Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skra maszeruje po złoto

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
Za nami półmetek PlusLigi. W przedsezonowych zapowiedziach siatkarscy obserwatorzy zgodnie wróżyli, że szykują się najbardziej wyrównane rozgrywki od lat. Tym czasem Bełchatowianie nie zamierzają schodzić z tronu.

Patent na tytuł mistrzowski tytuł, Skra dzierży nieprzerwanie od 2004 r. Jej sukces jest pochodną wielu czynników, ale przede wszystkim należy wymienić nadzwyczajnie sprawną organizację klubu, nieodbiegającą od najwyższych standardów europejskich, rozsądną politykę transferową oraz pieczołowity dobór szkoleniowców.

Ten sezon miał być jednak inny. Prognozowano, że do zespołu trenera Jacka Nawrockiego może wkraść się znużenie niezagrożoną hegemonią na krajowym podwórku, a zawodnikom, mającym w dorobku najważniejsze siatkarskie trofea, w końcu zabraknie woli walki o kolejne eksponaty do klubowego muzeum. Ligowy terminarz po raz kolejny został zaburzony przez rozgrywane w Katarze Klubowe Mistrzostwa Świata, a wiadomo nie tylko z siatkarskich hal, że dalekie podróże w środku sezonu często wytrącają drużynę z rytmu. Słaba postawa na mundialu filarów drużyny - Wlazłego, Winiarskiego, Kurka i Plińskiego stawiała pod znakiem zapytania stan ich przygotowań do mającego się wkrótce rozpocząć sezonu.

Skrze wyrośli również nowi konkurenci - wzmocnione latem zespoły z Kędzierzyna i Rzeszowa nie kryły swoich mistrzowskich aspiracji, a ich nowi zawodnicy zdawali się nie ustępować klasie siatkarzom mistrza Polski.

Wszystkie te założenia okazały się błędne. O niepowodzeniu na mistrzostwach świata szybko zapomniano. Bełchatowianie wychodzą na parkiet z takim entuzjazmem, jakby dopiero walczyli o swój pierwszy tytuł, a łączenie występów ligowych i pucharowych przychodzi im nadspodziewanie łatwo. Podczas meczów nie tracą głowy, chłodno kalkulują rozwój wydarzeń i bezwzględnie wykorzystują najsłabsze punkty rywali. W 18 spotkaniach pierwszej rundy tylko raz schodzili z boiska pokonani, a aż 8 spotkań zakończyli w trzech setach. W fazie grupowej Ligi Mistrzów ich jedynym pogromcą był najlepszy siatkarski team na świecie z Trentino, ale przed własną publicznością rozprawili się z Osmanym Juantoreną i spółką w trzech setach.

Przy niezliczonych pochwałach pod adresem siatkarzy docenia się również pracę Nawrockiego. Obejmując stery Skry jej były siatkarz zdawał sobie sprawę, że nie ma takiego nazwiska ani pozycji jaką cieszyli się jego poprzednicy - Ireneusz Mazur i Daniel Castellani. Pozornie mogło się wydawać, że odziedziczył drużynę zwartą i gotową, a jego jedynym zadaniem będzie podtrzymanie dobrej koniunktury. W teorii brzmi banalnie, w praktyce to zadanie piekielnie trudne. Wielu szkoleniowców z różnych dyscyplin, podkreśla, że obrona mistrzostwa jest sztuką wymagającą zdwojonych pokładów motywacji, umiejętności kierowania drużyną grającą każdy mecz pod ogromną presją i koncentracji na najbliższym celu, gdy mimowolnie myśli biegną daleko w przyszłość, zahaczając o to, co będzie na końcu sezonu.

Jak dobrze wyglądają w Bełchatowie relacje na linii trener-zawodnicy najlepiej widać w czasie przerw, kiedy Nawrocki z rzadko spotykanym na tym stanowisku spokojem (choć stanowczo) przypomina o konsekwencji w realizacji nakreślonej taktyki, zwraca uwagę na eliminowanie powtarzających się błędów, a następnie wspólnie (na czele z wyróżniającym się analitycznym siatkarskim umysłem Danielem Plińskim) dyskutuje o możliwym przebiegu kolejnych akcji. Nic więc dziwnego, że to właśnie trenerowi Skry PZPS zaproponował objęcie kadry.

Druga w tabeli Resovia, jedyny do tej pory pogromca Skry i jedyny zespół, który nie ustępuje jej wysokością budżetu, traci do lidera 8 punktów. W odróżnieniu od bardziej utytułowanych rywali, drużyna Lubomira Travicy nie jest jeszcze poukładana, zawodnicy nie współpracują ze sobą, jak to mawiają trenerzy, „na automatycznym pilocie”, a dobre występy przeplatają z wpadkami. Półfinał Pucharu Polski sprzed dwóch tygodni potwierdził różnicę miedzy pierwszym a drugim miejscem w tabeli.

Dyspozycyjna sinusoida to również cecha ZAKSY Kędzierzyn Koźle. I nie można jej wytłumaczyć jedynie absencją przewlekle kontuzjowanego Świderskiego, bo postawa jego kolegów z boiska jest na razie chyba największym rozczarowaniem PlusLigi. 7 porażek na koncie i aż 13 pkt straty do Skry (identyczny bilans ma AZS Częstochowa) to wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań. Na osłodę pozostaje fakt, że podopieczni Krzysztofa Stelmacha nie powinni mieć kłopotów z awansem do półfinału, bo konkurenci z Warszawy i Bydgoszczy są jeszcze w trudniejszym położeniu.

Dziś, niespełna trzy miesiące do zakończenia sezonu, nie słychać żadnych sygnałów ostrzegających zespół z Bełchatowa przed innym scenariuszem niż siódmy z rzędu tytuł. Kluczowe pytanie brzmi: jak poradzą sobie z tym sami? Bo - parafrazując słynne już zdanie premiera Donalda Tuska z wrześniowego wywiadu dla tygodnika "Wprost" - nie mają z kim przegrać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jaga i Śląsk powalczą o mistrza!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto