Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Refleksje patriotyczne albo i nie. Zgliszcza po 11 listopada

Krzysztof Hoffmann
Krzysztof Hoffmann
Marsz niepodległości 2013
Marsz niepodległości 2013 Yan.Holtz
Czy będziemy pierwszym w świecie krajem, w którym wskutek czynów popełnianych przez jego obywateli, zdelegalizowane zostanie najważniejsze narodowe święto ?

Tak "świętowaliśmy" ...

ZACZYNAMY. WON, PEDAŁY !

Na warszawski skłot (jak to, do cholery, poprawnie napisać ?) lecą cegły i koktajle Mołotowa. Marsz ruszył zgodnie z planem, drepcze wyznaczoną trasą. I - jak można było wcześniej przewidzieć - wkrótce pojawiają się "nieznani sprawcy". Grupa tresowanych małp odrywa się od pochodu i zaczyna swoje bachanalia. Mordy zasłonięte szalikami, w rękach narzędzia do walki o wolność i niepodległość. Lecą więc kamienie, młode drzewka, wyrywane z korzeniami ni cholery nie pojmują, o co chodzi, zaś w środku skłotu siedzi grupka przerażonych dzieci - starsi poszli na dach, odrzucać kamienie i koktajle Mołotowa. Zdaje się, że też byli przygotowani. A na zewnątrz policja bije atakujących, atakujący biją policję, lecą bluzgi i kamienie, rachityczne drzewka więdną ze strachu, zaś marszałek Piłsudski patrzy na to z góry (albo z dołu, jak kto woli) i przeciera oczy ze zdumienia. Zatem won, pedały ! Nie ma zgody ! Idzie wielka Polska narodowa.

Wielka Polska narodowa zaś przechodzi kilkadziesiąt metrów dalej. Oficjalnie nieświadoma. Absurdalnie zadowolona.

TĘCZA

Dziecko mi się popłakało, gdy zobaczyło, jak płonie tęcza. Bo lubiła przecież tę tęczę, bo była kolorowa - a ponieważ ma dopiero trzy lata z kawałkiem, nie rozumie takich pojęć, jak "gej", "lesbijka" czy "narodowiec". Ani, tym bardziej, "homos". Tęcza kojarzyła jej się z kolorami w środku szarego, betonowego miasta. Jak mam wytłumaczyć dziecku, dlaczego ktoś po raz kolejny spalił kolory ?

Próbowałem. Dziecko spytało tylko czy tęczę na niebie, tę po deszczu, też da się spalić.

SPACEROWA

Na Spacerowej ruch i niepokój. Jak nigdy, albo przynajmniej - jak rzadko. Pod Hyattem przegrupowują się oddziały policji. Marsz będzie tutaj za chwilę.

No i idzie marsz ... Idą młode dziewczyny z flagami, idą młode chłopaki z flagami, idą babcie z flagami, jadą motory z flagami. To nie jest jednak marsz kiboli, jak chcieli niektórzy (i jak, zapewne, byłoby najlepiej dla wszystkich). Idzie tu jednak cały przekrój społeczeństwa i - trzeba przyznać - idzie bardzo spokojnie, mimo, iż dźwiga potężny balast najróżniejszych frustracji. Tłum stanowiący centralną kolumnę, otoczony linami przez straż porządkową nie rozrabia - reaguje jednak na hasła. Cześci nie rozumiem, niektóre mnie śmieszą, niektóre żenują, inne otwarcie neguję. Wygląda bowiem na to, że marsz niepodległości przepoczwarzył się w demonstrację wszystkich przeciw wszystkim - gdzie wobec tego podziało się święto ? "Tylko idiota głosuje na Palikota". "Tak się bawią, tak się bawią POOLAACY!". "Nie czerwona, nie tęczowa, tylko Polska narodowa!". I jeszcze o tych komunistach zamiast liści. Wrzeszczą zgodnie młode dziewczyny z flagami, młode chłopaki z flagami, wrzeszczą też babcie z flagami. Lecą race, psy szczekają, wyją samochodowe alarmy. Równo dostaje się wszystkim - premierowi z prezydentem, Putinowi, traktatowi z Lizbony, Michnikowi, homolobby, Brukseli a nawet ateistom - ale także i niektórym księżom.

Trzeba jednak przyznać, że idą raczej spokojnie. Gdzieś po bokach za to, przemykają grupki zamaskowanych zadymiarzy, jednak nim policja zdąży zareagować, reaguje straż porządkowa. Oficjalnie jest to po prostu wypchnięcie poza sznurek. Nieoficjalnie, zza krzaków przy Blue Kaktusie, słychać odgłosy solidnego lania. W ogóle policja chyba nie ma za bardzo ochoty na interwencję. Z przodu siły prewencyjne, z tyłu siły prewencyjne, obok siły prewencyjne a i wewnątrz bez wątpienia ich nie brakuje. Zamaskowane mordy krążą jednak tu i tam, nie niepokojone przez nikogo. Chyba tylko fotoreporterzy się nimi zainteresowali.

PRZEŁOM

Gdzieś tam w tyle, za moimi plecami, płonie budka wartownicza pod rosyjską ambasadą. A więc wojna. Chwilę potem marsz staje się nielegalny. Informacja, podawana z ust do ust rozchodzi się błyskawicznie, zaś nerwowość (tych, co idą i tych, co mają ich zaraz rozpędzać) można teraz mierzyć dozymetrem. Już wiadomo, że idą wbrew prawu. Niektórzy zaczynają biec, inni uspokajają, mało kto odchodzi.

- Psy będą bić ! - woła chłopak, który przed chwilą rozmawiał przez komórkę. Jakby na potwierdzenie jego słów odzywa się policyjna szczekaczka. Wszystkim nam stanowczo każe grzecznie rozejść się do domów, dziennikarzy zaś oraz kobiety w ciąży wzywa do niezwłocznego opuszczenia spodziewanych obszarów legalnego działania policji. W dziewięćdziesiąt pięć lat po tym, jak odzyskaliśmy niepodległość, nadal konieczne są prewencyjne działania służb porządkowych, aby uchronić nas przed nami samymi.

- Spokojnie. - łagodzi ksiądz niosący wielki transparent. - A niby za co mają nas bić ?

- Ch ... wam dupę ! - krzyczy przechodzących obok trzech ogolonych osiłków. Nie mają petard ani kominiarek, niosą jednak flagę i reklamówkę. Widać bez alkomatu, że większa część zawartości reklamówki została już przez nich przyjęta.

Marsz przyspiesza. Organizatorzy biegają w kółko, wzywając do zachowania spokoju i podkręcenia tempa, tak, aby nie dawać powodów do interwencji policji. Zaś z góry, gdzieś z Puławskiej, słychać tupot. Biegnie policja. Nie żartuję - oni naprawdę biegną, tupiąc i waląc pałkami w plastikowe tarcze. Wygląda to i brzmi absurdalnie. Ostatni maszerujący w pośpiechu skręcają w Belwederską, z krzaków zaś wypełzają nagle zrewitalizowani zadymiarze. Kto to jest, do cholery ? Pojawiają się znowu butelki, kamienie i ogień.

PETARDA

Petarda poleciała w stronę kordonu policji. Policja nie wytrzymała - któryś z mundurowych ją odrzucił. Wojna zgasła jednak w zarodku - ruszyła armatka i błyskawicznie umyła Spacerową. Później zaś były pałki, wzajemne wyzwiska, znów kamienie i walenie w tarcze. I kilka prób sprowokowania mundurowych. Dzięki Bogu nieudanych. Nie wiadomo skąd, zjawił się nagle jakiś starszy sierżant czy też inna szarża, opierdzielił równo swoich, jak i tych, co stanęli naprzeciw ... i nagle awantura ucichła. Czoło marszu maszerowało więc dumnie pod flagą i bogoojczyźnianymi hasłami, ogon zaś rozrabiał i niszczył.

KONKLUZJA

Na moim podwórku rośnie drzewo. A właściwie dwa drzewa - wiąz i klon. Stare, jak świat, ogromne, pamiętające pewnie jeszcze czasy, gdy Piłsudski wracał z Magdeburga.

Jakimś dziwnym zrządzeniem losu te dwa drzewa, rosnące tuż obok siebie, splotły swoje gałęzie. Zrosły się po prostu. Trwają tak od lat w uścisku, może i dziwnym, ale też pięknym zarazem.

Smutne jest to, że dwa drzewa, choćby bardzo różne, potrafią się czasem objąć. Polak z Polakiem - najczęściej nie.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto