Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śladami afer. Wycieczka trasą korupcyjnej Polski

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Pieniądze - zdjęcie ilustracyjne
Pieniądze - zdjęcie ilustracyjne Mushanga/Magda S, royalty free, http://www.sxc.hu/photo/658196
W pamięci Polaków, z okresu najnowszej historii, pozostają na ogół te sprawy, którym media nadały największy rozgłos. Słyszeliśmy wiele o aferach. Mało jednak wiemy o ich rozmiarach i o skali zjawiska. Zapraszam na wycieczkę śladami afer.

Polska po przemianach ustrojowych 1989 roku przejdzie do historii Europy z kilku powodów. Przede wszystkim z obrad "Okrągłego Stołu" i wyników tamtejszych rozmów. Także ze względu na pokojową rewolucję, dzięki której mamy wszystko to, co widać. Kronikarze sprzed 20 lat zapisali, że polskie widmo rewolucji, wałęsa się po Europie. Wałęsając się wśród narodów Środkowej Europy, rewolucja zatoczyła koło i zmiotła z powierzchni państw ustrój socjalistyczny, kładąc podwaliny pod nowy – kapitalistyczny.

Drugim ważnym powodem wejścia kraju nad Wisłą do kronik europejskich z ostatnich 20 lat będą głośne, jak słynny londyński dzwon zegara Big Bena, polskie afery. Pod tym względem jednak nie byliśmy i zapewne nie będziemy ani pierwszym, ani tym bardziej ostatnim państwem aferalnym. Nie szukając zbyt wielu przykładów, wystarczy spojrzeć na bliskich sąsiadów, Czechów. U nich po przełomie ustrojowym afer było tyle, że teraz ktoś wpadł na chytry pomysł, żeby na nich zarabiać.

Gazeta internetowa "Dziennik" podaje ironiczne stwierdzenie agencji "Corrupt Tour", która organizuje wycieczki śladami najgłośniejszych afer łapówkarskich w Czechach: "Argentyna ma tango, Wiedeń dobrą kawę, chcielibyśmy, aby UNESCO uznało naszą korupcję za światowe dziedzictwo kultury". Także w Polsce taka turystyka mogłaby dać niezły zarobek i utrzymanie nawet kilku biurom podróży.

Rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA) Jacek Dobrzyński, w rozmowie z dziennikarzem o aferach, dla ilustracji i podbarwienia tematu, przedstawił krótki żart. Otóż znajomy rzecznika CBA był niedawno na wycieczce na Helu. Przewodnik opowiadał: tu kościół, tu latarnia morska, a tu CBA zatrzymało posłankę Sawicką. Po chwili rzecznik powiedział poważnie, że miejsca w kraju, które były świadkami afer czy zatrzymania podejrzanych rzeczywiście zaczynają się kojarzyć z aferami.

Według niego zwykle wyobrażamy sobie, że muszą to być zadymione pomieszczenia, że korumpowani i korumpujący wcześniej przed spotkaniem dokładnie je sprawdzają. Chcą być pewni, czy nie ma w nich podsłuchów ani kamer. W praktyce wszystko to jest znacznie bardziej prozaiczne. Każdy uważa i każdemu się wydaje, że on na pewno nie wpadnie. Zaczyna działać korupcyjnie i wcale aż tak bardzo nie stara się o konspirację.

I co ciekawe - każdego roku służby specjalne i policja wykrywają w naszym kraju, kilka a nawet "kilkanaście tysięcy przypadków łapówkarstwa, płatnej protekcji, ustawiania przetargów, korupcji sportowej czy wyborczej, więc miejsc na mapie Polski, które nie byłyby ich świadkami, jest coraz mniej" - czytamy w "Dziennik".

Statystyka odzwierciedla w pierwszej kolejności duże miasta jako miejsca z największą szansą na korupcję. Wprawdzie dane policji z 2011 roku pokazują, iż w zeszłym roku spośród ponad 12 tysięcy stwierdzonych przestępstw korupcyjnych aż 30 procent zdarzyło się w mniejszych miastach, jednak w siedmiu największych miastach tzw. metropoliach: w Warszawie, Krakowie, Łodzi, we Wrocławiu, w Poznaniu, Gdańsku i Szczecinie, są właśnie największe atrakcje "dla zwolenników turystyki korupcyjnej". Oczywiście również w Polsce prowincjonalnej jest sporo ciekawych i często położonych w pięknej okolicy, miejscowości i miejsc – świadków łapówkarstwa.

Tymczasem podróż czeskiego "Corrupt Tour" ma początek drogi afer w stolicy, tj. w historycznej Złotej Pradze i w praskim ratuszu. Potem firma proponuje wycieczkę do Uścia nad Łabą. Tam znajdują się kopalnie, o których mówi się powszechnie, że były objęte "złodziejską prywatyzacją", a następnie wypada zwiedzić willowe osiedle zamieszkałe przez czeskich biznesmenów i lobbystów.

A w Polsce?

U nas mogłaby być to bardzo podobna trasa. Politolog Wojciech Jabłoński proponuje najpierw przejechać na Wiejską. Wymienia jednym tchem: "Sejm, Senat, hotel dla parlamentarzystów, korytarze oraz gabinety pobliskich ministerstw i innych urzędów centralnych - na pewno były świadkami niejednego układu korupcyjnego". Z Warszawy należałoby wyruszyć na Śląsk, do różnych kopalni. Śląskie kopalnie – według niego - przez blisko 10 lat były świadkami i ofiarami działania "mafii węglowej".

Politolog wymienia ogólnie metody działań korupcyjnych w kopalniach, w tym także fałszowania świadectw jakości węgla i jego wyłudzania z zakładów, które były własnością Skarbu Państwa. Ogólnie mafijne metody kosztowały budżet państwa około 50 mld zł. Ze Śląska proponuje pojechać do Szczecina, aby obejrzeć ponad 170 mieszkań komunalnych, które miejscowi urzędnicy w okresie dziesięciu lat przejęli od lokatorów, po czym sprzedali na wolnym rynku jako mieszkania własne.

Inną trasę wycieczki korupcyjnej proponuje rzecznik CBA. Jego zdaniem taką wycieczkę po Polsce można by rozpocząć od zwiedzenia stadionów, szatni piłkarskich i klubowych biur. Przejechać się śladami afery futbolowej to by była frajda – byłby to tour po całym kraju. Wiadomo, że "wielki przekręt" w polskiej piłce nożnej zatoczył duże koło i objął kilkanaście miast i miasteczek. Najpierw afera zaczęła się w Klubie "Polar" we wrocławskiej dzielnicy Zakrzów. Tam przed ośmiu laty wszczęto pierwsze śledztwo, które dało początek wielkiej fali aresztowań.

W skali kraju w sportowym procederze korupcyjnym brały udział 52 kluby niemal z całej Polski i do tej pory oskarżono prawie 600 osób. Podróżując śladami afery sportowej, można by przyjąć wersję krótszą, czyli minimum. Wtedy wycieczka musiałaby dotrzeć do Wrocławia, potem do Gdyni i Kielc. Bo według rzecznika CBA, śledztwa w sprawie klubów: Arka i Korona, były największymi wątkami w całej aferze. Przy czym wrocławska prokuratura nadal prowadzi śledztwo i nadal stawia zarzuty kolejnym działaczom, sportowcom i osobom związanym z piłką nożną.

Ciekawą trasą po korupcyjnej Polsce mogą być afery związane z nauką jazdy i wydawaniem praw jazdy przez miejskie i wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego. Dotychczas w kilkunastu miastach zatrzymano wielu instruktorów, egzaminatorów i zdających egzaminy, którzy za prawo jazdy płacili łapówki. Przykładowo: w Tychach skazano 47 osób za łapówki i odebrano ponad 100 nielegalnie zdobytych praw jazdy, a kolejnych 1,5 tys. osób jest obecnie sprawdzanych przez służby śledcze.

W Katowicach utworzono zadziwiająco nowoczesny sprawny system łapówkarstwa na egzaminach. Tam prawo jazdy na autobus lub ciężarówkę dostawały osoby, które nigdy nie siedziały za kierownicą, a nawet nie potrafiły czytać i pisać. W Miejskim Ośrodku Ruchu Drogowego w Nowym Sączu niedawno zarzuty postawiono dyrektorowi ośrodka. W 2011 roku zatrzymano ludzi w ośrodkach w Kielcach, Częstochowie, Pile i Ostrołęce.

Można wytyczyć ciekawą wycieczkę po trasie korupcyjnej związanej z aferą, wciąż jeszcze rozwojową, przy administracyjnych przetargach informatycznych. Początek jej, przynajmniej na razie, ma miejsce w Warszawie, w samym Centrum Projektów Informatycznych (CPI) na Ursynowie oraz we Wrocławiu, gdzie ulokowana jest spółka NetLine. To były szef CPI i prezes NetLine są na obecnym etapie badań głównymi zatrzymanymi w tej sprawie. Jednak śledczy nie wykluczają kolejnych aresztowań.

Są miasta, które bardzo kojarzą się z korupcją. Pierwsze miejsce zajmują na tej mapie Starachowice, gdzie najpierw była afera przed dziewięciu laty, a teraz kolejna. Starachowice, zdaniem politologa Jabłońskiego, chcąc, nie chcąc, znalazły się na ustach wszystkich jako miasto skorumpowanych urzędników. Konkurencyjnym miastem wobec Starachowic, jest Wałbrzych. To śląskie miasto, zakopcone ongiś dymami kopalni, pozostaje dziś jasnym symbolem korupcji wyborczej - samorządowej.

Rzecznik CBA proponuje, aby na mapę korupcyjną nanieść również wieś Kleszczów koło Bełchatowa, traktując tę wieś z dwóch powodów, jako "korupcyjną ikonę" w kraju. Po pierwsze - to siedziba najbogatszej gminy w Polsce. A po drugie - to miejsce, w którym doszło do jednej z największych - pod względem wielkości kwoty - afer. Rok temu tamtejsza wójt gminy, wraz z synem i synową, została oskarżona o nielegalne wzbogacenie się o 5 mln zł. Proceder był następujący: z "niespodzianej" decyzji Rady Gminy, tereny rolne - zakupione wcześniej przez rodzinę pani wójt – nagle zostały budowlane. Gmina więc odkupiła je od rodziny pani wójt po 35 zł za metr kwadratowy. Wcześniej grunty te zostały zakupione po 80 groszy za metr kwadratowy.

Nie tylko miasta czy wsie, ale i konkretne miejsca kojarzą się z aferami. Bodaj najwięcej emocji budzą takie miejsca, w których były spotkania osób korumpowanych i korumpujących. Są to: budynek Agory, wydawcy "Gazety Wyborczej", gdzie odbyło się słynne spotkanie z propozycją korupcyjną Lwa Rywina z naczelnym gazety, Adamem Michnikiem. Podobno mieszkańcy Marcinowic pod Poznaniem, dobrze pamiętają głośną w kraju informację o tym, że na ich cmentarzu - przedsiębiorca Ryszard Sobiesiak, wspólnik firmy hazardowej, spotkał się ze znanym politykiem PO, Zbigniewem Chlebowskim.

W pamięci Polaków utkwiło legendarne 40. piętro warszawskiego hotelu Marriott, gdzie rzekomo w apartamencie zajmowanym przez biznesmena, Ryszarda Krauzego, były szef MSWiA Janusz Kaczmarek miał przyjść z ostrzeżeniem dla Andrzeja Leppera w tzw. aferze gruntowej. Nikt tego faktu nigdy nie udowodnił, ale sprawa pozostała w ludzkiej pamięci. Janusz Kaczmarek oskarżony przez służby w okresie władzy PiS o przekazywanie poufnych informacji o działaniach antykorupcyjnych, został uwolniony od oskarżeń, ale nadal walczy o odszkodowanie za utratę dobrego imienia.

Miejsc korupcyjnych w Polsce jest tak wiele, że trudno zliczyć: kawiarnie, restauracje, lotnisko, morze, a nawet powietrze, kiedy odbywała się akcja zatrzymania słynnego lobbysty, Marka Dochnala. Rzecznik CBA podkreśla, że nawet "niebo nad Polską" nie jest wolne od korupcyjnych wydarzeń. Ma na myśli śledztwo w sprawie przyjmowania łapówek, w zamian za zaliczenie egzaminu na licencję pilota. Dotychczas zarzuty usłyszało już 40 osób. Są to: egzaminatorzy i przedsiębiorcy oraz rolnik, kompozytor i student, których marzeniem było latanie.

Tu proponuję, przerwijmy wycieczkę po korupcyjnej Polsce. Więcej na ten temat i szerzej piszą: "Dziennik" oraz "Dziennik Gazeta Prawna".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto