Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Swaty ludzi nieszczęśliwych

Marcin Bobiński
Marcin Bobiński
Małgorzata Żelazkiewicz (Agafia Tichonowna)
Małgorzata Żelazkiewicz (Agafia Tichonowna)
"Ożenek" Nikołaja Gogola to utwór popularny i niestety często sprowadzany do poziomu prostej farsy. Na szczęście inscenizacja Macieja Mydlaka w olsztyńskim Teatrze im. Stefana Jaracza od takiej płytkiej interpretacji ucieka.

Na najnowszą premierę Jaracza wybierałem się mając spore oczekiwania i to co najmniej z kilku powodów. Raz, że dzieła Gogola na mojej półce z książkami zajmują poczesne miejsce, bo rosyjskiego (acz z polskimi ponoć korzeniami) pisarza cenię wielce. Dwa, że "Ożenek" dzięki przekładowi równie genialnego Juliana Tuwima aż skrzy się od błyskotliwych puent i dialogów. A trzy, że jak człowiek za parę miesięcy ma stanąć na ślubnym kobiercu, to intensywnie się zastanawia, czy nie pójść w ślady Podkolesina, więc "Ożenek" jest mu szczególnie bliski.

Pochodząca z 1835 roku komedia kusi interpretatorów, by wystawiać ją jako prostą farsę. Najbardziej znana polska inscenizacja "Ożenku" - przygotowana w 1976 roku dla Teatru Telewizji przez Ewę Bonacką, z Wiesławem Michnikowskim w roli Podkolesina i Anną Seniuk jako Agafią - szła właśnie takim tropem. Dużo różu na policzkach, schematyczne postacie - to częste grzechy wystawień tego dzieła Gogola. Wielu reżyserów skupia się na komicznej stronie tekstu, podczas gdy - podobnie jak w innych utworach tego pisarza jak choćby "Martwych duszach" czy "Szynelu" - jest to jedynie wierzchnia warstwa, przeznaczona dla najmniej wyrobionego czytelnika czy widza. "Ożenek" nie jest bowiem klasyczną komedią, nie ma nawet tradycyjnego szczęśliwego zakończenia. To - żeby zacytować znane słowa - "historia wesoła, a ogromnie przez to smutna". Zabawne na pierwszy rzut oka postacie nierzadko niosą bagaż bolesnych życiowych doświadczeń, upokorzeń i rozczarowań. Żyją marzeniami albo przeszłością, która zresztą też okazuje się niezbyt imponująca - taki emerytowany oficer Żewakin w swojej jednostce był zaledwie Żewakinem Drugim, bo był też inny żołnierz noszący to nazwisko.

Na szczęście reżyser Maciej Mydlak postanowił "Ożenek" przeczytać dogłębnie, dzięki czemu na scenie możemy zobaczyć spektakl o ludzkich uczuciach, pragnieniach i lękach. W odbiorze nie przeszkadza fakt, że role czterdziesto- czy pięćdziesięciolatków grają młodzi aktorzy (spektakl jest przedstawieniem dyplomowym III roku Studium Aktorskiego im. Aleksandra Sewruka działającego przy olsztyńskim teatrze). Jest wręcz odwrotnie: młodzi w opowieści o uczuciach są wyjątkowo wiarygodni.

Liczba słuchaczy studium, którzy biorą udział w przedstawieniu, wymusiła na reżyserze pewne zmiany. Rolę Fiokły Iwanowny rozpisał na dwie aktorki, co okazało się dobrym pomysłem - swatka "w dwóch osobach" wręcz osacza swoich klientów, jeszcze lepiej podkreślając charakter postaci. Część kwestii innych bohaterów została przypisana służącej Duniaszy - w oryginale postaci epizodycznej, w olsztyńskim przedstawieniu niemal cały czas obecnej na scenie. W udanej interpretacji Agnieszki Gizy Duniasza staje się aktywnym uczestnikiem zdarzeń i - na równi ze swatającym przyjaciela Koczkariowem - wręcz ich motorem. Pomysłem reżyserskim jest też połączenie klasyki i nowoczesności. Bohaterowie noszą więc fraki, ale dżinsowe, pojawiają się dwugłowe carskie orły, ale na kostiumach gimnastycznych zalotników, a Czajkowski jest "Tchaikovskim" na T-shircie.

Jak u Gogola, postaciom bezlitośnie wytyka się wady - małomiateczkowość, interesowność czy brak zdecydowania - ale jednocześnie traktuje się je z pewną dozą sympatii i zrozumienia, wręcz ciepła. Taki jest - w sumie nieudacznik - Podkolesin, w którego postaci grający go Leszek Spychała potrafił odnaleźć i słabość charakteru, i tęsknotę za uczuciem, i lęk przed zaangażowaniem się. Taki jest Żewakin Mateusza Wądrzyka - smutny, samotny człowiek, którego oświadczyny są odrzucane przez siedemnastą już kandydatkę. W scenie, w której zwierza się ze swoich przeżyć Arinie Pantielejmonownie, ciotce swatanej Agafii, wydaje się, że być może tych dwoje mogłoby mieć się ku sobie, ale Gogol to Gogol - tu nic nie kończy się dobrze, wszyscy przegrywają.

Kto więc zobaczy na zdjęciach ze spektaklu żeńskie postacie w białych kozaczkach, niech nie sugeruje się tym i nie oczekuje prostackiej zabawy pod publiczkę. Olsztyński "Ożenek" świetnie oddaje Gogolowskiego ducha, jest i straszno, i śmieszno. Jak to w Rosji.

Nikołaj Gogol "Ożenek"
Przekład: Julian Tuwim
Opracowanie tekstu i reżyseria: Maciej Mydlak
Scenografia: Krzysztof Grajczak
Muzyka: Paweł Dampc

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto