Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Smoleńsk wydarzył się 14 lat temu na Spitsbergenie

Piotr Drabik
Piotr Drabik
http://www.airliners.net/photo/Vnukovo-Airlines/Tupolev-Tu-154M/0106730/L/&sid=4eeff4322b6a6968b7746fcbe8a7abc1
http://www.airliners.net/photo/Vnukovo-Airlines/Tupolev-Tu-154M/0106730/L/&sid=4eeff4322b6a6968b7746fcbe8a7abc1 fot. screen
Jeden z Tu-154M odbywa rutynowy lot. Problemy pojawiają się dopiero podczas lądowania - złe warunki atmosferyczne, problemy w kontrolerami lotów i katastrofa z powodu zbyt niskiej wysokości. Aż trudno nie odnieść wrażenia, że to co się stało w Smoleńsku, jest kopią zdarzeń z 1996 roku.

29 sierpnia 1996 r. o godzinie 4:44 czasu GMT (7:44 czasu moskiewskiego) z lotniska Wnukowo startuje samolot Tu-154M (Znak rejestracyjny RA-85621, pierwszy lot w 1986 r.) linii Vnukovo Airlines z 130 pasażerami i 11 członkami załogi na pokładzie. Głównie na pokładzie maszyny znajdowali się górnicy z Rosji i Ukrainy lecący do pracy w kopalniach na terenie Svalbardu. Cały lot, łącznie ze startem przebiegał bez zarzutów. Tu-154M zmierzał do lotniska w Longyearbye, stolicy Svalbardu należącego do Norwegii jako terytorium zależne.

Problemy zaczęły się podczas podchodzenia do lądowania, dokładnie o godzinie 7:56 GMT. Piloci poprosili o pozwolenie na lądowanie na pasie nr 10 lokalnego lotniska. Jeden z kontrolerów lotu miał problemy ze zrozumieniem tego, co mówi do nich personel tupolewa, więc nie wydał zgody na prośbę. Piloci postanowili lądować na pasie nr 28, co wymagało korekty kierunku lotu. Warto od razu wspomnieć o warunkach atmosferycznych jakie wówczas panowały w Longyearbye - pogoda była zdominowana przez układ niskiego ciśnienia znad Grenlandii. Jednak największym problemem dla pilotów był bardzo silny wiatr oraz mgła.

O godzinie 8:19 czasu GMT drugi pilot stwierdził, że maszyna zboczyła z kursu, co jest udokumentowane zapisem z czarnych skrzynek samolotu. Piloci natychmiast rozpoczęli sprowadzanie samolotu na odpowiedni tor lotu. W tym samym czasie kontroler lotów poinformował załogę samolotu, że maszyna leci za wysoko i zalecił jak najszybsze zejście w dół. To polecenie okazało się gwoździem do trumny dla znajdującego się nadal w powietrzu Tu-154M. O godz. 8:22:17 czasu GMT system ostrzegawczy przez 6 sekund emitował sygnał o zbyt niskiej wysokości tupolewa. Jednak dla pilotów był to już tylko sygnał o nieuchronnej śmierci.

Chwilę potem czarna skrzynka zdołała zarejestrować ostatnie wypowiedziane przez nich słowa: Horyzont !!! oraz Góry !!!. Dokładnie o 8:22:23 czasu GMT Tu-154M z 141 osobami na pokładzie rozbił się o zbocze góry Operafjellet na wysokości 907 metrów, 14 kilometrów od lotniska w Longyearbye. Miejsce katastrofy zlokalizowano po 2 godzinach. Ekipy ratunkowe od razu stwierdziły, że nikt nie przeżył tragedii.

Podobieństwa miedzy tym co się stało dokładnie 16 lat temu i 10 kwietnia 2010 r. obok lotniska w Smoleńsku są widoczne. Cały lot przebiegał bez żadnych problemów, kłopoty pojawiają się dopiero podczas lądowania, złe warunki atmosferyczne czy problemy z komunikacją między pilotami i kontrolą lotów. Nie wolno również zapomnieć o tym, że w obu przypadkach mamy do czynienia z maszyną Tu-154M. Oczywiście jest wiele różnic między dwiema tragediami, ale na pewno przykład dramatu z 1996 r. może być wskazówką dla śledczych wyjaśniających katastrofę rządowego Tu-154M.

Dochodzenie w sprawie wypadku na Spitsbergenie rozpoczęło się natychmiast. Już na starcie mogło sprawić wiele problemów obu stronom, ponieważ Rosja i Norwegia wtedy i dziś utrzymują chłodne stosunki. Współpraca miedzy tymi krajami ogranicza się do niezbędnego minimum. Spory terytorialne są codziennością dla dyplomatów z Moskwy i Oslo. Na miejscu katastrofy bardzo szybko pojawiła się rosyjska komisja śledcza. Wspólnie z norweskim odpowiednikiem badano miejsce wypadku. Do Rosji trafiły czarne skrzynki, gdzie zostały przebadana a wyniki analizy szybko przesłane do Oslo. Całą resztę szczątków i dowodów badali Norwedzy.

Podczas wyjaśniania przyczyn wypadku nie trzymano się ściśle konwencji chicagowskiej. We wspólnym raporcie kończącym śledztwo wydanym w listopadzie 1999 r. (trzy lata po katastrofie) winą za tragedię obarczono kontrolera lotów z lotniska w Longyearbye (cały raport w języku angielskim). Słaba znajomość języka angielskiego, przepracowanie czy wydawanie błędnych poleceń - to kilka z zarzutów jakie mu postawiono.

Dlaczego zatem w sytuacji kiedy polski rząd mówi o "przyjaznych" stosunkach z Rosją, nadal mamy spore problemy w współpracy z tamtejszymi śledczymi? Nadal nie mamy wielu kluczowych dokumentów w sprawie dochodzenia a i nasi śledczy nie wykazują wysokiej determinacji w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy Tu-154M z prezydentem Kaczyńskim na pokładzie. Na raport końcowy też prawdopodobnie poczekamy wiele bardzo długich miesięcy. Gdzie leży prawda? Pewnie jeszcze jej nie wydobyto ze smoleńskiego lasu.

Źródła:
aviation-safety.net
Zapis ostatnich minut w kabinie pilota
Wikipedia

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto