Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sędziowie przeciw ministrowi i decyzjom rządu

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Premier Donald Tusk, wyćwiczony w bojach politycznej gimnastyki słowno-mimicznej, pokaże niebawem jak potrafi wygramolić się spod najtęższego zwałowiska napięć. Pogada ze swoimi, ugłaszcze koalicjanta, zmrozi przeciwników z opozycji, a społeczeństwu da świetlane nadzieje na przyszłość. Bo lepszych nadziei nie da nikt.

Platforma to bardzo niebezpieczne miejsce. Na platformie kolejowego wagonu czy tramwajowego, z przedniej części lub tylnej, lepiej nie próbować jazdy. Podobnie na nadwoziu ciężarowego pojazdu z pomostem ładunkowym bez ścian. A już absolutnie nie radzę miłośnikom i wszelkim "łazikom" górskim, podejmować ryzykownych kroków na tzw. platformie abrazyjnej, którą jest płaska powierzchnia u podnóża urwiska. Zupełnie podobnie można się "załatwić" w kipieli wodnej morza lub oceanu, przy niezbyt ostrożnym stąpaniu na platformie wiertniczej. Znacznie prościej i o wiele bezpieczniej jest ryzykować w podejmowaniu kroków w działalności Platformy Obywatelskiej.

Nawet niebezpieczne kroki polityczne z pozycji ministra, kończą się w Platformie Obywatelskiej jedynie rozmową ostrzegawczą, czasem koleżeńską i pokazową dla kamer telewizyjnych, z groźnie marszczącymi brwiami, premierem. Właśnie dziś, w środę 22 lutego 2012 roku, w szczęśliwym dniu szczęśliwego miesiąca ze względu na pięć dwójek, które według Chińczyków są wyjątkowo sprzyjające dla życia i zdrowia człowieka, takie "rozmówki" się rozgrywają.

Pod koniec dnia premier Tusk ogłosi ich wyniki. Powie: czasem były trudne i męskie, ostre i ostrzegawcze, ale nie ma nic złego, co by dobrze nie mogło się kończyć. Tym razem też tak było – wszystko dobrze się skończyło. Nikt nie wyleciał przez okno kancelarii premiera – obwieści nam po inspekcji rządu, z uśmiechem na ustach, szef rządu.

Czy w natłoku wielkich i drażliwych spraw koalicyjnych i wewnętrznych w Platformie oraz nieprzejednanej walce o zmianę systemu emerytalnego premier zapomniał o bardzo ważnym w organizmie państwa - organie sprawiedliwości? To byłoby już bardzo niebezpieczne. Sędziowie wszystkich sądów z drabiny wymiaru sprawiedliwości czują się oszukani i zlekceważeni. Tak twierdzą zwierzchnicy ich najwyższego organu, jakim jest Krajowa Rada Sądownictwa. Sędziowie chcą, wręcz żądają spotkania z premierem Tuskiem. I nie chodzi tu o podwyżki płac, ani o pieniądze na działalność. Chodzi o znacznie bardziej istotne kwestie – zawodowe i instytucjonalne.

Sędziowie dostrzegli i odczuwają już na swojej skórze zawodowej coś bardzo bolesnego. Widzą rosnące groźne znamiona utraty konstytucyjnej wartości sądów i urzędów sędziowskich. Na niedawnej konferencji zorganizowanej przez Krajową Radę Sądownictwa (KRS), mówili o tym z ubolewaniem i wołaniem o pomoc. Akcentowali - niezależność sądów jest zagrożona. Uderzyli też w ministra sprawiedliwości. Przekroczona została masa krytyczna uprawnień ministra sprawiedliwości do nadzorowania sądów – pisze "Gazeta Wyborcza".

No i doigrał się, filozof z wykształcenia w roli ministra, Jarosław Gowin. Nie dość, że są pod jego adresem poważne zarzuty merytoryczne i administracyjne, to jeszcze pozwolił sobie nie przyjść na tak ważną konferencję sędziów. Nie wiemy, czy nie mógł przyjść z powodu choroby, czy z arogancji władzy. Trudno osądzać ministra bez znajomości przyczyn nieobecności.

Trzeba przyznać: konferencja była burzliwa jak niebo w letni dzień zawieruchy lipcowej. Błyskawice i grzmoty leciały ze wszystkich stron uczestników zebrania. Pytali ostro, jak czynią to obrońcy na sali posiedzeń sądów. Szef adwokatury, Andrzej Zwara – cytuje Wyborcza.pl: "Czy jest możliwa sędziowska niezawisłość w zależnym sądzie, lepionym przez władzę wykonawczą, jak plastelina?". W podobnym tonie występowali i podobne pytania powtarzali sędziowie.

Pod ostrzem krytyki stoją na porządku dziennym ostatnie zmiany w sądownictwie wprowadzone przez rząd. Chodzi m.in. o "zawieszenie sędziom waloryzacji płac"; "wprowadzenie do sądów podległych ministrowi dyrektorów, którzy decydują o sprawach kadrowych i finansach"; "przekształcenie 120 małych sądów w filie większych". Bodaj najbardziej dopiekła i rozpaliła emocje decyzja o "jednorazowym delegowaniu kilkudziesięciu sędziów do orzekania w Warszawie", która została odebrana przez sędziów – podobnie jak pozostałe, jako "akty wymierzone w niezależność sądownictwa".

Minister Gowin nie był na konferencji, ale wysłał w swoim imieniu Stanisława Dąbrowskiego - Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego. Prezes zaś wyliczał sędziom uprawnienia ministra: "tworzenie i znoszenie sądów i wydziałów, mianowanie i odwoływanie prezesów i wiceprezesów sądów rejonowych i okręgowych, kontrola administrowania sprawami przez sędziów, którą trudno oddzielić od ingerencji w czynności orzecznicze, kontrola organizacji sądu i jego finansów, prawo do inicjowania postępowań dyscyplinarnych przeciwko sędziom".

A sędziowie mówili swoje. Podkreślali, że czują się oszukani i zlekceważeni. Bo wszystkie dotyczące ich, posunięcia rządu wprowadzono, przy jednoznacznym i zdecydowanym ich sprzeciwie. W efekcie sędziowie poszli ze swoimi sprawami do sądu. Skierowano dwa wnioski do Trybunału Konstytucyjnego: "KRS zaskarżyła ostatnią, dużą nowelizację ustawy o ustroju sądów powszechnych, a Pierwszy Prezes SN - ustawę zamrażającą waloryzację płac".

Tak to się dziwnie narobiło w kraju, że w krótkim czasie po wyborach nowego - starego rządu, zaczęły otwierać się puszki pandory z różnymi "smakołykami" natury politycznej, merytorycznej, zawodowej i społecznej. Kłopoty i nieszczęścia lecą na głowy ministrów: sportu, infrastruktury, zdrowia, sprawiedliwości, a już największe i dotkliwe – na premiera Tuska.

Po strajkach lekarz i aptekarzy, protestach ulicznych przeciwników ACTA, po "satelitarnych" biegach minister sportu wokół Stadionu Narodowego i bieganiu w gumofilcach ministra po budowach autostrad, przyszło "atomowe" uderzenie w premiera – za projekt zmian w systemie emerytalnym.

A premier, wyćwiczony w bojach politycznej gimnastyki słowno-mimicznej, pokaże niebawem jak potrafi wygramolić się spod najtęższego i najgłębszego zwałowiska napięć. Pogada ze swoimi, ugłaszcze koalicjanta, zmrozi przeciwników z opozycji, a społeczeństwu da świetlane nadzieje na przyszłość. Bo lepszych nadziei nie da nikt.

Rozpoczął się konkurs Dziennikarz obywatelski 2011 Roku.
Zgłoś swój materiał! Zostań najlepszym dziennikarzem 2011 roku. Wygraj jedną z ośmiu zagranicznych wycieczek.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto