Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Słaby ten klasyk... Widzew przegrał z Legią

Krzysztof Baraniak
Krzysztof Baraniak
O piłkę walczą Łukasz Juszkiewicz (l) i Marcin Burkhardt (p).
O piłkę walczą Łukasz Juszkiewicz (l) i Marcin Burkhardt (p). Krzysztof Baraniak
To miało być jedno z najciekawszych spotkań 22. kolejki Orange Ekstraklasy. Kibice przy al. Piłsudskiego w Łodzi obejrzeli jednak bardzo słabe widowisko, po którym Widzew przegrał z Legią Warszawa 0:1. Strzelecką niemoc przełamał wreszcie Piotr Giza.

Choć pojedynki Widzewa z Legią nie przypominają już decydujących często o mistrzostwie Polski klasyków z dawnych lat, nadal budzą olbrzymie emocje wśród kibiców. Mimo zakazu uczestnictwa w meczach wyjazdowych w zorganizowanych grupach, na stadionie przy al. Piłsudskiego zjawiło się około 300 fanów z Warszawy, którzy zajęli miejsce w specjalnie wydzielonym sektorze.

Walka na boisku zapowiadała się dość równorzędnie. Legia wygrała ostatnie trzy spotkania z Widzewem w Łodzi, lecz od początku rundy wiosennej podopieczni Jana Urbana spisują się w kratkę. Po raz pierwszy błysnęli dopiero przed tygodniem, pewnie pokonując Zagłębie Lubin 3:0. W czterech kolejkach warszawiacy zdobyli sześć punktów, czyli tylko o jeden więcej od piłkarzy Widzewa, którzy przed własną publicznością zwykli grać szczególnie dobrze. Wytypowanie zdecydowanego faworyta sobotniego starcia nie należało więc do zadań łatwych.

W obecnej kadrze Legii znajduje się aż czterech byłych widzewiaków: Jakub Rzeźniczak, Tomasz Kiełbowicz, Bartłomiej Grzelak i Jakub Wawrzyniak. Łódzkim kibicom przypomniał się jednak tylko ten ostatni. Rzeźniczak pauzować musiał za żółte kartki, zaś pozostałej dwójce występ uniemożliwiły kontuzje. Z tej samej przyczyny ze składu wypadł również Edson. Znacznie mniej problemów kadrowych miał trener gospodarzy Marek Zub. Do podstawowej jedenastki wrócił Robert Kłos oraz Tomasz Lisowski, którego występ do ostatnich chwil stał pod znakiem zapytania. Sam walczący o wyjazd na Euro zawodnik przejawiał wielką chęć gry, zwłaszcza że jego poczynania z wysokości trybun obserwować miał asystent Leo Beenhakkera Bogusław Kaczmarek.

W pierwszej połowie spotkanie dalekie było od zasłużenia na miano klasyku. Obu zespołom brakowało dokładności i zdolności utrzymania się przy piłce. Od początku przewagę osiągnęła Legia, ale stołeczni piłkarze nie potrafili zagrozić bramce Bartosza Fabiniaka. Z długimi podaniami w kierunku imponującego skutecznością w ostatnich tygodniach Takesure Chinyamy dobrze radzili sobie łódzcy obrońcy, a wielu innych pomysłów na rozgrywanie akcji goście zwyczajnie nie mieli. W końcu do głosu doszli widzewiacy. Nie był to jednak głos wołający o strzelanie goli, lecz jedynie oddalenie ciężaru gry od własnego pola karnego. W 44. minucie bliski uzyskania prowadzenia dla gospodarzy był Maciej Kowalczyk, ale refleksem wykazał się Jan Mucha.

Po przerwie znów tempo meczu zaczęli dyktować legioniści. Głodny zdobycia bramki był szczególnie Piotr Giza, od dawna borykający się z problemami ze skutecznością. Pomocnik Legii dwukrotnie próbował zaskoczyć Fabiniaka, lecz jego uderzenia z dystansu świetnie bronił bramkarz Widzewa. Udało się za trzecim razem. W 86. minucie piłkę w pole karne zagrał Wawrzyniak, a Giza wykorzystał fatalny błąd łódzkich obrońców, z bliska kierując piłkę do siatki. - Cieszę się, że Piotrek wreszcie się przełamał - nie ukrywał po meczu trener Urban. Nie bez znaczenia pozostawała także asysta Wawrzyniaka, który przez całe spotkanie wysłuchiwał obraźliwych okrzyków ze strony widzewskich kibiców. - Kuba zagrał dobrze, poradził sobie ze stresem, jak przystało na reprezentanta Polski - stwierdził Urban.

W drugiej połowie Widzew praktycznie nie istniał na boisku, skupiając się tylko na odpieraniu ataków rywali. Podczas pomeczowej konferencji prasowej ostre cięgi od dziennikarzy zebrał trener Zub, któremu zarzucano między innymi złe ustawienie zespołu pod względem taktycznym. Sporo kontrowersji wzbudził także fakt, iż na murawie choćby na chwilę nie pojawił się strzelec bramki w ostatnim pojedynku z Ruchem Chorzów Stefano Napoleoni. - Nie mam żadnej awersji do Napoleoniego. Doskonale zdaję sobię sprawę, jakim zawodnikiem jest Stefano. To, że dziś nie zagrał spowodowane było wieloma czynnikami, między innymi wymuszoną zmianą Wojciecha Szymanka (obrońca Widzewa odniósł kontuzję już w 6. minucie, zastąpił go Piotr Stawarczyk). W pewnym momencie lekki uraz i niezdolność do kontynuowania gry zgłosił Kowalczyk. W takiej sytuacji potrzebowaliśmy wprowadzić innego napastnika, gotowego do walki fizycznej i o górne piłki. Napoleoni nie jest takim typem piłkarza - skomentował podirytowany Zub.

Nie ulega jednak wątpliwości, że gra Widzewa pozostawiała w sobotę dużo do życzenia. Łodzianie ani razu nie potrafili poważniej zagrozić bramce Muchy. Trener Zub zdecydowanie odpierał jednak kolejne zarzuty. - To rywale nie pozwolili nam dzisiaj na konstruowanie akcji ofensywnych. Przegraliśmy, bo Legia była zespołem lepszym. - Ale to była słaba Legia - odpowiadali dziennikarze. I trudno nie przyznać tym słowom słuszności. Wojskowi wygrali w Łodzi z Widzewem po raz czwarty z rzędu, choć patrząc na ilość sytuacji podbramkowych, wygrać nie mieli prawa.

Powiedzieli po meczu:

Marek Zub, trener Widzewa: Przegraliśmy spotkanie szczególne, zwłaszcza dla kibiców, którzy bardzo emocjonująco podchodzą do pojedynków Widzewa z Legią. Przegraliśmy z zespołem klasowym, który potrafi z zimną krwią wykorzystać błąd przeciwnika. Szkoda, że taki błąd przytrafił nam się w ostatnich minutach, bo nie było już czasu, aby doprowadzić do wyrównania i uratować punkt. Chciałem zaskoczyć Legię grą opartą na przejęciu piłki w środku pola i szybkich podaniach do przodu. Rywal nam jednak na to nie pozwolił.

Jan Urban, trener Legii: Wiedzieliśmy, że czeka nas tutaj trudne spotkanie. Mecze z Widzewem są zawsze bardzo emocjonujące. Wiadomo, że kibice obu drużyn nie darzą się sympatią. Dziś również było dużo twardej walki i agresywnej gry. W pierwszej połowie mieliśmy przewagę, lecz zabrakło ostatniego podania i wykończenia. Po przerwie coraz częściej dochodziliśmy do sytuacji strzeleckich, w końcu padła bramka Piotrka Gizy. Bardzo chciał zdobyć bramkę, cieszę się, że zrobił to w starciu z Widzewem, dając nam trzy punkty.

Widzew Łódź - Legia Warszawa 0:1

Bramka: Giza (86.)
Żółte kartki: Masłowski, Mierzejewski - Wawrzyniak, Korzym

Widzew: Bartosz Fabiniak - Ugochkwu Ukah, Robert Kłos, Sławomir Szeliga, Łukasz Juszkiewicz, Łukasz Masłowski (61. Piotr Kuklis), Adrian Budka, Tomasz Lisowski, Mindaugas Panka, Robert Kowalczyk (65. Łukasz Mierzejewski ), Wojciech Szymanek (7. Piotr Stawarczyk)
Legia: Jan Mucha - Piotr Bronowicki, Inaki Astiz, Wojciech Szala, Jakub Wawrzyniak, Miroslav Radović (82. Marcin Smoliński), Aleksandar Vuković, Piotr Giza, Marcin Burkhardt (78. Maciej Rybus), Guerreiro Roger, Takesure Chinyama (90. Maciej Korzym)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto