Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Studia bez stresu, za to z pasją? W Niemczech to jest możliwe!

Aleksandra Puciłowska
Aleksandra Puciłowska
"8 rano w poniedziałek i tydzień wydaje się nie mieć końca" - to jeden z wyrytych przez jakiegoś znudzonego studenta napisów na krześle w pewnej sali wykładowej na Uniwersytecie Humboldtów.

Czy w rzeczywistości studia u naszych zachodnich sąsiadów są aż tak żmudne i wyczerpujące?
Przeciwnie! Niemiecki system szkolnictwa wyższego wraz z mentalnością, jak i nastawieniem zarówno studentów, jak i wykładowców do uniwersyteckiego życia, tworzą niepowtarzalnie świetne warunki do nauki.

Jak to wygląda w praktyce?

Studia w Niemczech, to przede wszystkim, w przeciwieństwie do Polski, nie jest naturalna droga każdego maturzysty. Uniwersytety okupowane się głównie przez osoby, które planują
w przyszłości zająć się pracą typowo naukową. Pozostali wybierają wyższe szkoły zawodowe. Temu, komu marzy się praca z maluchami w przedszkolu, nigdy nie przyjdzie do głowy "robienie magisterki" z pedagogiki.

Jeśli ktoś zdecyduje się już na karierę naukową i znajdzie się na uniwersytecie, staje przed wyborem formy swoich studiów. Podczas, gdy przyszli prawnicy czy lekarze zmuszeni są do studiów w trybie kończącym się Staatsexam, co w praktyce oznacza podobny tryb zajęć, jak w Polsce, to pozostali studenci cieszą się większymi swobodami, dzięki możliwości studiowania w trybie Bachelor.

Bachelor, choć posiada szereg wad, które budzą wiele niezadowolenia oraz są przyczyną protestów w całych Niemczech od wielu miesięcy, w porównaniu z polską codziennością, wydaje się być "studenckim rajem". Student w Niemczech sam ustala, nie tylko swój plan zajęć w semestrze, ale także cały przebieg swych studiów.

Studia podzielone są na tzw. "moduły", w ramach których zdobyć należy określoną liczbę punktów. Kiedy owe punkty zostaną zdobyte zależy już od samego studenta. W każdym module, co semestr, oferowana jest określona liczba zajęć, z których student może wybrać te, które go interesują. Wachlarz możliwości jest szeroki; w jednym module liczba zajęć, które należy zaliczyć, waha się w granicach od dwóch do czterech. Oferta co semestr to zazwyczaj kilkanaście zajęć; liczba ta jest różna dla poszczególnych instytutów.

Typowych egzaminów "student, długopis, kartka" jest niewiele. Bardziej niż na "wkuwanie" stawia się na samodzielną pracę. W ramach poszczególnych modułów, studenci wybierają z których zajęć chcą pisać egzamin. Ma on formę pisemnej pracy na temat omówiony wcześniej z wykładowcą.

Studencki luz

Stosunki pomiędzy wykładowcami, a studentami są bardzo luźne- profesorzy zawsze oferują pomocną dłoń. "Dyskusja to jest to, co wykładowca lubi najbardziej" - mogłoby stać się dewizą niemal każdego niemieckiego wykładowcy. Stąd nie tylko seminaria, ale także wiele wykładów zmienia się w prawdziwą burzę mózgów.

Nierzadko zdarza się, iż wykładowcy zainspirowani ideami studentów zmieniają swoje poglądy na daną sprawę. Przykładem może być dr Norbert Anwander, zajmujący się filozofią praw człowieka. "Na ostatnim z moich seminariów, dyskusja która wywiązała się między studentami, uświadomiła mi, że jeden z tekstów, który znam już od lat, rozumiałem przez cały ten czas zupełnie źle! Poprosiłem na naszym następnym spotkaniu o dalszą dyskusję. To niesamowite, iż przez tyle lat nie zauważyłem tego, co studenci dostrzegli w ciągu półtorej godziny!”
Często oferowane się również seminaria, mające pomóc danemu wykładowcy w pisaniu książki na dany temat; tak było rok temu, kiedy to profesor Herzberg był w trakcie pisania książki na temat moralności w sytuacjach ekstremalnych. Przemyślenia studentów miały być częścią ostatniego rozdziału pisanego dzieła.

Lista obecności była do niedawna znienawidzonym przez studentów i wykładowców elementem uniwersyteckiej codzienności. Po protestach udało się ją znieść, choć nawet wcześniej była ona raczej zwykłym symbolem, a na zajęciach wykładowca zwykle "zapominał" o niej. Żacy nie przypominali...

Niektóre z zajęć prowadzone są przez samych studentów. Tak dzieje się na tutoriach mających być pomocą w zrozumieniu materiału z wykładu. Dla prowadzących te zajęcia studentów to szansa na zdobycie punktów w ramach praktyk zawodowych, a dla uczestników na zadawanie nieskończonej liczby pytań oraz czas na dyskusję.

Niemiecki student spędza przeciętnie nie więcej niż 15 godzin tygodniowo na zajęciach. Dodając do tego luźną atmosferę panującą na uczelni wydawać się może, iż osoba, która o 8 rano zajmowała się czymś zupełnie innym niż zajęcia, w których uczestniczyła, miała zwyczajnie gorszy dzień. Możliwym jest również, że pisała to jeszcze w czasach, gdy w ławach tych zasiadał sam Einstein, co tłumaczyłby nie tylko opłakany stan wielu sal wykładowych, ale również obecność na uczelni już o 8 rano. Dziś na uniwersytecie nikt nie pojawia się wcześniej niż o 10.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak przygotować się do rozmowy o pracę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto