Pierwszym wyznacznikiem jakości muzyki Stateless, kiedy włączasz chociażby "Prism #1", jest głos. Sączący się, miękki, wyszkolony, dźwięczny, o ciekawie ciepłej barwie. Wkraczające później dźwięki dają nam pełne spektrum eklektycznej łatwości komponowania i wychodzenia poza utarte schematy grania. Wlewające się na siebie dźwięki pianin, delikatnie zarysowujące się w tle gitara i bas, wreszcie dramatyczne lub ozdobne skrzypce i wyróżniające ten zespół pośród wszystkich sample. "Stateless", nazwa o anarchistycznym podtekście, może się w ich przypadku odwoływać do braku jednoznacznej, sztywnej formy. To raczej nieograniczona swoboda poruszania się gdzieś w świecie alternatywnej muzyki, z nieco rockowym, nieco trip-hopowym podejściem.
A od proporcji składników, których używają na każdym wydawnictwie, zależy ich charakter. I tu zmiana jest fascynująca - zadebiutowali mocno filmowym, narracyjnym, krajobrazowym albumem "Stateless", by w 2010 roku, pod skrzydłami nowej wytwórni - prestiżowej Ninja Tune - pójść w stronę drum and bassowych bitów, rytmicznej i porywającej elektroniki, która przeważyła nad tradycyjnym instrumentarium. Oba albumy prezentują interesującą ewolucję zespołu.
To będzie, o ile czegoś nie przeoczyłam, pierwszy występ Brytyjczyków w Polsce. Zobaczyć ich będzie można 10 czerwca w Katowicach - w klubie Hipnoza, oraz 11 czerwca w Warszawie w Powiększeniu.
Ceny biletów w przedziale 30-35 złotych w przedsprzedaży można dostać już w sklepach internetowych Ticketpro/Ticketportal.
Tym razem dla odmiany - dokument pokazujący powstawanie drugiego albumu "Matilda":
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?