Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sprawa Katarzyny W. Zanim wydacie wyrok, pomyślcie

Redakcja
Katarzyna W. jest produktem niedoskonałej instytucji rodziny, jest produktem pobieżnego traktowania przez osoby odpowiedzialne za ukształtowanie dorastającego człowieka, braku akceptacji przez najbliższych. Jest w końcu produktem cywilizacji XXI wieku - epoki ludzi zagubionych i wychowujących zagubione w świecie dzieci.

Niemal od samego początku śledzę wszystkie dostępne w internecie materiały dotyczące tragicznych wydarzeń w Sosnowcu. Czytam fakty i komentarze, analizuję (na zwykły ludzki rozum - bez fachowego podejścia wyuczonych psychologów). Z perspektywy moich przeżytych 49 lat dochodzę do wniosku, że tak naprawdę to coraz mocniej jestem zdegustowana otoczką medialną, jaka narosła wokół tej sprawy i coraz bardziej mam wrażenie, że większość ludzi ma dziwną skłonność wyciągania wniosków "na skróty". Tylko to co się wydarzyło tu i teraz, na bieżąco, jest w stanie zainteresować zarówno piszących jak i komentujących tę traumatyczną historię.

Mnie natomiast przez cały czas rodzą się pytania, na które nadal nie mam odpowiedzi.

Młoda dziewczyna uczy się w szkole średniej. W klasie maturalnej porywa się na samobójczy krok. To pierwszy dostrzegalny krzyk o pomoc. Kto go usłyszał? Kto starał się jej pomóc?

Młoda dziewczyna wchodzi w związek z młodym chłopakiem. Chłopak pochodzi z rozbitej rodziny. Ma ojczyma oraz przybraną siostrę. Jego zainteresowania są dosyć nietypowe: militaria, bractwo rycerskie, wampiryzm /Likanie/. To też swoistego rodzaju poszukiwanie swojej tożsamości.

Dziewczyna pochodzi z rodziny zagrożonej patologią (ojciec zaglądający do kieliszka, założona "niebieska karta" co potwierdza przemoc w domu). Sama jest osobą bardzo niedojrzałą, zatrzymała się w swoim rozwoju emocjonalnym na etapie w którym czuła się najbezpieczniej, na etapie małej dziewczynki. Wiek metrykalny jest odległy od wieku emocjonalnego (sporo o tym można przeczytać w książce "Skradzione jutro"). Katarzyna ma skłonności samoagresywne (próby samobójcze), przeplatane z agresją wobec otoczenia (uderzenie męża drzwiami). Nawet w pewnym momencie przyszło mi na myśl czy nie doświadczyła w swoim dzieciństwie sytuacji, związanych z molestowaniem. Wiele zachowań, o których przeczytałam w publikowanych artykułach wskazuje na to, że nie potrafi ona sobie poradzić ze sobą, czuje do siebie niechęć, nienawiść, nie ma normalnej samooceny. Zastanawiam się jak trudne musiały być w jej domu warunki emocjonalne, skoro ma ona tak wypaczony obraz o świecie, o samej sobie?

Dom teściów ( i męża). Teściowa jest kobietą "po przejściach", w powtórnym związku małżeńskim, nie do końca chyba akceptującą wybór syna (jak sporo matek, uważających, że syn mógł mieć lepszą żonę). Młody człowiek mimo deklarowanej wiary i przynależności do kościoła rzymsko-katolickiego, dopiero w sytuacji podbramkowej (ciąża dziewczyny) decyduje się na sformalizowanie związku małżeńskiego i to wbrew deklaracjom religijnym tylko cywilny. Można przypuszczać, że raczej pod presją, bo "dziecko musi mieć ojca". Dziecko ( pomimo deklarowanej wiary ) nie zostało ochrzczone. Czego więc ojciec uczył się przebywając we wspólnotach kościelnych, skoro nie potrafił podjąć elementarnych decyzji świadczących o dojrzałości i przygotowaniu do założenia rodziny? Czy w tych wspólnotach są ludzie którzy potrafią te wartości przekazać.

W końcu zamieszkują osobno. Otoczenie widocznie uznaje, że młodzi powinni docierać się na "własnym podwórku". Czy rzeczywiście? Z wypowiedzi Katarzyny można wywnioskować, że teściowa nie do końca zostawiła ich samych sobie. Jej krytyka wdziera się do ich "osobnego" domu. Katarzyna jedyne uczucie jakie przejawia - to lęk przed matką męża. Nadal ma niską samoocenę; "jestem niczym" - mówi gdy przyznaje się do winy.

Młoda kobieta poddana takiej presji psychicznej od bardzo długich lat (od dzieciństwa) jest kompletnie zniszczona emocjonalnie. Między bajki można by włożyć przemądrzałe stwierdzenia postronnych komentatorów, uznających że ,,normalna matka tak by nie zrobiła". Czy ona była normalną matką? Ona nawet nie była normalną dziewczynką, potem dziewczyną. NIKT - powtarzam NIKT nie znalazł chwili czasu na to aby tej dziewczynie w procesie jej dorastania zasugerować że jest ważna, kochana, potrzebna.

Współczesne pokolenie wychowane jest w sposób, który częstokroć prowadzi do tak tragicznych skutków. Co się na to składa? Bardzo wiele rzeczy.

Wysoki procent rozbitych rodzin w których dzieci są współuczestnikami rywalizacji rodziców, awantur, obecności alkoholu w rodzinie, przemocy fizycznej a co najistotniejsze OGROMNEJ PRZEMOCY PSYCHICZNEJ, manipulacji psychicznej (niekiedy z objawami ,,wyprania mózgu"). Dzieci szukające swojego miejsca w tym zwariowanym świecie, dzieci (potem dorastająca młodzież ) pogubiona emocjonalnie.

Kompletny brak zaplecza wspierającego rodziny z problemami - poza kilkoma instytucjami, które z banalnie prostego powodu - brak funduszy; ma coraz bardziej ograniczone możliwości pomocowe. Niewielu fachowców - do dziś ze świeczką można szukać np; osób gotowych zmierzyć się z ofiarami przemocy (zwłaszcza psychicznej ) w rodzinie. Sama doświadczyłam dyplomatycznego milczenia ze strony zapytanych o możliwość pomocy dorastającym ofiarom np; molestowania seksualnego przez najbliższych.

Czy po takim przeanalizowaniu tego konkretnego, jakże tragicznego przypadku można mieć sumienie, aby osądzić te dziewczynę, jako z gruntu złą?
Taką właśnie wykształciło ją środowisko, w którym żyje. Ona jest PRODUKTEM niedoskonałej instytucji rodziny, jest produktem pobieżnego traktowania przez osoby odpowiedzialne za ukształtowanie dorastającego człowieka, jest produktem braku akceptacji przez najbliższych. Jest w końcu produktem cywilizacji XXI wieku - epoki ludzi zagubionych i wychowujących zagubione w świecie dzieci.

Zatrzymajmy się na chwilę, poszukajmy w sobie tak mało znanego uczucia empatii i uderzmy się w piersi. Proponuję przeczytać poniższy fragment z Pisma świętego - jeśli ktoś postara się go zrozumieć to zrozumie dlaczego napisałam ten tekst: "Wtedy uczeni i faryzeusze przyprowadzili jakąś kobietę, przyłapaną na cudzołóstwie. Postawili ją pośrodku i powiedzieli Mu: "Nauczycielu, ta kobieta została przyłapana na występku cudzołóstwa. W Prawie Mojżesz kazał nam takie kamienować. A Ty co powiesz?"[...] Wyprostował się i rzekł im: "Kto z was bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem". [...] Został sam i ta kobieta, stojąca pośrodku. Jezus wyprostował się i zapytał ją: "Kobieto, gdzie są? Żaden nie wydał na ciebie wyroku?" Odpowiedziała: "Żaden, Panie". Jezus rzekł: "I ja na ciebie wyroku nie wydaję. Idź, a odtąd już nie grzesz".

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto