Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rynek pracodawcy, nie pracownika - okiem kandydata

Norbert Adamczyk
Norbert Adamczyk
Do napisania niniejszego tekstu zbierałem się przez 1,5 roku. Inspiracją były i są doniesienia medialne o tym jakoby polski rynek pracy był w stanie idealnym.

Czas powiedzieć o tym jaka jest prawda. Otóż wcale nie jest tak różowo jak chcieliby rządzący. Zgoda, jest multum ofert pracy. Nikt natomiast nie mówi jakiej jakości są to oferty. Praca rzekomo leży na ulicy, wystarczy się jedynie schylić. Po etat na kasie w markecie i firmie ochroniarskiej. Jeśli założymy, że to praca, to istotnie praca jest wszędzie. Wszak żadna praca nie hańbi. Dlaczego zatem człowiek po wyższych studiach, jakie by one nie były nie może znaleźć pracy przez kilka miesięcy, a nawet lat?
Moje ponad roczne poszukiwania etatu i próby wejścia na rynek pracy, chęć zdobycia doświadczenia zawodowego spełzły jak na razie na niczym i nie jestem odosobnionym przypadkiem. W sytuacji podobnej do mojej jest niezliczona ilość osób. Młodzi ludzie nie zawsze mogą podjąć pracę już na etapie studiów. Później muszą szukać jakiegokolwiek zajęcia za najniższą krajową pensję miesięczną.

Człowiek wysyła setki CV. Przez bardzo długi czas. Wiem z własnego doświadczenia. Takich wysyłających jest ogromna ilość. Pracodawcy dosłownie kąpią się w życiorysach kandydatów na staże i etaty. I nic. Cisza jak makiem zasiał. Odzewu na wysłaną aplikację nie ma w ogóle, a nawet jeśli już jakiś łaskawca (najczęściej cwany Janusz Biznesu) to padają jakieś śmieszne propozycje i rozmowa skupia się na teoriach, a nie na realnym zatrudnieniu. Jakich teoriach?

Każdy pracodawca ma wizję, co to on zaraz nie będzie robił, ile to on ma pracy, i za jak duże pieniądze. W 99% przypadków, te plany i wizje to banialuki, a młodzież szuka punku zaczepienia. Na koniec okazuje się, że albo pracodawca nikogo nie szuka, albo szuka licealistów, najlepiej do wolontariatu. Chodzi przecież o etat w ramach stałej miesięcznej zapłaty za wykonaną pracę, a nie wolontariat.A wymagania pracodawcy mają z sufitu. I to nierzadko bardzo wysokiego.

Pracodawcy (coraz częściej ci z cieszący się estymą społeczną) żerują na nadziei młodych ludzi, na chęciach, na braku obycia na rynku pracy, na braku doświadczenia i cwaniactwa, czy raczej kreatywności życiowej. Nie będę owijał w bawełnę – dotyczy to bezpośrednio także mnie. Dożyłem bardzo przykrych czasów. Dziś nie liczy się wykształcenie, zapał, błysk w oczach, świeżość i umiejętności. Dziś pracownik to nie człowiek. To wyćwiczony robot, który ma wykonywać ściśle określone zadania i nic ponad schemat. I najlepiej, aby miał 18 lat, z czego dziesięć ma stanowić doświadczenie zawodowe. A, jeszcze z piętnaście języków do tego. Plus prawa jazdy na dwie kategorie i trzydzieści pięć potwierdzeń uprawnień.

Nikt nie będzie w Polsce pracował za grosze, to raz. Nikt nie podejmie pracy przy takim nastawieniu pracodawców, to dwa. Już wiem dlaczego młodzież i nie tylko młodzież wyjeżdża za granicę. Co ich tu trzyma? Najczęściej nic. Więc gonią za lepszym jutrem. A ci którzy muszą zostać, starają się przetrwać od pierwszego do pierwszego. I nie utonąć w grząskim, bardzo głębokim i nieprzyjemnie pachnącym bagnie - Polsce.
O tempora, o mores.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto