Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rocznica zamachu na WTC. 11 września we wspomnieniach autorów W24

Tomasz Osuch
Tomasz Osuch
Mate 2nd Class Jim Watson/public domain/WikiCommons
W 10. rocznicę zamachów na Nowy Jork i Waszyngton, autorzy serwisu Wiadomości24.pl wspominają tamte tragiczne wydarzenia.

Nie zapominamy

" Był zwykły dzień. Początek roku szkolnego w trzeciej klasie liceum. Dopiero po zajęciach dowiedziałam się o tragedii. Z całą rodziną śledziliśmy wiadomości w telewizji. Bardzo trudno było nam uwierzyć, że dwie ogromne budowle runęły jak domki z klocków. Co chwilę docierały do nas nowe informacje. Bardzo ważnym wydawał się fakt, czy w ataku zginęli Polacy. Mimo tego czuliśmy, że zamach dotyczy nas jako obywateli świata. Co chwilę dzwonił telefon. Rodzina, znajomi... Wszyscy opowiadali o tragedii i obawiali się, że to początek kolejnej wojny światowej. Trudno było powrócić do codzienności. W telewizji i radiu wciąż informowano o zamachu na USA. Narastała obawa, że ataki się powtórzą i dotkną także nasz kraj.

Dziś data katastrofy nie kojarzy mi się tylko negatywnie. Życie toczy się dalej. 11 września 2004 roku odbył się mój ślub. Tego dnia świętujemy naszą rocznicę, ale nie zapominamy."

Jak słusznie zauważyła Anna M. Kowalska, "życie toczy się dalej", choć trudno jest i pewnie nie można zapomnieć o tragicznych wydarzeniach sprzed równo dekady; tym bardziej, że w tak wielu wciąż budzą one ogromne emocje.

Gdzieś tam... na Manhattanie

Niemal każdy z nas ma za oceanem kogoś bliskiego - rodzinę, przyjaciół, czy znajomych. 11 września 2001 roku wszyscy byliśmy z nimi myślami. Niektórzy - tak jak Beata Traciak - doświadczyli potworności tragedii tam na miejscu, w odległej Ameryce.

" 11 września byłam niedaleko Nowego Jorku, bo w Ardsley - na północ od NYC, w tzw. Upstate. To były ostanie dni mojego pobytu w USA, za dwa tygodnie miałam wracać do Polski...

Podczas porannego spaceru z psem spotkałam znajomą Japonkę. Powiedziała mi, że w Nowym Jorku był okropny wypadek, że samolot zderzył się z jedną z wież World Trade Center. To chyba niemożliwe - pomyślałam. Pobiegłam do domu, włączyłam telewizor i akurat w tym momencie kolejny samolot uderzył w drugi budynek.

Trudno opisać, co w tamtej chwili czułam: przerażenie, strach, wreszcie niedowierzanie, że coś takiego mogło się wydarzyć oraz współczucie i żal wobec ludzi, którzy zginęli i tych już skazanych na śmierć. W telewizji "na żywo" potworny dramat - płonące wieże, ludzie wyskakujący z budynków, które za kilkadziesiąt minut po prostu przestały istnieć.

Bałam się też o siostrę, która była gdzieś tam... na Manhattanie. Dopiero po południu udało się nam skontaktować. Tak się złożyło, że dzień wcześniej byłyśmy właśnie w tym miejscu, prawie pod samymi wieżami - planowałam w kolejny weekend wjechać z siostrą na szczyt jednej z nich... Już nie wjechałyśmy."
Czytaj dalej --->

Śmierć na żywo

Większość z nas dowiedziała się o zamachu z telewizji. Kiedy skala tragedii stała się oczywista, niemal wszystkie stacje przerwały nadawawanie regularnego programu. Oczy całego świata zwróciły się na Nowy Jork. Jednym z wielu, do których pierwsze informacje o amerykańskiej tragedii dotarły za pośrednictwem telewizji, był Łukasz Brzezicki.

" Po powrocie ze szkoły, czekając na obiad, który jak co dzień gotowała babcia, włączyłem telewizor. Na każdym kanale pokazywano obrazy z Nowego Jorku, komentowano zawalenie wież. Pamiętam krzyk, płacz, przerażenie i opadający gruz.

11 września po raz pierwszy poznałem formułę stacji informacyjnej, ponieważ na głównym kanale TVN emitowano program TVN24. Pamiętam, że wywarło to na mnie ogromne wrażenie."

W milczeniu

Zdjęcia zza oceanu na wszystkich wywarły ogromne wrażenie. Także na Dorocie Michalczak, którą po powrocie 11 września 2001 roku do domu "coś" tknęło do włączenia telewizora.

" Po powrocie do domu i przygotowaniu posiłku, włączyłam telewizor. Na codzień tego nie robię, ale wtedy... Nie wiem, czy byłam tak zmęczona, czy coś podpowiadało żeby to uczynić?

Z początku jakoś nie mogłam się połapać o co w tym wszystkim chodzi. Widok tragedi zawsze doprowadza mnie do wielkiej zadumy, refleksji, przemyśleń.
Dlaczego musiało zginąć tylu niewinnych ludzi? Dopiero, kiedy dotarło do mnie co sie stało, zawołałam syna, który pochłonięty był pracą w swoim pokoju. Błyskawicznie zbiegł z piętra, stanął w drzwiach pokoju i tak jak ja, nie mógł w to wszystko uwierzyć. Przez jakiś czas siedzieliśmy obok siebie, w milczeniu."
Czytaj dalej --->

Spirala nienawiści

To właśnie przekazy telewizyjne zmusiły nas do pierwszych refleksji nad widmem terroru, w obliczu którego znalazł się wówczas cały cywilizowany świat. Grażynie Wosińskiej trudno było zrozumieć, że byli w tym dniu ludzie, których przepełniała wielka radość.

" Spirala nienawiści się nakręca. Gdyby ktoś mnie zapytał wtedy czy to możliwe, że gdzieś w tej chwili ludzie szaleją z radości, odpowiedziałabym, że to absurd. A jednak. Radość mężczyzn na ulicach palestyńskich miast, jak po wygranym meczu. Palce ułożone w znak "V", czyli zwycięstwo. Jakie zwycięstwo? Jeśli śmierć niewinnych ludzi cieszy Palestyńczyków tylko dlatego, że byli to przyjaciele ich wroga - Izraela, to konflikt między tymi krajami nigdy się nie skończy."

Mit bezpiecznej Ameryki

Pierwszym informacjom, jakie docierały do nas zza oceanu, towarzyszyło przeważnie niedowierzanie. Także Adam Sęczkowski myślał przez chwilę, że tylko śni.[/i]

" Codziennie po przebudzeniu, leżąc jeszcze na łóżku, włączam telewizor i oglądam TVN24. Tak zrobiłem i wtedy. Pierwsze, co zobaczyłem, to samolot uderzający w jakiś drapacz chmur. Pomyślałem sobie: co za fantazja realizatorów od samego rana, a może ja jeszcze śpię? Za chwilę drugi samolot uderzył w budynek... Przerzucając na kanał CNN i widząc te same obrazy, dotarło do mnie, że to nie sen, tylko jawa. Nie mogłem w to uwierzyć.

Oczywiście, pierwsze domniemania na temat zamachowców wskazywały na Al-Kaidę, ale teorii było kilka. Jedno było pewne - patrząc na to wydarzenie okiem politologa uświadomiłem sobie, że mocarstwo, jakim były Stany Zjednoczone, zostało tak dotkliwie ugodzone i tym samym runął mit o dumnej, bezpiecznej Ameryce.

Największy ból to niewinne ofiary tych zamachów. Serce się krajało, gdy widziałem na ekranie telewizora cierpienie rodzin zmarłych, którzy stracili swoich mężów, żony, rodziców, dzieci, wnuków. Zacząłem marzyć o bezpiecznym świecie i o tym, aby nigdy więcej nie dochodziło to takich okrucieństw z udziałem niewinnych osób."

Science fiction?

Niedowierzanie i ból przeplatały się w tym dniu ze strachem przed tym, co przyniesie "jutro". Nikt do końca nie był pewnym tego, co naprawdę stało się w Nowym Jorku. Prawda o straszliwej rzeczywistości docierała jednak powoli do każdego z nas.
Czytaj dalej --->
" Byłam w tym czasie opiekunką chorej osoby w Rzymie - wspomina dziś Jadwiga Kowalczyk. - Oglądałyśmy wiadomości wieczorne i nagle pokazano zdjęcia, na których samolot przecinał wysoki budynek. Potem kolejne ujęcia, o których sprawzdawcy mówili z niezwykłą - nawet jak na Włochów - nerwowością.

Patrzyłyśmy raz na siebie, raz na ekran telewizora, gdzie wciąż powtarzano w zwolnionym tempie ujęcia ataku i walących się niesłychanie wysokich wieżowców. Żadna z nas nie miała do owego momentu pojęcia, co to za budynki. Dopiero wielokrotnie powielane na różnych stacjach wiadomosci uświadomiły nam rozmiar, przycznę i skutki tragedii. Przyswajałam sobie tę prawdę z trudem zarówno ze względu na widok, jak i obcy język, w którym przyszło mi to wszystko przyswoić.

Pierwsze wrażenie z przekazu - science fiction: to niemożliwe, to nie dzieje się naprawdę, to nie może być prawdziwe, z pewnością za chwilę wszystko wróci do poprzedniego stanu..."

Solidarność

Oglądając dramatyczne relacje z Nowego Jorku i Waszyngtonu staliśmy się świadkami tworzącej się historii. Co więcej, głęboko przeżywając tragedię tysięcy ofiar zamachów, staliśmy się także uczestnikami tamtych wydarzeń. 11 września 2001 roku - o czym wspomina Piotr Drabik - wykazaliśmy Amerykanom ogromne współczucie oraz tak potrzebną w tym dniu solidarność.

" 11 września był słonecznym, przeciętnym dniem. Gdy o godz. 16 włączyłem telewizor, by obejrzeć "Panoramę", przez chwilę zamarłem. Pierwszy raz w swoim młodym życiu byłem tak zaskoczony - nie rozumiałem jak mogło dojść do takiego dramatu. Widoku płonących wież WTC oraz zaatakowanego Pentagonu nie dało się wtedy opisać słowami. Wszędzie widoczna była solidarność z amerykańskim narodem. Od momentu zamachów na USA zawsze, gdy napływają podobne informacje z ostatniej chwili, przypominam sobie tamte wydarzenia i zastanawiam się, czy znowu na moich oczach dzieje się historia"

Sprzeciw

Na widok wybuchających samolotów i walących się nowojorskich wież, budził się w niektórych z nas ogromny gniew oraz sprzeciw wobec bezsensownym, nie znajdującym żadnego racjonalnego uzasadnienia aktom agresji, które odebrały życie blisko trzem tysiącom osób. Podobne uczucia towarzyszyły Izabeli Sieleckiej-Wytulani.

Czytaj dalej --->" 11 września zapamiętałam bardzo dobrze. Była to końcówka moich ostatnich studenckich wakacji. Wkrótce miałam rozpocząć pierwszą pracę. Mnóstwo planów rodziło się wtedy w głowie. Telewizyjne wiadomości zastały mnie przy kawie i plotkach z przyjaciółką. Obie patrzyłyśmy na emitowane newsy nie wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę.

W tamtym momencie myślałam o ludziach, którzy mieli również wiele planów, oczekiwań, którzy wiele mogli dać swoim bliskim i światu. Ale ich istnienie zostało w jednym momencie przerwane, bo komuś wydawało się, że walczy o "wielkie sprawy".

Niedługo później, mieszkając już w Moskwie sama odczułam jak to jest, gdy żyje się w mieście, w którym w wagonach metra wybuchają bomby albo idąc do teatru można zostać zakładnikiem fanatyków. To jeszcze bardziej spotęgowało mój głęboki sprzeciw wobec wszelkim aktom terrorystycznym. Niezależnie od motywów, nie ma bowiem żadnego usprawiedliwienia dla terroryzmu. Żadna to walka o "wyższe cele", jeżeli walczy się bronią z nieuzbrojonym cywilem."

Dlaczego?

Niemalże wszyscy zadawali sobie tamtego wrześniowego dnia pytanie "dlaczego?" Odpowiedź nie mogła być łatwa, tym bardziej, że podobnych pytań było 11 września 2001 roku więcej. Znacznie więcej niż odpowiedzi.

" Wyglądało na to, że świat się rozpada - wspomina po latach Magda Wieczorek - że opanowało go straszliwe niebotyczne okrucieństwo. Kiedy minął pierwszy szok zaczęłam się zastanawiać nad tym, co się stało. Szukałam odpowiedzi na pytanie, dlaczego w XXI wieku ludzie zabijają, żeby potwierdzić swoją tożsamość? Kim oni są i dlaczego to zrobili? Dlaczego świat nie powstrzymał tych szaleńców? Czy dzisiaj czający się w naszej podświadomości strach, pozwoli na zlikwidowanie nieufności do nacji, którą posądzamy o zamachy? Myślę, że nie. Już zawsze będziemy czuć strach na lotniskach - na widok porzuconych pakunków, na informacje o kolejnych zamachach terrorystycznych. Istnieje dziś "potrzeba wojny z globalnym terroryzmem". Wszystkich i wszędzie."

Koniec naszego świata

We wspomnieniach z 11 września dominuje przeświadczenie, że tego dnia świat, który znaliśmy, bezpowrotnie przeminął, nieodwracalnie zmieniając tym samym nasze życie.
Czytaj dalej --->
" Tego dnia - pisze w swych wspomnieniach Ewa Łazowska - musiałam wezwać znajomego weterynarza do mojej chorej suni - Buby. Choć skupiona na chorym zwierzaku i jego oględzinach, słuchałam jednym uchem radiowej "Trójki". Ramówkę "Trójki" znam na pamięć, więc uwagę moją w pewnym momencie przykuł fakt, że nie słyszę tego, co powinnam właśnie słyszeć.

Z radiowego studia docierały do mnie "dziwne" komunikaty, bardzo chaotyczne, pełne dramatyzmu. Miałam wrażenie, że słucham jakiegoś słuchowiska w rodzaju "Wojny Światów" Orsona Wellesa. Szybko okazało się jednak, że nie jest to słuchowisko, ale pierwsze, relacjonowane na żywo, wiadomości z Manhattanu.

Włączyłam telewizor... Tak - dramatyczne obrazy z Nowego Jurku, płonące wieże, tłumy ludzi uciekające w panice z miejsca, gdzie rozgrywały się dantejskie sceny - nie były wykwitem mojej wyobraźni. To działo się naprawdę. Pamiętam, że weterynarz - dr Zieliński, po ochłonięciu z szoku powiedział wtedy takie zdanie: to początek końca świata, każdy następny dzień po tej strasznej i niewyobrażalnej tragedii nigdy już nie będzie podobny do dni sprzed dzisiejszej daty."

O końcu świata, o obawach związanych z narodzinami nowego oraz nowym spojrzeniu na rzeczywistość pisze również Adam Podgórski:

" Czym był dla mnie 11 września 2001? Końcem świata! Końcem znanego świata, w którym co prawda trwały wojny, zdarzały się wielkie kataklizmy i ogromne nieszczęścia, ale nigdy dotąd nie zaistniał równie potworny akt terroryzmu o znaczeniu globalnym. Chociaż wymierzony bezpośrednio w Stany Zjednoczone, był skierowany przeciwko całej tej części ludzkości, która nie myśli i nie działa tak, jak chcieliby autorzy i sprawcy zamachu.

Czytaj dalej --->11 września pokazał, że są ludzie, którzy zamiast szukać porozumienia ponad ideologiami, religiami, politykami, ponad tym co jednak dzieli, są gotowi w imię tych różnic zabijać bez litości. Wszelkie słowa, w rodzaju, groza, przerażenie, szok, ból, rozpacz, niedowierzanie, nie oddają wrażeń jakich ja osobiście, i chyba inni ludzie na całym świecie wtedy doświadczali.

Zamach zmienił moje patrzenie na świat. Wzruszył moje poczucie bezpieczeństwa, wypływające ze złudnego przekonania, że jesteśmy daleko od takich miejsc i takich zdarzeń. Podobne dramaty mogą wydarzyć się wszędzie, gdyż wciąż istnieją siły i ludzie, którzy bezrozumną przemoc stosują do udowodnienia swych straszliwych racji i realizacji barbarzyńskich swoich pomysłów."

Co przyniesie jutro?

Do późnych godzin nocnych tamtego pamiętnego dnia stacje telewizyjne nie przestały transmitować przebiegu tragicznych wydarzeń z Nowego Jorku i Waszyngotnu. Pokazywano dogasające pozostałości po czymś, co było kiedyś symbolem amerykańskiej potęgi. Wielu z położyło się do łożek z obawą o to, co przyniesie kolejny dzień. Także Andrzej Nowicki zastanawiał się nad najbliższą przyszłością.

" Tej nocy nie mogłem zasnąć. Przed oczyma wciąż migał obraz zawalających się potężnych nowojorskich wieżowców. Przez cały dzień śledziłem doniesienia zza oceanu, telewizja spełniła swą najczarniejszą rolę. Uświadomiłem sobie, że spoglądając w smutku i poczuciu bezradności na - choć odległą, to jednak zatrważającą - tragedię tysięcy ludzkich istnień, stałem się mimowolnie biernym uczestnikiem tej tragedii, a wkrótce mogłem się stać ofiarą podobnej zbrodni. 11 września zmienił świat, odmieniając chyba każdego z nas. "Jutro" miało być już zupełnie inne..."

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto