Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rymkiewicz: Poczekają, przyjrzą się, a potem spróbują zabić Jarosława Kaczyńskiego

Władysław Polakowski
Władysław Polakowski
Mariusz Kubik/Domena publiczna
"(...) niepodległa Polska oznaczałaby teraz wywrócenie całego rusko-pruskiego porządku w środku Europy. A jeśli PiS uzyska 75 proc. – to wtedy trochę poczekają, trochę się przyjrzą, a potem spróbują zabić Jarosława Kaczyńskiego" - twierdzi Jarosław Marek Rymkiewicz.

Z wywiadu udzielonego Joannie Lichockiej, który możemy przeczytać w serwisie Niezależna.pl dowiadujemy się ciekawych rzeczy. Oto Polska Anno Domini 2013 nie jest państwem niepodległym. Zdaniem poety po 1989 r. "wszystko się zmieniło, ale nic się nie zmieniło". Wymienia on wady III RP. W zasadzie same wady. Fala niechęci płynie i w pewnym momencie dziennikarka "Gazety Polskiej" podsuwa pytanie - tezę: "Trzeba wygrać wybory".

Okazuje się jednak, że nie ma prostych rozwiązań, bo według Rymkiewicza wiara w to, że wygrana Jarosława Kaczyńskiego przyniesie niepodległość, to złudzenie. Oto Polsce grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. "Ale jeśli w wyborach partia Jarosława Kaczyńskiego uzyska 51 proc. głosów – o to już będzie niedobrze. Zacznie się wściekła nagonka tutejszych wewnętrznych Moskali (...) Będą demoliberalne manifestacje i awantury, będą wrzaski gwałconych przez faszystów feministek, potem ktoś podpali jakąś synagogę, ktoś wysadzi w powietrze jakiś tutejszy sowiecki pomnik i, wreszcie, w imię obrony demokracji oraz w imię walki z polskim terroryzmem zostaną wezwane siły porządkowe, rosyjskie i niemieckie" - czytamy. Chwilę potem pada teza, że wrogie siły będą próbowały zabić Jarosława Kaczyńskiego.

Taka wizja zdziwiła nawet Lichocką, ale Rymkiewicz tłumaczy jej, że mord polityczny jest używany od wieków, by rozwiązywać problemy. "Sposób jak każdy inny, ani zły, ani dobry – sposób zwykle skuteczny, przynoszący też zwykle korzystne (z punktu widzenia mordujących) rezultaty".

I tu można by skończyć, bo omawianie całości wywiadu z Rymkiewiczem nie ma najmniejszego sensu. Opary absurdu są bowiem tak gęste, że można głośno zastanawiać się nad poczytalnością autora tej krwawej wizji. Trudno jednak milczeć, gdy podobne tezy można usłyszeć na ulicy i przeczytać na transparentach uczestników miesięcznic i rocznic smoleńskich, a także marszów w obronie Telewizji Trwam.

Zamach, mord, zdrada, hańba - wytrychy słowne, których używa się w prawicowej publicystyce stały się narzędziem do opisu rzeczywistości. To, co różni jednak Rymkiewicza od Wildsteina czy nawet Pospieszalskiego, to fakt, że ten pierwszy mówi językiem ulicy. Nie wyczuwa się w nim już ironii, którą znajdziemy choćby u Samuela Pereiry. Ironii być może czasami tępej, ale stanowiącej zwyczajny arsenał w demokracji.

Rymkiewicz idzie dalej. Nie ogranicza się do makiawelicznego traktowania mordu politycznego, ale wręcz ubolewa, że II RP nie rozprawiła się przy jego pomocy z komunistami. "Tę partię zdrajców można było wtedy zlikwidować przy pomocy środków radykalnych (o tych środkach radykalnych, czyli problematyce mordu politycznego, może zaraz sobie pomówimy), ale nie zadbano o to i to był wielki błąd" - czytamy.

Pytania o granice wolności słowa jest w takim kontekście zasadne, bo dawno przekroczona została granica publicystyki. Są więc dwie drogi: leczyć chorych ludzi lub osądzić ich za podżeganie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto