Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sędziego zbrodniarza nie dosięgła sprawiedliwość

Grażyna Wosińska
Grażyna Wosińska
Józef Olejniczak, ostatni żyjący niewinnie skazany w sprawie Bastard i inni, która jest częścią sprawy elbląskiej
Józef Olejniczak, ostatni żyjący niewinnie skazany w sprawie Bastard i inni, która jest częścią sprawy elbląskiej Grażyna Wosińska
- Nie wybaczę nigdy, choć minęło 60 lat - przyznaje Józef Olejniczak, ostatni żyjący skazany w procesie Bastard i inni. Sędzia Widaj bez dowodów zdecydował m.in. o trzech karach śmierci. Nie został ukarany i żył za ok. 10 tys. zł emerytury.

Sędzia wojskowy ppłk Mieczysław Widaj, 22 lutego 1952 roku wydał wyrok na dziewięciu niewinnych mężczyzn i zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Podobnie jak oskarżający podczas procesu prokurator mjr Henryk Ligięza.

Uznali oni, że skazani szpiegowali na rzecz Francji i podpalili przed Świętem Odrodzenia, 22 lipca 1949 roku, halę Zakładów Mechanicznych im. gen. Świerczewskiego. Ubecy przez dwa lata przygotowywali się do procesu stosując tortury wobec podejrzanych i szantaż wobec 30 świadków, z których siedmiu siedziało niewinnie w więzieniu za szpiegostwo. Podstawy aktu oskarżenia były tak nikłe, że nie zdecydowano się na rozprawę w świetle fleszy, jak jeszcze planowano w listopadzie 1951 roku, w stołówce Zakładów Mechanicznych im. gen. Świerczewskiego.

Ubecy na miejscu prokuratora

Siedziba Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku nie była godna rozprawy, ale willa UB w Gdańsku Wrzeszczu już tak. - Minęło sześćdziesiąt lat, a dokładnie pamiętam kto gdzie siedział - wspomina Józef Olejniczak. - Nasze miejsca, oskarżonych, były po prawej stronie. Naprzeciw nas siedzieli ubecy. Było ich na pewno ze dwudziestu, a wśród nich kobiety. Nie kojarzę dziś nikogo z nazwiska, pewnie dlatego, że bałem się tam zbyt długo spoglądać. Trzej sędziowie w mundurach siedzieli w centralnym miejscu na podwyższeniu, nieco niżej z lewej strony prokurator, a zanim trzech biegłych. Ściany były gołe, nie zapamiętałem, by wisiało godło lub jakiś portret.

Olejniczak nie wymienia adwokatów. Zapomniał o nich, bo praktycznie nie pełnili swojej roli.

Dziennikarzy nie było

Rozprawa rozpoczęła się rano18 lutego 1952 roku. Sądzili: przewodniczący ppłk Mieczysław Widaj oraz ławnik kpt Józef Narbut i sędzia por. Edwin Kęsik. Oskarżał prokurator mjr Henryk Ligięza. Przybyli też adwokaci: Bolesław Wiącek, Józef Tarczyński i Ludwik Niedzielski. Było dwóch protokólantów w randze poruczników. Jak podczas normalnego procesu zeznawali świadkowie, dopuszczono do głosu oskarżonych. Dziennikarzy nie było.

Nie zachowały się nawet odpisy protokółu rozprawy głównej i notatki obrońców, bo 8 stycznia 1954 roku zostały komisyjnie zniszczone, więc wtedy gdy już było wiadomo, że może dojść do rewizji procesu. Dotrwał za to odpis wyroku potwierdzony przez kierownika sekretariatu Sądu Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy.

Wyrok ustalony wcześniej

Proces trwał od poniedziałku 18 lutego do czwartku 21 lutego. W piątek sędzia Widaj ogłosił wyrok. Wiemy, ze wspomnień Józefa Waszkiewicza, sędziego czasów stalinowskich, że przed ogłoszeniem wyroku był on zatwierdzony przez Oskara Karlinera, szefa Zarządu Sądownictwa Wojskowego. Ujawnia on rozmowę pomiędzy sędzią Edwinem Kęsikiem, a Mieczysławem Widajem. Kęsik miał zauważyć, że nie ma żadnych dowodów w sprawie Bastarda i innych. Widaj wyjaśnił, że wszystko jest w porządku, bo Karliner zatwierdził wyrok. Podobnie tę sytuację opisuje Wiesław Nowakowski w artykule w „Prawie i Życiu” z 2 grudnia 1956 roku: „w czasie narady sędziowskiej sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego por. Kęsik miał powiedzieć: Towarzysze tu nie ma dowodów. Wtedy płk Widaj wyjął kartkę z kieszeni i powiedział: co będziecie gadali poruczniku, tu są wyroki”. Nowakowski dodaje jeszcze, że Adam Humer z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego ustalał listę pytań jakie wolno zadać prokuratorowi oskarżonym.

