"Roberto Zucco" - ostatnia sztuka kontrowersyjnego francuskiego twórcy - miała swoją prapremierę w 1990 roku w Berlinie (Koltès zmarł rok wcześniej na AIDS). Blisko dwie dekady, jakie minęły od tego czasu, okazują się być całą epoką. Na przełomie lat 80. i 90. XX wieku uczynienie z mordercy bohatera dramatu mogło być szokiem, ale dziś, gdy żyjemy w czasach reality shows sięgających po coraz to drastyczniejszą czy bardziej intymną tematykę, znieczuliliśmy się na skrajności i coraz trudniej zaskoczyć i wyrwać z obojętności. To paradoks, bo między innymi o ludzkiej obojętności mówi dramat Koltèsa. Sztuka jednak mocno się zestarzała i można odnieść wrażenie, że ani pomysły reżysera i realizatorów, ani dobra gra aktorów nie są w stanie przekonać widza do racji wykładanych przez Koltèsa.
Trzeba im oddać, że próbują. Reżyser spektaklu Giovanny Castellanos jest Kolumbijczykiem - od lat związanym z Polską, bo ukończył krakowską PWST, był asystentem m.in. Krystiana Lupy, Mikołaja Grabowskiego czy Andrzeja Wajdy, a teraz kieruje sceną "Margines" w olsztyńskim Jaraczu - i sięga po motywy z kultury południowoamerykańskiej. Taneczne interludia z muzyką latynoską i aktorami poprzebieranymi za transwestytów (świetny epizod "ogrywającego" swoje warunki fizyczne Marcina Tyrlika) przywodzą na myśl filmy Pedro Almodóvara i są ożywczym tchnieniem po pretensjonalnych wręcz momentami dialogach. Oczywiście teatr oznacza pewną umowność, posługiwanie się symbolami czy archetypami. Pseudofilozoficzne dysputy wkładane przez autora w usta postaci, które w prawdziwym życiu nigdy nie użyłyby takich słów szeleszczą papierem, a chwilami wręcz śmieszą. Ontologiczne rozterki strażnika więziennego nad manierką z zupą byłby bardziej przekonujące, gdyby pójść w kierunku groteski, ale grane ze śmiertelną powagą przypominają nieświadomie niektóre kpiny z inteligentów autorstwa grupy Monty Pythona. Wysiłek aktorów - Sebastiana Badurka w roli tytułowej, bardzo dobrej Mileny Gauer jako Siostry czy Joanny Fertacz jako Matki - niweczą takie właśnie mielizny. Koltès w programie do spektaklu wspomniany jest jako jeden z najwybitniejszych twórców dramaturgii XX wieku i to chyba kluczowe stwierdzenie: "XX wieku". Moim zdaniem, "Roberto Zucco" strasznie się zestarzał i choć przesłanie dramatu - obraz zobojętniałego społeczeństwa, niezdrowej fascynacji przemocą - pozostaje aktualne, to słabo przebija się ono przez rampę.
Trzeba jednak kilka ciepłych słów powiedzieć o inscenizacji. Przede wszystkim o industrialnej scenografii Wojciecha Stefaniaka, która świetnie buduje atmosferę alienacji dotykającej każdego z bohaterów. Scena jest raz więzieniem, raz domem publicznym, innym razem dworcową poczekalnią, ale za każdym razem przestrzenią, w której bohaterowie mijają się ze sobą monologując i nie mogąc nawiązać ze sobą dialogu. Mocną stroną spektaklu jest także wspomniana już muzyka dobrana przez Giovanny`ego Castellanosa.
(Repertuar olsztyńskiego Teatru im. Stefana Jaracza można znaleźć
tutaj.)
Bernard-Marie Koltès „Roberto Zucco”
Tłumaczenie: Piotr Szymanowski
Reżyseria: Giovanny Castellanos
Scenografia: Wojciech Stefaniak
Opracowanie muzyczne: Giovanny Castellanos
Kostiumy: Aneta Suskiewicz
Ruch sceniczny: Rafał Dziemidok
Reżyseria świateł: Ewa Garniec
Premiera: 14 czerwca 2008
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?