Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skazani na PKP

Agata Pańczyk
Agata Pańczyk
Zdjęcie ilustracyjne. Wejście na dworzec główny w Katowicach. Licencja: GNU; http://commons.wikimedia.org/wiki/Image:Train_station_in_Katowice_plac_Andrzeja_entry.JPG
Zdjęcie ilustracyjne. Wejście na dworzec główny w Katowicach. Licencja: GNU; http://commons.wikimedia.org/wiki/Image:Train_station_in_Katowice_plac_Andrzeja_entry.JPG
W pociągu czas mija inaczej - nigdy nie pędzi niczym najnowszy model samochodu wyścigowego. Zazwyczaj wlecze się niemiłosiernie.

Stuk stuk, stuk stuk, stuk stuk… pociąg leniwie toczy się po torach, wyglądam za okno, nie spodziewając się znaleźć w ciemnej czeluści niczego intrygującego. Migają jakieś światła, czasem pociąg zatrzyma się na stacji, spoglądam na znajome tablice, szare ławki i brzydkie, odrapane budynki dworców kolejowych. Brzydziej już być nie może – myślę, patrząc na obskurny peron. Dworzec główny Sosnowca i Częstochowy stanowią miłe wyjątki od reguły – ładne, schludne, bez znikomej jakości twórczości niedoszłych grafficiarzy. No i przede wszystkim – czyste.

Wjeżdżając na dworzec główny w Katowicach niekiedy zastanawiam się, co sądzą o nim obcokrajowcy. A przecież z okien pociągu nie wygląda jeszcze tak tragicznie, prawdziwy dramat zaczyna się, kiedy wyjdziesz z pociągu i wraz z tłumem spieszących się gdzieś ludzi wbiegasz do przejścia podziemnego. Niesamowity odór dobitnie kontrastuje z obwarzankami za złoty dwadzieścia sprzedawanymi przez starszą panią. Nigdy nie wzięłabym tych obwarzanków do ust, ale nie sądzę, by te sprzedawane poza dworcem, w bezpośrednim sąsiedztwie spalin samochodowych, były lepsze. Głód rządzi się swoimi prawami…

Innym razem, kiedy pociąg dotacza się powoli i z piskiem hamuje na dworcu w centrum śląskiej aglomeracji spoglądam na litery układające się w słowo KATOWICE, umieszczone na daszkach dworca, i bez problemu wyobrażam sobie ich dawny blask, którym zachwycały podróżnych jeszcze - powiedzmy - dwadzieścia, trzydzieści lat temu. Na pewno biło od nich jakieś ciepło, może przepych, a może duma mieszkańców, duma bijąca z centrum śląskiego eldorado. Ostatnio usłyszałam w radiu, że dworzec w Katowicach zachwycał podróżnych... przed pierwszą wojną światową.

- Agata, ty jeździsz przez Katowice? - zaczepiła mnie kiedyś moja współlokatorka. Kiedy przytaknęłam, kontynuowała - Mojego kolegę okradli w Katowicach. Rąbnęli mu 500 zł. Jeszcze mandat zapłacił za brak biletu! Siedział naprzeciwko gościa w garniturze, taki porządny facet z laptopem i w ogóle. W pewnej chwili on zaczyna grzebać koło ich kurtek, a potem zabrał się i poszedł. Po dziesięciu minutach kolega, na prośbę konduktora próbuje wyjąć bilet… i okazuje się, że nie ma portfela.

Przypomina mi się głos z megafonu, który ostrzega na dworcu głównym w Katowicach, żeby pilnować bagażu podczas wysiadania z pociągu.

Pociąg się toczy, minuty wloką się niemiłosiernie… Ale jedzie – to najważniejsze, może motorniczemu uda się dojechać do celu bez większego opóźnienia. Kiedy staje pomiędzy stacjami przelotnie spoglądam na siedzącą naprzeciwko mnie pasażerkę, która wzdycha i mówi: - Miejmy nadzieję, że nie będziemy tak długo stać jak ostatnio. Widząc moje pytające spojrzenie, dodaje: - Tydzień temu staliśmy tu ponad godzinę, pociąg się zepsuł i czekaliśmy, aż podstawią nowy. Ludzie dookoła poruszają się niespokojnie, tłumię cisnące się na usta przekleństwo. Ale nie, nie dzisiaj… Powoli ruszamy.

Leniwie wyciągam ciekawą lekturę, ale nie chce mi się czytać i już po kilku akapitach znowu zerkam za okno. Ot, tak, pan patrzy, pani patrzy, ja też patrzę, wypatrując sama nie wiem czego. Moja ręka opada na leżące obok mnie na siedzeniu notatki i myślę, że przecież powinnam je przejrzeć. Ale powieki już opadają, stukot pociągu mnie usypia, ale stan, w którym „trwa” część podróżnych trudno nazwać snem. Budzę się na każdej kolejne stacji, nerwowo zerkam, czy bagaż ciągle leży na półce, zaciskam palce wokół paska od torebki i ponownie usypiam.

Przeciągły gwizd oznacza, że opuszczamy kolejny dworzec, pociąg zaczyna się toczyć, siedząca naprzeciwko dziewczyna gdzieś wysiadła, jej miejsce zajął młodzieniec, który pospiesznie wtyka sobie do uszu słuchawki i uruchamia MP3. Siadam wygodniej na źle wyprofilowanym fotelu, ponawiam po raz kolejny próbę czytania, po czym usypiam przy beznamiętnym stuk stuk, stuk stuk, stuk stuk…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto