"Ruchele wychodzi za mąż" w reżyserii Jacka Papisa jest próbą zmierzenia się z niechlubną przeszłością. Tytułowa Ruchele (Joanna Rzączyńska) kilka lat temu wyjechała z Izraela, by w Ameryce rozpocząć nowe życie. Tam poznała mężczyznę swojego życia - Arela (Marcin Błaszak), za którego chce wyjść za mąż. Postanawia przyjechać do rodzinnego domu, by podzielić się z ojcem i siostrą swoim szczęściem, i przedstawić im swojego ukochanego.
Szlojme (Stanisław Budny) bardzo się cieszy na wieść o powrocie córki. Jego życie po śmierci kochanej żony stało się bardzo smutne, mimo że ma jeszcze drugą córkę Leę (Małgorzata Trybalska) i wnuka. Jednak to Ruchele zawsze była jego oczkiem w głowie.
Jednak entuzjazm Szlojma szybko gaśnie, w chwili gdy próg domu przekracza Arele. Na jego widok Szlojme doznaje szoku, wyrzuca go z domu i zamyka się w sobie. Jest nieprzejednany. Jaką tajemnicę skrywa ojciec Ruchele i czy ślub się odbędzie?
Dużym walorem sztuki jest świetna obsada. Na największe brawa zasłużyli Stanisław Budny, który wcielił się w Szlojma, ojca Ruchele, który przeżył w obozie w Auschwitz piekło, z którego nie może się otrząsnąć, żyje przeszłością, co nie pozwala mu ruszyć dalej, spojrzeć na teraźniejszość; Włodzimierz Press jako Staszek, przyjaciel Szlojma z obozu, z którym przeżyli wiele dramatycznych chwil; a także Joanna Rzączyńska jako przyszła panna młoda, która zamiast cieszyć się z rychłego ślubu, musi zmierzyć się z bolesną przeszłością.
Bardzo podobali mi się także Marcin Błaszak jako Arele, wydawałoby się idealny kandydat na męża, czuły, kochający, troskliwy, a jednak mający pewną poważną wadę oraz Małgorzata Trybalska jako Lea, która zawsze pozostaje w cieniu siostry, a mimo to nie brakuje jej luzu i pozytywnej energii.
Warto wspomnieć także o scenografii Alicji Kokosińskiej - trzy różne mieszkania w jednym pomieszczeniu, w jednym z nich znajduje się rodzinna "ściana płaczu" ze zdjęciami z dawnych lat, które przywołują wspomnienia, a także o kostiumach Diany Szawłowskiej - m.in. sukni ślubnej, fraku pana młodego czy codziennych ubraniach bohaterów.
Spektakl porusza problem holokaustu - piętna, jakie odcisnął na ocalałych z Zagłady i jego niszczycielskiego oddziaływania na teraźniejsze wydarzenia. Co więcej, rodzi się pytanie, czy nasze błędy, popełnione wiele lat temu, mogą mieć wpływ na dalsze pokolenia. Czy przebaczenie i zapomnienie o niechlubnej przeszłości jest możliwe. Polecam tę sztukę każdemu bez wyjątku.
NORBLIN EVENT HALL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?