Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sztuka jeżdżąca pociągiem

Marta Szloser
Marta Szloser
Stacja Lubin Górniczy. Na pierwszym planie Klinika Lalek
Stacja Lubin Górniczy. Na pierwszym planie Klinika Lalek Marta Szloser
W czwartek, 7 lutego, w podróż z Wrocławia do Lubina wyruszył niezwykły pociąg osobowy. Znajdowali się w nim nie tylko pasażerowie, ale i przedstawiciele różnych sztuk. Przejazd odbył się w ramach I Festiwalu Sztuki w Drodze „kARTon”.

Dworzec kolejowy Wrocław Główny, około godz. 11.45 na peronie czwartym zebrał się tłum. Część pasażerów siedziała już w pociągu jadącym do Lubina. Większość nie wiedziała o tym, że ten przejazd będzie inny niż wszystkie. W pociągu, w ramach Festiwalu Sztuki w Drodze „kARTon”, wystąpili różni artyści – aktorzy, kabareciarze, mimowie, plastycy, muzycy. W niecodziennej przestrzeni artystycznej zmierzyli się ze swoją wyobraźnią oraz publicznością.

Pociąg miał niewielkie opóźnienie. Co chwilę ktoś wsiadał i wysiadał. Na peronie trwał występ Rozśpiewanej Młodzieży Senioralnej ze stowarzyszenia „Żyć inaczej”, umilającej podróżnym oczekiwanie. W końcu przez megafon ogłoszono odjazd pociągu. Zaczęła się niezwykła przygoda ze sztuką i wyobraźnią. W każdym przedziale występował jeden artysta lub zespół, zmieniając się wraz z kolejnymi stacjami, dzięki czemu pasażerowie pozostający w jednym miejscu mogli zobaczyć kilka przedstawień.

Skąd się wziął pomysł festiwalu?
- Promujemy ogólnie jazdę pociągiem, żeby zachęcić pasażerów do wybierania pociągu jako środka transportu alternatywnego dla samochodów, autobusów czy busów, w których nie zawsze jest wolne miejsce - mówi Joanna Jabłońska z firmy Yasna Communications, współorganizator festiwalu. - Chcieliśmy pokazać, że podróżowanie pociągiem wcale nie musi być nudne. A festiwal sztuki dlatego, żeby dać artystom z Dolnego Śląska szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności, pomysłów, talentów w przestrzeni zupełnie innej, niezaadaptowanej do tej pory przez sztukę, sztukę szeroko pojętą. Chcieliśmy zobaczyć reakcje pasażerów na to, jak sztuka wchodzi w zupełnie niezależną przestrzeń. Chcemy też w ten sposób promować nasz region, podróżowanie pociągami regionalnymi, nadać kolei inny charakter, żeby nie kojarzyła się ona tylko z brudnym pociągiem i powolną jazdą.

Co przygotowali festiwalowi artyści?

Do pierwszego przedziału wszedł Józef Markocki – Konduktor Czasu. Z daleka wyglądał jak normalny konduktor, w odpowiednim stroju, czapce, z torbą przewieszoną przez ramię. Kilka osób uznało go za prawdziwego pracownika PKP, podając bilety do kontroli. Konduktor Czasu brał je do ręki, patrzył i milczał. Milczał przez cały czas. Podchodził do pasażerów, siadał przy nich, podawał rękę na przywitanie, głaskał po głowie, nieustannie milcząc. Jego powolne i dostojne ruchy, w połączeniu z pomalowaną na biało twarzą, wywoływały w niektórych niepokój, zwłaszcza u dzieci.

Kiedy w jednym przedziale Konduktor Czasu sprawdzał bilety, do innego wsiedli inni nietypowi podróżni, artyści z Kliniki Lalek, grupy teatralnej założonej 20 lat temu we Wrocławiu, z programem „Zagubieni w podróży”. Oni również siadali na wolnych miejscach obok pasażerów. Na głowach mieli wielkie maski, dźwigali walizkę, „lunetę” i inne bagaże. Przyglądali się współpasażerom z zaciekawieniem i obawą jednocześnie. Ich rekwizyty i maski, nieproporcjonalnie duże, zwracały uwagę i wzbudzały ciekawość. Artyści nie powiedzieli ani słowa, zostawiając widzów w aurze tajemniczości i przechodząc do następnego przedziału.

W innym miejscu znalazła się Anna Głębocka i jej „Człowiek w sieci”. Artystka wchodziła do przedziału, po czym rozciągała i przywiązywała do poręczy, siedzeń i półek na bagaże sznurki. Na nich zawieszała kartki zawierające różne komunikaty. Wyglądało to jak pajęcza sieć. Ci, którzy siedzieli w takim przedziale, mogli się poczuć uwięzieni. Osoby chcące przejść do dalszej części pociągu musiały pokonać plątaninę papieru i sznurka, co, wbrew pozorom, wcale nie było proste; sznurek łatwo można było zerwać, niszcząc instalację.

- Co mnie skłoniło do wzięcia udziału w tym festiwalu? Chęć przejechania się z Wrocławia do Lubina i z Lubina do Wrocławia - mówi Anna Głębocka. - Tak serio, miałam coś do przekazania, pewien projekt, dobry pomysł i chciałam go zrealizować. Akurat trafiła się taka przestrzeń jak pociąg, więc jest pociąg. Ten projekt powstał z potrzeby chwili, właściwie w ciągu trzech minut już był gotowy. O co w nim chodzi? O to, że rozmawiając w sieci, jesteśmy przywiązani do komputera. Tak właśnie wygląda ta komunikacja, tutaj jest przeniesiona na potrzeby „pociągowe”.

Dalej występowało trio Przed chwilą z programem „Pan Poczyta – czyli Podróżne Próby Lektorskie”. Dwoje artystów z zespołu The Gardners stworzyło podkład muzyczny, trzeci – Marek Konopczak, wziął na warsztat „Narrenturm” Andrzeja Sapkowskiego. Publiczność była zachwycona. Narrator spisał się świetnie, tonacja głosu współgrała z mimiką, gestykulacją oraz przemieszczaniem się po przedziale. Śmiech wywołał również występ kabaretu OTOoni z programem „Cosie, Tetamte i Tentegesy”. Artur Zuba z kabaretu OTOoni: Najtrudniejszy był pierwszy występ. My nie byliśmy rozgrzani, a ludzie nie byli oswojeni z tym, co się dzieje. Baliśmy się syndromu szyby, czyli tego, że podróżni będą tylko patrzeć przez okna i nie będziemy mieć widowni. Ale się śmiali, klaskali – jest to dla nas nagroda i satysfakcja. Udział w tym festiwalu to pewien rodzaj promocji i kolejna okazja do pokazania się widowni. Jest to również nowe doświadczenie artystyczne, występ w pociągu nie jest zbyt popularną formą, dla kabaretu również.

Dla miłośników muzyki również zaplanowano coś ciekawego. W festiwalowym pociągu wystąpił zespół MP1 z programem „Dotleń się”. Artyści wystąpili w okrojonym składzie, we dwójkę (Michał Pryszczewski i Jacek Bereżański), w wersji akustycznej. Piosenki przeplatały się z rozmowami prowadzonymi z widzem. Ich teksty są zabawne i ironiczne, muzyka przyjemna, żywiołowa – gdyby nie ograniczenie przestrzeni i czasu, pasażerowie z chęcią by zatańczyli! Tańczyli natomiast artyści, kiedy do przedziału wszedł Zgas uprawiający human beatbox, tworzący niesamowitą muzykę za pomocą megafonu i własnego głosu. W „kARTonowym” pociągu wystąpił również Klub Gońca Teatralnego – Grupa „Ślady”, dając przedstawienie „Szlaban na prawdę”. Artyści przebrani za różne postaci, m.in. za konduktora, właściciela pociągu, arystokratów, zajęli niemal cały przedział, wtapiając się w przestrzeń należącą do pasażerów. Happening był zainspirowany tekstem Agaty Christie „Morderstwo w Orient Expresie”. Oprócz przedstawień i happeningów podróżni mogli również podziwiać umieszczone na ścianach pociągu zdjęcia Cypriana Skały, Wacława Mejbauma, Bartłomieja Sowy oraz grafiki Rafała Garcarka.

Kiedy pociąg przyjechał do Lubina, na stacji powitała wszystkich grupa młodzieży z transparentami „Więcej sztuki”, „Sztuka dla wszystkich”, „Sztuka dla sztuki” oraz „Sztuka jest sztuką”. Pasażerowie i artyści zostali zaproszeni do pobliskiej restauracji na poczęstunek oraz finałowe przedstawienie „Poza tym wszystko w porządku” w wykonaniu Teatru Pękniętego Zwierciadła.

Pasażer - widz - aktor

Pasażerowie reagowali bardzo różnie. Byli zaskoczeni tym, co się działo, ponieważ większość z nich nie wsiadła do pociągu z myślą o wzięci udziału w tym wydarzeniu. Siedzieli w swoich przedziałach, myśląc o powrocie do domu lub czekającej ich pracy. Gdy pojawiali się artyści, niektórzy podróżni zdawali się ich nie zauważać, beztrosko drzemiąc przy dźwiękach gitary, czytając książkę, gdy obok siedzieli ludzie-lalki lub po prostu z kimś rozmawiając. Zdarzały się osoby, którym przeszkadzał hałas i zamieszanie, które chciały w spokoju zakończyć podróż. Większości jednak spodobał się pomysł wprowadzenia sztuki w przestrzeń jadącego pociągu.

Czy idea stworzenia z pociągu sceny artystycznej była dobra? Tak, pierwszy raz się spotykam z czymś takim, ale myślę, że jest to bardzo pomysłowe – powiedział Paweł z Legnicy, jadący tym pociągiem przypadkiem. Również pani Czesława z Bolesławca nie wiedziała o tym, że w jej pociągu będzie miał miejsce festiwal sztuki. – Czy to jest dobry pomysł, żeby sztuka podróżowała pociągiem? Owszem, jest przyjemniej, pasażerom szybciej i milej upływa czas.

Byli także pasażerowie, którzy w tę podróż wybrali się specjalnie po to, by uczestniczyć w festiwalu. Pani Kazimiera z Wrocławia podróżowała z wnuczką Natalką. - Jestem w tym pociągu, żeby zrobić niespodziankę wnuczce - mówi pani Kazimiera. - Było bardzo wesoło, choć Natalka przestraszyła się pomalowanego konduktora. Sztuka w pociągu to jest bardzo dobry pomysł!

Pierwsza edycja Festiwalu Sztuki w Drodze „kARTon” już za nami. To, co wydarzyło się w pociągu relacji Wrocław-Lubin przeszło oczekiwania organizatorów oraz artystów, a także widzów-pasażerów. Imprezę należy zaliczyć do bardzo udanych. Organizatorem oraz patronem honorowym przedsięwzięcia jest Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego. W planach są już kolejne edycje festiwalu, być może ze zmienionymi trasami, ale nadal w obrębie Dolnego Śląska. Będę na nie czekać z niecierpliwością!

Zobacz również galerię zdjęć z festiwalu.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto