Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Refleksje przechery. Diabelska szynka zza stodoły

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Stodoła
Stodoła
Stojąc przed gablotą z wędlinami, z wielkim uznaniem podziwiam fantazję producentów, którzy usiłując zachęcić klientów do kupna, wymyślają coraz dziwniejsze nazwy dla swoich wytworów.

I tak onegdaj, wśród szynki z beczki, szynki wędzonej, szynki białej, szynki z indyka i szynki chłopskiej (sic!) odkryłam nowość, czyli „szynkę zza stodoły”.

Na hasło „stodoła” pamięć przywiodła mi przed oczy różne rzeczy, jakie ludzie za stodołą robili, ale w czasach praktyki zastodolnej nigdy nie była to szynka. Bywał tam Antek Boryna z Jagną, bywali gospodarze za potrzebą, obalali flaszkę i dziewuchy parobczaki w sobotnie popołudnia, ale żeby szynka – w życiu!

Czasy się jednak zmieniają, uczeni w mieście zapomnieli, że grabie to grabie, a nie grabiatus i stodoła zdaje się być dla jednych obiektem ludowo-smakowitym, dla innych zaś podstawą naukowo-lotniczych rozważań.

Mamy więc (wśród licznych cudownych ekspertyz) przystodolne wynurzenia „świadka 1, który jako dziecko oglądał wybuchające stodoły, a widok ten upoważnił go do wypowiedzi, jakiej potrzebował pan Macierewicz, badający patykiem (z brzozy) na wodzie (z mózgów) katastrofę smoleńską.

W ujawnionych treściach zeznań „ekspertów” brakuje mojej własnej ekspertyzy, która zasadza się na tym, że ja w młodości robiłam pod brzozami na szkolnym podwórku samolociki ze sprawdzianów szkolnych. Znajomość fizyki każe mi twierdzić, że żaden samolocik do brzozy we mgle nie może dolecieć, bo wymięka.

Snując powyższe refleksje, nie mogę pominąć milczeniem faktu, że rozmaitość kłopotów z brzozą, skrzydłem i Antkiem, jest w jakiś dziwny sposób związana ze ZŁYM, który od dziecka nam się w życiu panoszy. Wprawdzie mój katecheta w podstawówce pytał na spowiedzi, czy „się brzydko nie bawiłam”, ale o bajki braci Grimm nie zahaczył; pewnie mu do głowy nie przyszło, ze czytam to diabelstwo na przekładkę z Trylogią i bajką o świętym, który przesiedział życie na słupie, bo potrzeby pójścia za stodołę nie odczuwał.

Teraz słucham z upodobaniem wywodów egzorcysty na temat
Hello Kitty, dowiaduję się o istnieniu szatańskiego pomiotu Pony i podziwiam tego biednego człowieka, który udziela wywiadu z jakimś pluszowym diabelstwem, które mu za plecami na kanapie siedzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto