Kiedy w trzydziestym roku pracy zawodowej przestały mi wystarczać noszone dotychczas okulary, miałam poważny problem. Mogłam obejrzeć duże zdjęcie rentgenowskie, ale przeczytanie zlecenia lekarskiego i podpisanie zdjęcia właściwym nazwiskiem w ciemni sprawiało trudności. Przestałam dobrze widzieć z bliska.
Rzecz jasna pognałam ciupasem do okulisty, który w oczy poświecił, zajrzał, orzekł i zapisał szkła dwuogniskowe. Różnica 2 dioptrie. Obstalowałam okulary, zapłaciłam zgodnie ze zniżką należną człowiekowi ubezpieczonemu i odetchnęłam z ulgą.
W ten sposób dopracowałam spokojnie do emerytury. Po kilku latach szkła zużyły się na tyle, że znów wymagały wymiany. Pomaszerowałam do okulisty.
Teraz dopiero, mając nową receptę w ręce, zrozumiałam co znaczy powiedzenie: "skończyła sie wódka, a zaczęły schody". W sklepie optycznym okazało się, że recepta musi być zatwierdzona przez NFZ w Kielcach. Pobiegłam do delegatury przy miejscowym ZOZ-ie, gdzie pani poinformowała mnie, że na recepcie brakuje specjalnej adnotacji lekarza, a poza tym powinnam mieć dwie recepty na dwa rodzaje szkieł.
Biegnę do lekarza, słyszę przeprosiny i dostaję adnotację. Znów do pani w ZOZ-ie, wysłamy receptę do NFZ w Kielcach i czekamy na zatwierdzenie (naiwnie wierzę, że mi się należy). Przed upływem 2 tygodni - tu się zgina dziób pingwina - otrzymuję odmowę refundacji. Jak mam fanaberię na szkła dwuogniskowe to muszę płacić 100 procent. Zniżka należy się na dwie oddzielne pary okularów. W sklepie informują mnie, że wyniosłaby ona zaledwie kilka złotych na parze. Tyle, co kot napłakał i prawie nic przy koszcie dwóch par szkieł i dwóch oprawek. Biegnę do lekarza pokazać pismo z uzasadnieniem odmowy refundacji. Pan doktor zapisuje sobie numer Rozporządzenia oraz Dziennik Ustaw, bo o niczym takim pojęcia nie miał. Słyszę podziękowanie za fatygę.
A oto uzasadnienie: "...soczewki dwuogniskowe w przypadku osób dorosłych podlegają refundacji w przypadku gdy stan zdrowia uniemożliwia dokonywanie zmiany okularów."
Analizuję swój stan zdrowia i dochodzę do wniosku, że refundacja należałaby się gdybym posiadała tylko jedną kończynę, najlepiej nogę. Chociaż... są przecież ludzie, którzy nogą malują obrazy, więc i okulary w zasadzie potrafiliby sobie zmieniać.
Sama załatwiam zniżkę płacąc za szkła do starych oprawek, bo muszę mieć dwa ogniska. Nie pracuję już w ciemni, nie czytam zleceń lekarskich, ale stanowczo wolę w kuchni kroić kluski zamiast własnych palców. Nie marzy mi się żadna kolejna reforma w służbie zdrowia. Marzy mi się jednak, by WIELKI URZĄD stawiał mniej przeszkód, a bardziej ułatwiał życie nam, obywatelom, chorym i zdrowym. Bo my, płatnicy składek istniejemy naprawdę, a potrzeby nasze są równie realne jak dobre pensje aparatczyków.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?