...pewnego dnia ociężała, obrzękła i przegrzana od upału i wysokiej ciąży, w odpowiedzi na pukanie do gabinetu automatycznie zawołała: - Proszę!
Wszedł w uniżonej, jakże częstej u starych ludzi postawie, trzymając w lekko drżącej dłoni skierowanie na elektrokardiogram.
Poczuła dziwna falę od żołądka do gardła i z powrotem, zacisnęła ręce na poręczach fotela rozpoznając po latach cichego dręczyciela ze szkolnych lat. Człowieka, którego nazwisko w matczynych opowiadaniach przewijało się na równi z kilkoma innymi. Tych, którzy przyszli w nocy, zrobili rewizję i powieźli jej męża razem z synami na posterunek granatowej policji.
O przesłuchaniach, po których tylko młodszy wrócił do domu, o transporcie do P. i rozwałce pod murem tamtejszego wiezienia. Płaczliwe opowiadania, w której przewijała się urywana historia jakichś partyzantów, jakichś nocnych wypadów i niebotyczne zdumienie, że wydali go w ręce Niemców swoi, koledzy przecież, utrwaliło w niej awersję również do jego nazwiska.
Nikt nie rozmawiał z nią poważnie, nikt nie powiedział, o co chodziło. Była „za mała”, "smarkata", miała siedzieć w kącie i do niczego się nie wtrącać. Nadstawiała uszu, kiedy starsi skakali sobie do oczu obwiniając się wzajemnie o jakieś wojenne sprawy. A potem wyjechali, zostawiając matkę, ją i te dziwne niedopowiedziane sprawy.
Stary człowiek ze skierowaniem na badanie też ją poznał. Konsternacja i coś w rodzaju strachu odmalowało się na jego twarzy, kiedy wręczając karteczkę od lekarza zapytał: - Czy p... p... pani zrobi mi EKG?
Pierwszy raz w życiu zwracał się do niej „pani”. Jak nigdy przedtem. Bo przedtem, szef kancelarii, widząc w niej dziecko z osnutej złą sławą rodziny, w czasach, kiedy ona nie miała pojęcia, o co tak naprawdę chodzi – nie przepuszczał żadnej okazji: przy każdym spotkaniu na szkolnym korytarzu takim specjalnym, tylko do jej ucha przeznaczonym głosem szeptał: „Ty pomiocie z bandyckiej rodziny”.
A teraz ona pani, a on prosto w jej ręce. Co z nim zrobi? Czy może odmówić? Czy może się zemścić? Czy wykorzysta okazję, aby wypomnieć? A może podłączy prąd i zabije?
- Oczywiście, poproszę skierowanie skierowanie, odrzekła, wpisując go do książki rejestracyjnej.
Proszę się rozebrać i położyć. Tak, tutaj, ten wałek pod kolana, żeby było wygodniej. Proszę rozluźnić mięśnie i spokojnie oddychać.
Dała mu czas na uspokojenie wypełniając okładkę do wykresu, powoli podłączyła elektrody i nacisnęła start. Obserwowała uważnie pracę niewydolnego mięśnia, który nieregularnym, patologicznym rytmem niewiele życia zapisywał temu starcowi na wijącej się taśmie.
- Skończone, może się pan ubrać, rzekła wklejając wykres do okładki.
- Czy – odważył się na pytanie jak wszyscy w tym momencie – może mi pani powiedzieć jak tam z tym moim sercem?
- Nie, proszę pana, odczyt wykresu to sprawa lekarza, ja tu tylko włączam aparat.
- Do... wyszedł nie kończąc pożegnania.
- Do... do diabła - pomyślała. A to ci spotkanie! Następnego razu już nie będzie, odetchnęła mściwie stojąc przy otwartym oknie, za którym pysznił się kwitnąc obficie krzew dzikiej róży. Opanowała rozdygotanie, usiadła ciężko za biurkiem.
- Proszę, następna osoba - zawołała w kierunku uchylających się drzwi gabinetu.
NORBLIN EVENT HALL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?