatego, że koty - jak wyraziła się jedna z działkowiczek - sr...ą.
I jeszcze jedno. Temu ślicznemu kociakowi wykonałam zdjęcie gdy akurat wychodził z altany przez specjalnie zamontowane, kocie drzwiczki. No to są w końcu te koty zamykane, czy nie są? Wychodzi na to, że z obrońcy i opiekunki tych zwierzaków, z pomocą złych języków, stanę się kotów prześladowcą.
I to właściwie tyle - co mam dziś do powiedzenia w tej kociej sprawie. Aby do wiosny! - moi drodzy - aby do wiosny!
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?