Bez wątpliwości

Zanim wrócimy do rozprawy przypatrzmy się sędziemu por. Kęsikowi, który budzi naszą sympatię swoimi wątpliwościami. Sprawa Bastarda i innych nie była mu obca. 30 października 1951 roku po półgodzinnej rozprawie skazał na 8 lat więzienia Stanisława Kawczyńskiego. Dowodami były tylko wymuszone zeznania Francuza Józefa Lipińskiego, skazanego w odrębnym procesie. Został on aresztowany razem z Jeanem Bastardem w listopadzie 1949 roku, zaraz po zatrzymaniu ich rodaka Andre Robineau, według UB szefa siatki szpiegowskiej na terenie północnej Polski.

Józef Lipiński po torturach przyznał, że dwudziestojednoletni repatriant z Francji Stanisław Kawczyński, monter z elbląskiej elektrowni jest szpiegiem francuskiego wywiadu. Młody mężczyzna nie przyznał się do winy.

Pozostaje pytanie dlaczego dla por. Kęsika sprawa Kawczyńskiego była prosta, a w przypadku Bastarda i innych miał wątpliwości. Może chciał się tylko upewnić, bo rzecz była priorytetowa dla władz. A może nigdy miał wątpliwości i skazywał tak, jak chciała władza. Tego nie rozstrzygniemy definitywnie.

Zabrakło sprawiedliwości

22 lutego 1952 roku Mieczysław Widaj ogłosił drakońskie wyroki: Bastard Jean - śmierć, Janasiewicz Alojzy - śmierć, Skrzesiński Andrzej - śmierć, Czyż Stefan - dożywocie, Basista Adam - 15 lat więzienia, Jagodziński Bolesław - 15 lat, Bubulis Bolesław - 13 lat, Dawidowicz Edward - 12 lat, Olejniczak Józef - 11 lat.

W uzasadnieniu najwięcej czasu i uwagi sędzia Widaj poświęcił Alojzemu Janasiewiczowi. A to nie ze względu na szczególny udział w rzekomym przestępstwie, ale ze względu na przeszłość: „Oskarżony Janasiewicz brał udział w uciskaniu ludów kolonialnych, gdyż służył w Legii Cudzoziemskiej stanowiącej dla imperializmu francuskiego oręż ucisku, że oskarżony w toku swej służby uczestniczył w egzekucjach w stosunku do walczących o swe wyzwolenie narodowe i społeczne Wietnamczyków”.

Autor stu mordów sądowych

Wybitnie złą wolą Widaj obarczył nie tylko Janasiewicza, ale Skrzesińskiego i Bastarda. I w konsekwencji sąd uznał, że tylko „zupełne wyeliminowanie tych oskarżonych ze społeczeństwa będzie odpowiednie ich winie i zabezpieczyć zdoła społeczeństwo przed niebezpieczeństwem ich działalności przestępczej”. O ironio losu, te słowa bardziej pasują do sędziego Widaja. Los jednak obszedł się z nim łaskawie. W 1956 roku Komisja Mazura stwierdziła, że powinien być objęty śledztwem, ale go oczywiście nie było. W stopniu pułkownika został zwolniony z zawodowej służby wojskowej i przeszedł w stan spoczynku. Ludowa sprawiedliwość go nie dosięgnęła, a ta w wolnej Polsce też nie. Mało tego pobierał ponad 5 tys. emerytury cywilnej i 4 tys. wojskowej. Zmarł pięć lat temu. Mało brakowało, a byłby pochowany na tym samym cmentarzu co jego ofiary. Wydał 100 wyroków śmierci. Były to mordy sądowe. W sprawie Bastarda innych na całe szczęście trzy kary śmierci Rada Państwa zamieniła na dożywocia po dziesięciu miesiącach od wyroku. Jeśli znajdą się osoby, które po przeczytaniu tego tekstu będą miały wątpliwości, że Instytut Pamięci Narodowej i jego pion śledczy jest potrzebny, to strach pomyśleć jaka będzie przyszłość Polski. Zawsze kogoś będzie kusiło, by przeciwników politycznych skazać na śmierć. Nie ma przecież w Polsce za to kary.

W opisanej sprawie prowadzę dziennikarskie śledztwo. Dotarłam, m.in. do akt sprawy i innych dokumentów w archiwach IPN w Gdańsku oraz Bydgoszczy, a także Archiwum Państwowego w Elblągu z siedzibą w Malborku. Artykuł jest fragmentem przygotowywanej przez mnie książki o tzw. sprawie elbląskiej, której częścią była rozprawa Bastarda i innych. Będzie to pierwsza publikacja na ten temat.

Rozpoczął się konkurs Dziennikarz obywatelski 2011 Roku.
Zgłoś swój materiał! Zostań najlepszym dziennikarzem 2011 roku. Wygraj jedną z ośmiu zagranicznych wycieczek.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto