Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szpitalne przypadłości

Tadeusz Śledziewski
Tadeusz Śledziewski
Wizytówka cieszy oko. Jednak nie zdarzyło się abym, podczas wizyty w tym, nowoczesnym zakładzie nie popadł w tarapaty.

Wizytówka cieszy oko.(Jest pod: http://www.szpital-zdroje.szczecin.pl/zdroje/wp-content/themes/default/img/header.jpg ) Jednak nie zdarzyło się abym, podczas wizyty w tym, nowoczesnym zakładzie polskiej „Służby Zdrowia” nie popadł w tarapaty, skutkujące ujemnie na moje samopoczucie i – co gorsze – wprawiające mnie w stan – że tak powiem – niekontrolowany. Pierwszy eksces miał miejsce kilka lat temu. Wtedy zgłosiłem się ze skierowaniem do izby przyjęć na oddziale wewnętrznym. Lekarzowi dyżurnemu powiedziałem, że nie muszę zostawać w szpitalu, bo pani doktor, dając mi skierowanie powiedziała, że w szpitalu zrobią mi, przed przyjęciem badania i zobaczą, czy mój stan wymaga hospitalizacji. Być może dostanie pan leki i wróci do domu – powiedziała. Jak to wszystko usłyszał pan lekarz dyżurny, o mało nie dostał apopleksji – wprost – zaczął się wydzierać do mnie:
„To mnie jakaś baba będzie dyktować, co ja mam robić? Ja wiem co mam robić, bez czyichś wskazówek.” Nie badając wsadził mnie w szpitalne szorty, na tydzień czasu. – Okazało się, że zagrożenia życia nie było. – Rzeczywiście, wystarczyło zrobić, standardowe badania, jakie wykonują przed każdym przyjęciem do szpitala i przejść do leczenia ambulatoryjnego. – W szpitalu, cała „Służba Zdrowia” patrzyła na mnie bykiem.

Druga „scenka” przytrafiła się, ze trzy lata temu. Mój przyjaciel był w stanie niedołęstwa chorobowego. W domu nie było komu się nim zająć. Przypadkiem dowiedziałem się – już nie pamiętam od kogo – o istnieniu, na terenie szpitala Ośrodka Opiekuńczo Leczniczego. Tam znalazłem Ludzi Dobrej Woli. Opisałem to w: https://naszemiasto.pl/przybywa-ludzi-dobrej-woli/ar/c1-4498740
Tym szpitalem, który przyjął chorego był Specjalistyczny Szpital im. prof. Alfreda Sokołowskiego w Zdunowie – dzielnicy Szczecina. Próba umieszczenia chorego staruszka w Zdrojowskim Szpitalu, na dwa dni spaliła na panewce, zaraz przy pierwszym podejściu. Musiałem, w izbie przyjęć natrafić na tego samego przyjemniaczka, z pierwszego ekscesu, bo ledwiem skończył prośbę o przyjęciu mojego przyjaciela, na dwa dni – do czasu zwolnienia miejsca w Ośrodku Opiekuńczo Leczniczym – usłyszałem: „Nie ma takiej opcji”. Więcej nie pertraktowałem. Znaleźli się tacy, dla których – „taka opcja” była.

Po wczorajszym ekscesie, zaczynają mnie trapić przypuszczenia, że przyczyną gorszących mnie ekscesów jest „zła energia” krążąca po terenie Szpitala Zdrojowskiego. Dopada, kogo chce i kiedy chce. Bo to ci – proszę sobie wyobrazić – autorem, wczorajszej „przyjemności”, która mnie wprawiła w stan niekontrolowany, nie był członek szpitalnego personelu. Autorem był pacjent, oczekujący na wizytę do urologa. Ja przyszedłem po doinformowanie, bo na kartce otrzymanej przy rejestracji była data i numer pawilonu. Data, datą – do niej nie miałem żadnych obiekcji. Natomiast numer pawilonu – bynajmniej ja uważałem, że to numer pawilonu – nie był tym, w którym, dotychczas pani doktor przyjmowała. No i chciałem się dopytać, czy pani doktor zmieni miejsce przyjmowania pacjentów, w dniu na który byłem zarejestrowany. – Wszedłem do gabinetu, ale zaraz musiałem wyjść, do akurat był w nim pacjent. Po wyjściu, jeden z oczekujących powiedział, że mnie także obowiązuje kolejka, mimo, że wchodząc do gabinetu poinformowałem, ze nie jestem zarejestrowany na dzisiaj, tylko na 20-tego lipca br. i chcę się popytać o miejsce przyjmowania pani doktor, w tym dniu. Kolejka wszystkich obowiązuje – usłyszałem w odpowiedzi. Widząc zajęte wszystkie krzesła w poczekalni ogarnął mną – właśnie ten – stan niekontrolowany. – Dość wyraźnie, z naciskiem, udając się do wyjścia, powiedziałem: „ Chuj wam w dupę”, nie będę czekał. Będąc na zewnątrz usłyszałem głos małżonki, idącej obok – jak ty się zachowujesz. Myślisz, jak się będziesz wściekał i chujami rzucał to ci to pomoże? Przecież oni – wiedząc, że chcę się tylko doinformować, co znaczy te „18 paw.”, napisane na kartce – kazali mi czekać w kolejce. – Przecież to nonsens! Nonsens, nie nonsens – wściekanie i tak nie pomoże.

Po „ostygnięciu” zaczęły mną targać wyrzuty, które wyciszałem, tłumacząc siebie niewłaściwym – wręcz złośliwym – mnie potraktowaniem, przez oczekujących pacjentów.
– Czemu? Co ja złego chciałem zrobić – zabrać im, ze dwie minuty potrzebne na doinformowanie mnie? Nie więcej, bo przyszedłszy do domu zadzwoniłem do gabinetu i doinformowanie mnie, nawet dwóch minut nie trwało. Skąd się bierze taki stosunek do „bliźniego swego”? Ja zareagowałem wulgarnie. Ale czy ktoś inny, potraktowany tak jak ja, nie może zareagować jeszcze gorzej – na przykład: wyrżnąć w mordę doradzającego czekanie w kolejce, nie na wizytę, tylko na doinformowanie?

Kończąc, pozwolę sobie na postawienie pytania. Czy przypadkiem, te strzelaniny, jak i akty terrorystyczne, to nie pochodna niewłaściwych relacji pomiędzy użytkownikami, tego „Łez Padołu”?

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto