Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Społeczny fenomen biegania (cz.2)

Bart Ken
Bart Ken
Znamy już bieganie jako produkt, dobrze sprzedające się lekarstwo na stres, otyłość, czy wewnętrzny smutek. Wokół tego wysiłku istnieje też sporo mitów, podświadomych odczuć.

Bieganie jako część kultury masowej, różne mity

Przez marketing wirusowy płynący z mediów społecznościowych, jak i pozostałe serwisy, czy gazety biegowe, ta forma celebracji wysiłku i napełniania się energią popularyzuje się w naszej świadomości. Niechętni bądź zupełnie obojętni wobec biegania zmuszeni są oglądać kolejne wpisy, reportaże i relacje z masowych imprez. Te ostatnie odbywają się już wszędzie – dzięki akcji „Biegam bo lubię” tysiące biegaczy z dużych ośrodków Polski ściąga w pobliskie lasy, by w ramach piknikowo-rodzinnej atmosfery przebiegnąć pięć kilometrów przełajem. Święto trwa dalej po biegu, uwiecznia się w tysiącach zdjęć trasę, metę, paradę z medalami, ceremonię wręczenia nagród. Rodziny, grupy znajomych, single, wszystkich czeka ciepły posiłek, nagroda za przebiegnięcie dystansu.

Zanim do akcji wkroczyły nasze wirtualne wizytówki, a co kolejni lubiący się chwalić zaczęli udostępniać swój kilometraż w aplikacji „Endomondo”, „Gazeta Wyborcza” popularyzowała akcję „Polska biega”. Trwa to od ładnych kilku lat wstecz. Liczba biegów i ich uczestników rosła, jednak w ostatnich dwóch latach przeżywamy istne biegowe boom, zarówno w organizacji jak i liczbie biegaczy. Nie skłamię jeśli stwierdzę, że media dopomogły, ale nie wykreowały i nie utrwaliły biegania w świadomości społeczeństwa. Ono samo nie tyle dojrzało, co przekonało się – marketingiem szeptanym bądź swojego rodzaju nepotyzmem – jak niewiele wystarczy by stać się szczęśliwszym, spełnionym, szczuplejszym itd.

Krążenie wokół forów biegowych, treningowych poradników, odżywek itd. doszło do całkiem pokaźnych rozmiarów. Dres i adidasy nie są już wyznacznikami elitarnego, drakońskiego hobby – w godzinach popołudniowo-wieczornych na ścieżkach dla rowerów i w lasach co kilkaset metrów kolejny „pobratymiec” pomacha nam przemierzając drogę w przeciwnym kierunku. Kulturalne machnięcia niczym na szlaku w Tatrach jeszcze doładowują, obudowują ten wysiłek wartością i uprzejmością.

Na pierwszy rzut oka większość biegaczy na starcie wygląda podobnie: obcisłe lub luźne spodenki, koszulka lub bezrękawnik, czapka, buty z pianką. Będą gadżeciarze z okularami przed słońcem, pulsometrami i pasami na napoje, będą przebierańcy, grupy rekonstrukcyjne, ludzie w koszulkach fundacji. Wszyscy stanowią wielką rodzinę, połączoną wspólną pasją, choć różną motywacją. To pochodna motywacji startujących, popularną „dychę” przebiegają służby mundurowe w pełnym ekwipunku, ludzie w maskach, organizuje się przebieżki dla kelnerów czy juniorów na dystansie 1/100 maratonu albo 100 metrów, żeby propagować ruch także wśród najmłodszych.

Głosy krytyczne są dziś w mniejszości, albo rozumiane są jako kompleksy krytykujących albo przez pryzmat ubierania biegania w dodatkową symbolikę, jak uczynił to w kwietniu Dominik Zdort w piętnującym bieganie felietonie w serwisie „Rzeczpospolitej”. Przyrównał on wysiłek do religii mas. Nie potrafimy wystać w kościołach trzech kwadransów, ale dwugodzinny bieg od 5. czy 6. rano nie jest dla nas problemem. Bieganie, a właściwie biegactwo to sportowy odłam wyznaniowy. Konkretnie ripostuje gokolega redakcyjny Stefan Szczepłek, dziennikarz sportowy „Rz”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Społeczny fenomen biegania (cz.2) - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto