Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodziny schizofreników skazane na los Syzyfa

Tadeusz Starzyk
Tadeusz Starzyk
Na proces leczenia schizofrenika i jego samopoczucie pozytywnie wpływa aktywność zajęciowa i otwarcie się przed psychiatrą bądź psychologiem. A w relacjach z rodziną bywa różnie. Na wielu rodzinnych opiekunach odcisnęło się piętno Syzyfa.

Na forach internetowych, między innymi Gazeta.pl, schizofrenicy skarżą się na swój los. Tamże swoje dramatyczne doznania przekazują ich rodzinni opiekunowie.

Skarga chorej A.

Zaczęłam bać się członków rodziny, oglądałam dom ze strachem, czy nie ma w nim zamontowanych kamer. Gdy na ulicy ktoś śmiał się, miałam wrażenie, że to ze mnie. Gdy wyciągał telefon, myślałam, że informuje kogoś o moim położeniu. Wszędzie węszyłam spisek i było to okropnie męczące. Mało kto wie, jak ciężko jest żyć myśląc, że wszyscy postanowili cię skrzywdzić. Myślałam, że inni czytają mi w myślach i że wiedzą o mnie coś straszliwego. Później nastąpiło najgorsze - "Gość". Teraz nazywam to po lekarsku: urojeniami oddziaływania, wtedy jednak wydawało mi się, że zamieszkała we mnie siła, która mną steruje. Pojawiły się głosy w głowie, Gość "kazał" mi robić różne rzeczy - okaleczać się, głodzić, krzywdzić bliskich. Przeżyłam wtedy koszmar.

Od 1927 roku schizofrenię leczono insuliną. W latach trzydziestych wieku poprzedniego zaczęto stosować kardiologiczne i elektryczne wstrząsy. Rewolucję spowodowały neuroleptyki wprowadzone w drugiej połowie wieku dwudziestego. Zażywanie tych leków to konieczny warunek bytu schizofrenika. Na proces leczenia schizofrenika i jego samopoczucie pozytywnie wpływa aktywność zajęciowa i otwarcie się przed psychiatrą bądź psychologiem. A w relacjach z rodziną bywa różnie. Na wielu rodzinnych opiekunach odcisnęło się piętno Syzyfa. Ich wysiłki często zmierzają donikąd. Placówki zajmujące się leczeniem psychiatrycznym organizują spotkania przedstawicieli rodzin, które opiekują się chorymi. Uczestnicy spotkania skarżą się przed tą publiką opowiadając, co się w ich domach dzieje. Jedyną, wszak małą pociechę mogą mieć w tym, że w innych domach jest podobnie, albo jeszcze gorzej.

Skarga X (matki chorego)

Mam swój Katyń.
Mój chory synek na schizofrenię,
katuje mnie codziennie swoim idiotycznym zachowaniem.
Nie wolno mi o tym mówić wszem i wobec,
bo tylko się ośmieszę.
Nikt mi nie pomaga i nie współczuje i nade mną się nie lituje.
Renty też on nie ma, bo za późno zachorował.
Mam ciężkie życie, wcale nie medialne.
Jak umrę, wreszcie odpocznę od tego koszmaru.
Nie płaczcie za mną moje dzieci,
ale nie poradzicie sobie bez głupiej pracowitej matki.
"Świat schizofrenika traci swój koloryt - pisał Antoni Kępiński w książce "Schizofrenia" - staje się szary, smutny, ma coś z cmentarnej tajemniczości i zadumy. Szarość jest tak intensywna, że wykracza poza ramy przeciętnego życia i nieraz prowadzi do samobójstwa. W jego uczuciach dominują lęk, strach i nienawiść. Lęki objawiają się w urojeniach prześladowczych i posłanniczych i urojeniach zagrożeń życia. Smutek schizofrenika słynny psychiatra porównuje do smutku spalonego stepu, wymarłego miasta, pozbawionej życia planety".

Skarga chorej B

Tu i teraz, dokładnie w tym momencie jak ślęczę przed monitorem. Duszę się, rozpacz nie pozwala mi oddychać. Wręcz czuję jak akcja serca mi ustaje. Dam radę, nie dam rady, padam, ludzie padam, rzeczywistość mnie przerasta. Łzy nie mogą mi się przedostać do oczu, jakaś blokada jest. Mam dość kurwa, mam dość tego żałosnego życia i udawania że żyję.

Skarga Y (córki chorej)

Od 30 lat moja mama po wybudzeniu ze śpiączki ma wyrok: schizofrenia paranoidalna. Mama zachorowała, gdy miałam 9 lat i świat dosłownie zawalił mi się na głowę. Ojciec wybrał mi szkołę blisko domu, bylebym tylko wpadała na przerwie i sprawdzała, co matka robi. Moja siostra nie miała żadnych obowiązków, wracała tylko wieczorem się przespać, a tak buszowała z rówieśnikami i lekcje też odrabiała poza domem. Kiedyś zapytałam ojca, co ty i siostra robicie dla matki, w odpowiedzi usłyszałam: Ktoś musi przecież mieć normalne życie. Wyjechałam na studia i myślałam. Wróciłam po kilku latach pracy i stałam się mamą swojej mamy. Jest to dla mnie horror, jestem odizolowana społecznie, bo non stop przebywam z chorą mamą.

Nie mam wsparcia medycznego, nie mogę rozmawiać szczerze o problemie z nikim bliskim, bo oni są odporni na wiedzę o tej chorobie i wszystkiemu zaprzeczają. Ojca jedynie było stać na to aby mamę utuczyć. Dla ojca i siostry to wyrok i jak ostatnio usłyszałam, mama jest szczęśliwa w swoim świecie paranoi, urojeń i psychoz i powinnam to zaakceptować i w końcu pomyśleć o sobie. Tylko jak mam to zrobić. Psychicznie jestem już wrakiem człowieka, a końca nie widać. I tak poświęcam swoje życie, nie widząc już sensu w tym, że ciągle prowadzę walkę z tą najgorszą z chorób samotnie, bo nikt z rodziny nie wspomoże - zbyt kochają swoje cudowne życie. Często zastanawiam się po co przyszłam na świat - żeby tylko cierpieć? Nie znajduję usprawiedliwienia dla tego bólu istnienia ani dla chorej matki, ani dla siebie. Nie wierzę w Boga, nie wierzę w drugiego człowieka, pozostała mi już tylko rozpacz i oczekiwanie na rychły koniec ludzkiego dramatu.
Wspaniała córka. Jednak czy nie przesadza z tym apelem o opiekę non stop? Swego ojca a męża chorej przedstawia jako zimnego drania, który wychodził z domu na cały dzień. Myślę, że gdyby wychodził na pół dnia, chora miałaby też do niego o to pretensje. „Ojca jedynie było stać na to, aby mamę utuczyć”. Czyżby napychał ją jak gęś? Jadła dużo, bo chorzy psychicznie lubią jeść obficie.

Szacuje się, ze w Polsce 400 tysięcy osób dotkniętych jest tą chorobą. 400 tysięcy dramatów w rodzinach, w których dzień po dniu można spodziewać się zdarzeń nadzwyczajnych z nieudanymi, ale też na nieszczęście z udanymi próbami samobójczymi włącznie.
Antoni Kępiński powiadał, że pacjent przed dobrym psychiatrą otwiera się, mówi o swym cierpieniu wszystko, że ten ogórek z wiersza Gałczyńskiego zaczyna śpiewać.

Kępiński, wielkiego formatu humanista, był oblegany przez pacjentów. Schizofrenik i jego rodzina rzadko są skłonni do śpiewania w przenośnym znaczeniu tego słowa. W tych domach często tłumi się wycie z bólu. Przyczynić się do ulgi w ich cierpieniu jawi się jako wyzwanie dla społeczeństwa. I nie potrzeba do tego mieć przymiotów na miarę Kępińskiego. Każdy wobec nich przejaw i akt życzliwego wsparcia sąsiadów, kolegów koleżanek, pracodawców i współpracowników może być rzuconą na spalony step glebą, na której zaczną wyrastać kwiaty.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto