Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stan wyjątkowy w Tunezji. Prezydent oddał władzę w kraju

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Późnym popołudniem media podały, że rządzący od 1987 roku Tunezją prezydent Ben Ali opuścił kraj. Premier Mohammed Ghannuszi ogłosił, że będzie tymczasowo pełnił funkcję głowy państwa. Wciąż nie wiadomo, gdzie wyląduje samolot z dotychczasowym prezydentem Tunezji.

Ponieważ prezydent jest tymczasowo niezdolny do wypełniania obowiązków, zadecydowano, że premier tymczasowo przejmie (prezydenckie) obowiązki - powiedział Mohammed Ghannuszi w przemówieniu transmitowanym przez państwową telewizję w Tunisie. Obiecał respektować Konstytucję i zapowiedział wprowadzenie politycznych, ekonomicznych i społecznych reform. Wszystko wskazuje na to, że kryzys polityczny w Tunezji powoli się kończy.

Wciąż jednak nie wiadomo, gdzie wyląduje maszyna z prezydentem Tunezji na pokładzie. Prawdopodobnie kieruje się na północ i spekuluje się, że Ben Ali może otrzymać azyl na Malcie lub we Francji. Ben Ali nie wyląduje na Malcie. Nic o tym nie wiemy. Piloci prosili o zezwolenie na wejście w naszą przestrzeń powietrzną, ale lecą dalej na północ - podało maltańskie MSZ.

14 stycznia w Tunisie zgromadziło się ponad 5 tys. ludzi. Mieszkańcy stolicy Tunezji domagali się ustąpienia rządzącego krajem prezydenta Zina al-Abidina Ben Alego - podaje agencja prasowa Reuters. Są nas tutaj tysiące, wyszliśmy tysiącami, by powiedzieć: Ben Ali, wynoś się! - poinformował w rozmowie telefonicznej działacz związkowy Sliman Rouissi. Kiedy protestujący wdrapali się na dach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, policja rozpyliła gaz łzawiący. W piątek demonstracje odbywały się nie tylko w Tunisie, ale i w położonym w środkowej części kraju mieście Sidi Bouzi. To tutaj miesiąc temu rozpoczęły się uliczne protesty przeciwko bezrobociu i biedzie. Według cytowanych przez Reutera świadków, uczestnicy kilkutysięcznego pochodu żądali natychmiastowej dymisji prezydenta.

Czytaj także: Sikorski: Kategorycznie odradzamy Polakom wyjazd do Tunezji

Prezydent Zin Al-Abidin Ben Ali wystąpił w czwartek wieczorem w państwowej telewizji ze specjalnym orędziem. Ogłosił w nim rozwiązanie rządu i przedterminowe wybory, do których ma dojść w ciągu najbliższych 6 miesięcy. Poza tym zapewnił, że siły bezpieczeństwa nie będą już używać ostrej amunicji wobec uczestników demonstracji.

Zapowiedział ponadto wprowadzenie wolności prasy, rezygnację z cenzurowania internetu oraz obniżenie cen cukru, mleka i chleba. Jednocześnie ogłosił wprowadzenie na terenie całego kraju stanu wyjątkowego oraz godziny policyjnej w godzinach od 17 do 6 rano. Wprowadzono też zakaz zgromadzeń powyżej trzech osób. Władze kraju zapowiedziały, że użyją wojska przeciwko protestującym, jeśli rozkazy sił bezpieczeństwa nie będą respektowane.

Zobacz: Polskie biura podróży nie ewakuują swoich klientów z Tunezji

Armia przejęła kontrolę nad lotniskiem w Tunisie. Zamknięta została przestrzeń powietrzna kraju. Francuska telewizja informacyjna BMF informuje o tymczasowym zamknięciu lotniska i pojawieniu się na jego terenie czołgów.

Prezydent Ben Ali nie podzielnie rządzi Tunezją od 1987 r., kiedy przejął władzę w bezkrwawym zamachu stanu. Oficjalnie bez pracy jest 14 proc. Tunezyjczyków, lecz wśród młodych mieszkających poza zamożnymi rejonami turystycznymi, odsetek ten jest znacznie wyższy. Poza tym w kraju obowiązuje cenzura internetu i mediów.

Protesty przeciwko sytuacji w kraju wybuchły 17 grudnia ubiegłego roku po samospaleniu 26-letniego Tunezyjczyka, który popełnił samobójstwo przed budynkiem rządowym w Sidi Bouzid na znak protestu przeciwko bezrobociu; policja skonfiskowała mu wózek z warzywami i owocami. Według danych podawanych przez tunezyjskie władze, w trakcie dotychczasowych zamieszek śmierć poniosły 23 osoby. Całkiem odmiennego zdania jest Międzynarodowa Federacja Praw Człowieka (FIDH) twierdzi, że do tej pory w wyniku masowych protestów zginęło 66 obywateli Tunezji.

W internecie na bieżąco pojawiają się filmiki nagrane przez uczestników demonstracji w Tunezji. Na jednym z nich widać leżącego na ulicy w kałuży własnej krwi Hatema Bena Tahara, 38-letniego profesora Uniwersytetu w Kabis (miasto-oaza nad brzegami Morza Śródziemnego). Trudno dokładnie potwierdzić dokładne personalia zabitego przez siły rządowe mężczyzny, ale powoli staje się on symbolem tunezyjskich protestów.

UWAGA: Bardzo drastyczne zdjęcia !

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto