Kiedy mi zamarzały już palce, wielbłąd z zimna chodził od jednego rogu do drugiego swojej zagrody. Na policzkach miał sopelki lodu, aż zdawało się słyszeć jak krzyczy „zabierzcie mnie stąd!”. A wszyscy szczęśliwi robili mu zdjęcia, jakby nigdy wcześniej wielbłąda nie widzieli. Ciekawe jak wiele z nich zamiast myśleć o tym „jaki ładny wielbłądek” zastanowiło się nad tym jak jest mu strasznie zimno. Kiedy głośno wyraziłam swoją opinię na ten temat dwie osoby wręcz zabiły mnie wzrokiem. Czyżby własne potrzeby sfotografowania wielbłąda i pochwalenia się znajomym wzięły górę nad dobrem zwierzęcia?
To nie wszystko. Tuż obok marzła reszta zwierząt. Osiołek nawet nie chciał wychylić nosa na zewnątrz. A kolejka, by je zobaczyć z minuty na minutę się zwiększała. Mi żal ściskał serce, inni tylko ściskali aparaty i przepychali się w kolejce.
Ale i to nie wszystko. Z niezwykle magicznego święta, jakim jest Boże Narodzenie, ten niezwykły dzień stał się możliwością zarobku, idealnym momentem na handel, wręcz odpustem. Tylko brakowało różowych, tandetnych torebeczek dla dziewczynek i plastikowych pistoletów dla chłopców. Masz ochotę na watę cukrową? Może rurkę z bitą śmietaną? Śmiało idź pod łódzką katedrę. Z oglądania szopki możesz zrobić sobie seans filmowy w trakcie którego tradycyjnie zjesz popcorn. Handlowcy oczywiście nie zapomnieli też o pociechach, które znudzone patrzeniem na dziecko w stogu siana, urozmaicą sobie czas balonikiem. Pamiętaj też zaopatrzyć się w sporą gotówkę. Teraz już nie wrzuca się ostatnich dwóch złotych na odbudowę domu samotnej matki, lecz wydaje się 15 - 20 złotych na folię wypełnioną helem.
Nie ukrywam, że nie należę do najbardziej religijnych osób w tym kraju. Nie chodzę do kościoła, nie modlę się wieczorem, nawet w szkole jestem wypisana z religii. Ale są pewne granice. Pewne zwyczaje, które trzeba uszanować. Pewne tradycje, których nie powinno się zmieniać. Uwielbiam Boże Narodzenie. Czekanie na pierwszą gwiazdkę, moment spotykania się z rodziną przy wspólnym stole, rozdawanie prezentów i patrzenie jak moi bracia przeżywają przybycie Świętego Mikołaja. Później idzie się obejrzeć szopkę. W spokoju, bez zbędnych ceregieli. A tu robi się z tego jarmark. Na dodatek wykorzystując do tego zwierzęta, nieprzyzwyczajone do zimna. I te tłumy obcych dla nich ludzi.
Mi już palce się ogrzały, jednak wielbłąd będzie „maszerował” w zagrodzie aż do 7 stycznia. Może tych, którzy to wymyślili postawimy na dworze w skąpych ciuszkach i zobaczymy co oni wtedy powiedzą. Niestety, zwierzęta słowami tego nie wyrażą.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?