Spróbuj romansu

Slogan wyborczy głosił ongiś dumnie, że zgoda buduje. Jednak do zgody narodowej w Polsce jest tak samo daleko, jak do pogodzenia skrajnych wersji przesłania, niesionego przez nagiego mężczyznę, czytającego biblię w samochodzie, ustawionym przed kościołem, pod wezwaniem Świętych Piotra i Pawła, przy ulicy Grodzkiej w Krakowie. Innym, jakże wymownym przykładem głębokiego podziału naszego społeczeństwa jest stosunek do Lecha Kaczyńskiego. Do tej pory zaciekły spór o wielkość i zasługi tragicznie zmarłego prezydenta miał charakter merytoryczny. Dla jednych jest wielkim Polakiem, a nawet męczennikiem, dla innych małostkowym człowiekiem, prowadzącym własną politykę zagraniczną rodem z operetki. Tak było dotąd i wydawało się, że gorzej być nie może. A jednak? Doniesienia medialne o nowych wcieleniach byłego prezydenta przenoszą istotę tego sporu w całkiem inny wymiar, na poziom kabaretu i groteski. Otóż to. Dziennikarka/ nomen, omen „Gazety Polskiej” obwieszcza światu, że Lech Kaczyński, wzorem innych Świętych Pańskich objawił nam się na szybie okna pewnej kamienicy, co ani chybi może oznaczać, że po kanonizacji Jana Pawła II rozpocznie się proces beatyfikacji kolejnego Polaka, bohatera spod Smoleńska. W tym samym czasie jakaś bezczelna agencja reklamująca wirtualny dom schadzek zaczyna wieszać wielkie bilbordy z podobizną świętej pamięci Prezydenta, który w towarzystwie frywolnej kotki w gustownej masce zachęca nas: -- Spróbuj romansu.- Czegoś takiego jeszcze nie grali jeszcze w żadnym czeskim filmie, gdzie naigrawanie się ze świętości nie tak rzadko się zdarza. Tyle tylko, że tam chodzi o filmową fikcję szydzącą z ludzkich przywar, a tu o niepohamowaną, beznadziejną głupotę urwaną z uwięzi wstydu.