Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Refleksje przechery. Granat w szambo

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
domena publiczna/autor nieznany
Poddanie pod obrady Sejmu (któryż to już raz!) dwubiegunowych projektów o dopuszczalności lub całkowitym zakazie aborcji przypomina wrzucenie granatu w szambo. Efekty schlastały wszystkich cuchnącym tematem.

Najbardziej zawzięci obrońcy życia poczętego, od pewnego czasu z uporem posługują się przerażającym w swym brzmeniu zwrotem „zabijanie dzieci”. O ile wiem - prawo w przypadku śmierci dziecka, które zaistniało jako samodzielna jednostka człowiecza, odróżnia precyzyjnie morderstwo od zabójstwa i od dzieciobójstwa. „Zabijanie dzieci” jawi się więc jako zmasowana, profilaktyczna akcja herodowych sotni, mająca zażegnać niebezpieczeństwo objęcia tronu przez uzurpatora.

Równocześnie telewizja, w ramach szlachetnej żebraniny „warto pomagać” i „nie jesteś sam” , pokazuje w ramach tzw. ogłoszenia społecznego (nazwa takiej wizualizacji odróżnia ją od reklamy), dzieci najciężej okaleczone przez naturę, dzieci-potworki, na widok których serce staje, żołądek podchodzi do gardła, a których nikt nie ma zamiaru zabijać.

Znana z telewizji bitwa o dofinansowanie zakładu opiekuńczego (bodaj w Częstochowie), gdzie w łóżeczkach egzystują skrajne wybryki natury, wymagające 24-godzinnej wysoko specjalistycznej opieki, znana jest powszechnie z cyklicznych wizyt telewizji.

Prezentacji tej nie towarzyszy nigdy widok ani próba rozmowy z matkami, które te nieszczęsne stworki oddają lub porzucają naraz po ich urodzeniu. Ani reporterowi, ani kamerzyście oszczędnie kadrującemu wizytę, nie towarzyszyły wyszczekane panie Kempa czy Sobecka; również panowie Ziobro, Terlikowski czy Piecha, nie pchają się do kamery na tle łóżeczka ze stworkiem, którego widok i myśl o jego cierpieniu przyprawiają o mdłości.

Ponieważ w ramach łączności z moimi czytelnikami (mam takowych) dostałam obszerny opis wizyty grupy pedagogów w zakładzie opiekuńczym, gdzie zachowało się życie poczęte, nie poddane badaniom prenatalnym i nie abortowane z powodów w tym momencie nieistotnych, zostałam upoważniona do zacytowania fragmentów maila od pana Aleksandra K.

Oto wyimki z opisu „wycieczki” :

"…Naoglądałem się kiedyś w takim zamkniętym zakładzie różnych potworności… i zadałem pytanie - czy to jest w ogóle homo? …Wrażenie z wizyty w tym zakładzie było porażające. Kiedy tylko weszliśmy do korytarza rzucił się na nas "człowiek" przypominający ... i tu się zacukałem, bo nie wiem co toto przypominało. Głowa jak u konia, malutki tułów, kończyny w zaniku. Zawarczał i wpił się w łydkę oprowadzającej nas zakonnicy. Wrrr... Ta z anielskim spokojem pogłaskała go po główce... "No Adaś, mamy gości... puść ząbki." Wrrrrrrrr. Masz ciasteczko. Podała mu petita dokładnie tak, jak karmi sie konia czyli na wyprostowanej dłoni. Mało jej ręki nie odgryzł. Chwycił w zęby i poczołgał się w kąt. Opuścił na kafelki i żarł ciągle warcząc. Dziecko poruszało się wyłącznie w parterze. Takie "dzień dobry" na początek sprowadziło do parteru większość gości.

W salach różne łóżka, przystosowane do rozmaitych przypadków. W większości obite "na miękko". U wielu z tych nieszczęśników pojawiała się nagle agresja więc mogli sobie uszkodzić coś ważnego dla życia. Niewidome i niesłyszące kadłubki, rośliny, które cierpią. I nie wiadomo czy w danym momencie coś je boli czy są po prostu głodne. Zero komunikacji. Powszechne wycie i zapach, który powalał. Koleżanka z którą byłem, porzygała się po pięciu minutach. Było czysto i był smród. Widok takich niesamowicie zniekształconych ciał zapamiętałem na bardzo długo."
Słuchając wczoraj "Faktów po Faktach" dowiedziałam się od jednego z panów, że w trakcie obrad Komisji Zdrowia nie dopuszczono do głosu obrońców życia - zadałam sobie pytanie: dlaczego zaprasza się wszędzie "obrońców" a nie
zaprasza matek, które natura skazała na urodzenie potworka?

Nie istnieje taki reporter śledczy, który łapiąc temat w zęby nie odnalazłby rodziców/matki ciężko upośledzonego dziecka. Co miałyby do powiedzenia pani Sobeckiej taka matka w siedząca w zaciemnionym studio i zmienionym głosem?

NIKT, NIGDY nie pyta ich przed kamerą jak znoszą swój los, jak wytrzymują opiekę nad dzieckiem-rośliną, jak wytrzymują psychicznie nieustanną żebraninę o wsparcie finansowe, jaką cenę psychiczną i fizyczną ponoszą pełniąc 24-godzinny dyżur przez 365 dni w roku.

Żaden obrońca poczętego nie epatuje słuchaczy statystyką, ilu ojców ciężko
upośledzonych dzieci porzuca rodzinę, bo nie są w stanie wytrzymać ani widoku, ani sytuacji, ani myśli o zmarnowanym życiu.

ŻADEN wreszcie obrońca życia nie dał do zrozumienia, że jako wolontariusz
poświęca choćby jedną niedzielę w miesiącu na pracę przy takich dzieciach; czy to w zakładzie, czy w upatrzonej rodzinie.

Każdy krzykliwy trybun ludowy, reprezentujący wyborców i poglądy zgodne z prawdziwie katolickim sumieniem, powinien znać z własnego doświadczenia
najtrudniejsze problemy swoich wyborców, z opieką nad takimi ludzkimi potworkami.
I nie bójmy się słowa „potworek” - jest ono w tym kontekście równoważne do „zabijania dzieci”, tam, gdzie mowa o aborcji ciężko uszkodzonego płodu, nie rokującego minimum ludzkiej świadomości.

Przewija się w całej dyskusji (obok zabijania dzieci) drugi argument - maczuga do walenia przez łeb zwolenników utrzymania status quo. To paraolimpijczycy. Sejmowi krzykacze nie wspominają, że ludzie ci w większości są ofiarami kalectwa nabytego w wyniku chorób (nowotwory) lub wypadków
samochodowych, skoków na główkę do wody, wejścia na słup wysokiego napięcia itp.

Jeśli więc istnieje u nas ten słynny „kompromis” - to żądanie aborcji na życzenie z racji fochów, wpadki i nieokiełznania w uprawianiu seksu jest równie niedopuszczalne, jak całkowity jej zakaz. Bo na całkowitym zakazie zależeć może najbardziej cichym lobbystom podziemia aborcyjnego: jest to niewątpliwy AbortGold, sprytnie załatwiany rękami zaślepionych „obrońców życia poczętego” w interesie podziemia aborcyjnego.

Dochodzi kolejny aspekt całej awantury, o którym nie sposób nie wspomnieć:
Marek Balt z SLD przekonywał, że „… Gdyby kobiety nie były pozostawiane same sobie, sytuacja wyglądałaby inaczej. Powinniśmy zapewnić dzieciom i rodzinom wsparcie, żeby mogły godnie żyć .” Słuszne to, sprawiedliwe i niezwykle odkrywcze. Pomyślmy więc, w ilu dziedzinach życia „trzeba wprowadzić pełne wsparcie”?
Dla matek dzieci upośledzonych, dla matek samotnych nominalnie i de facto, dla placówek opiekuńczych, dla hospicjów, dla rodzin zastępczych, dla rodzin patologicznych, dla dzieci molestowanych, dla rodzin narażonych na przemoc sadystów, dla alkoholików, dla noworodków na głodzie narkotykowym i zespołem alkoholowy, dla, dla, dla…

Większość działań pomocowych w praktyce od lat rozwadnia się w wyniku:
tumiwisizmu, ślepoty i głuchoty otoczenia, obojętności na podejrzane zachowania, nie wtrącanie się w cudze, głupoty, bezmyślności, urzędniczego wygodnictwa, kretyńskiego podejście do obowiązków, niechlujstwa społeczników z bożej łaski na etatach, kurczowego trzymania się litery prawa, zabijania czasu przeznaczonego na kontakt w terenie wypełnianiem dokumentacji, pisaniem sprawozdań dla instancji, strachem przed podejmowaniem decyzji.

W efekcie w dostajemy doniesienia o dzieciach i noworodkach:

- zapakowanych w reklamówki i porzuconych w lesie,

- znajdowanych na śmietniku,
- przywalonych gruzami w ruinach,
- zakopanych w beczkach,
- utopionych daleko od domu,
- zakatowanych na śmierć,
- bitych regularnie do kalectwa,
- krępowanych i karmionych własnymi rzygowinami w „żłobku”.
I to dopiero jest, proszę szanownych obrońców zygoty owo „zabijanie dzieci” które wciskacie krzykiem do kamery, na plakatach i z mównicy sejmowej.
Jakimś cudem przypadki takie umykają waszej wybiórczej uwadze i dopiero po anonimowych donosach lub przez przypadek, społeczeństwo dowiaduje się o nich za pośrednictwem telewizji, a prokuratorzy i Rutkowski wkraczają do akcji.

Przedłożone wyżej refleksje są efektem wyłącznie mojego, długiego oglądu świata; nie jestem zwolenniczką aborcji na życzenie i absolutnym wrogiem całkowitego zakazu. O aborcji powinien decydować zespół matka-lekarz-psycholog.

W razie przeforsowania całkowitego zakazu aborcji należy zakazać również, jako całkowicie zbędne i bezcelowe - USG i badania prenatalne. Używając idiotycznej, jak cały spór, formy językowej pytam - któż nam zabroni „cofać się do tyłu”? Nikt. Przeciez jesteśmy narodem wybranym i pozostaniemy znowu numerem pierwszym na drwiących ustach świata.

Ps. Osobom zainteresowanych tematem w ujęciu naukowym polecam lekturę
Włodzimierza Galewicza "Spór o przerywanie ciąży."

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto