Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Reklamy w przedszkolach. Pozwolisz marketerom manipulować dziećmi?

Anna Mikołajewska
Anna Mikołajewska
Rafał Komorowski
Dzieci w przedszkolach są ofiarami agresywnych kampanii reklamowych. Rodzice są bezradni - prawo nie zabrania przeprowadzania akcji marketingowych w placówkach oświatowych.

W 2003 roku 4,5 tys. warszawskich przedszkolaków otrzymało od firmy Danone mapkę świata, którą należało uzupełnić 24 naklejkami. Dołączone były one do serków, które dzieciom musieli kupić rodzice. Wówczas interweniował rzecznik praw konsumentów oraz rzecznik praw dziecka, jednak
kampanię doprowadzono do końca.

Sytuacja ta zainspirowała jednego z rodziców, który nie chce, aby jego dzieci były traktowane jak mali konsumenci, do zainicjowania na Facebooku akcji "Stop reklamom w przedszkolach".

"Uruchomiliśmy nasz profil, by wywrzeć presję na dyrekcję przedszkoli, które łaskawym okiem patrzą na reklamy na terenie swoich placówek, urzędy gmin, które finansują przedszkola i mają wyraźny interes, aby udostępniać je jako przestrzeń reklamową, MEN, który sprawuje pieczę nad przedszkolami oraz firmy, aby się opamiętały - tak w skrócie autor opisuje cele akcji w jednym z wpisów na fanpage'u.

Na stronie gromadzi szokujące przykłady indoktrynacji przeprowadzanej przez rozmaite koncerny na dzieciach w wieku od 3 do 6 lat. Niestety, nieetyczne akcje reklamowe są w Polsce codziennością, a pomysłowość marketingowców zdaje się nie znać granic. O ile próba oswojenia dzieci z konkretną marką płatków, słodyczy czy jogurtów nie jest zaskakująca, o tyle absurdalny wydaje się pomysł kampanii firmy produkującej wyroby z drobiu (zatytułowanej "Kraina Drobisiów"), środków do czyszczenia toalet ("Poślij Domestos do przedszkola"), czy Biura Kredytów "Chwilówki".

"Moim zdaniem skandalem w poznańskich przedszkolach publicznych była akcja aktimelizacja. Dzieci dostawały actimele przez dłuższy okres codziennie z komunikatem, że od tego jest się zdrowym i należy pić actimelki codziennie" - stwierdza jeden z komentujących internautów.

W przeciwieństwie do dorosłych, przedszkolak nie ma świadomości, że jest poddawany manipulacji, a producent, przysyłając pluszowe, firmowe maskotki albo kolorowanki z logo, liczy na większy zarobek. Później rodzicom ciężko jest odmówić, gdy w trakcie zakupów dziecko zażąda kupna pewnego produktu, bo pani w przedszkolu powiedziała, że jest najlepszy.

Reklamowanie pasty do zębów w ramach akcji zapobiegania próchnicy można tłumaczyć koniecznością nauki dbania o higienę, ale znaczna część promowanych produktów przeczy zasadom zdrowego odżywiania. W Kędzierzynie-Koźlu przeprowadzono kampanię pod tytułem "Dzieci zwiedzają Hiszpanię", której prawdziwym celem było promowanie lizaków Chupa-chups. Równie szkodliwy wpływ na malucha może mieć wizyta misia Haribo, który zachęca do jedzenia słodyczy, albo klauna, Ronalda McDonalda, zapraszającego do odwiedzin w popularnym fastfoodzie.

Znasz podobne przykłady? Skomentuj!

Rodzice nie mają wpływu na to, czy w przedszkolach, do których uczęszczają ich dzieci, są przeprowadzane kampanie marketingowe. Kwestia ta nie jest też uregulowana przez żadne przepisy prawne, co daje marketingowcom pełną swobodę w indoktrynacji najmłodszych. Zgodę na kampanię musi wyrazić jedynie dyrektor placówki, który zazwyczaj chętnie skorzysta z pomocy w ratowaniu kiepskiej sytuacji finansowej. Producent, który chce reklamować swoje produkty załatwi dzieciom darmowy podwieczorek, zabawki albo środki czystości, które w innym wypadku trzeba kupić z budżetu przedszkola.

Bezradny jest także Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta. - Zgodnie z ustawą o ochronie konkurencji i konsumentów prezes UOKiK może zająć się oceną reklam pod kątem wprowadzania konsumentów w błąd. Urząd sprawdza czy w reklamach zawarte są nierzetelne, niepełne lub nieprawdziwe informacje - tłumaczy przedstawiciel biura prasowego, Artur Kosim.

Zaskakujący jest fakt, że prawo pozwala na wykorzystywanie przedszkolaków w celach marketingowych w publicznych placówkach oświatowych. Prawdopodobnie zjawisko będzie się nasilać, ponieważ zarówno dla dyrekcji przedszkoli, jak i reklamodawców jest to opłacalne, a najbardziej poszkodowani, czyli dzieci, nie są świadome wyrządzanej im krzywdy. Jedyne, co rodzice mogą zrobić, chcąc uchronić maluchy, to wytłumaczyć im, że nie powinny bezkrytycznie wierzyć wszystkiemu, co usłyszą w przedszkolu.

Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto